Pairing: SuDo (EXO)
Rating: PG-13
Gatunek: AU, obyczaj, romans, lekka komedia
Opis: "Sztuka ma wiele form. Ma także wiele wcieleń. Jest tworzona z wielu tworzyw, na wielu tworzywach. Ludzie malują na ścianach, murach, płótnach, kartkach, materiałach, a nawet liściach.
Kyungsoo maluje na ludziach."
Uwagi: Pod ♣ znajduje się muzyka
Korekta by Nejimakidori
Sztuka ma wiele
form.
Ma także wiele
wcieleń. Jest tworzona z wielu tworzyw, na wielu tworzywach.
Dlatego Kyungsoo
dalej nie wie, czemu ludzie nie rozumieją jego sztuki.
Malowanie na
ciele to coś, co Kyungsoo kocha całym swoim ciałem.
Co to za
różnica, na czym maluje?
Ludzie malują na
ścianach, murach, płótnach, kartkach, materiałach, a nawet liściach.
Ale nie,
Kyungsoo nie może malować na ciele, bo „ co to za sztuka?”.
Normalna.
A raczej
wyjątkowa.
Jak każdy inny
rodzaj sztuki.
Na szczęście na
tym świecie istnieją ludzie, którzy rozumieją, co robi Kyungsoo i podoba im się
jak to robi.
Inni malują na
twarzach, na dłoniach, na brzuchach albo malują całe ciała.
Kyungsoo maluje
głównie na plecach.
Wszystko, co mu
przyjdzie do głowy, gdy patrzy na owe plecy.
Kiedyś namalował
na plecach pewnej kobiety drzewo, z którego odfruwały ptaki, a dookoła nich
latały ich pióra.
Kilka miesięcy
potem dziewczyna wróciła do niego, pokazując mu tatuaż na jej plecach. Tatuaż,
który był obrazem namalowanym wtedy przez Kyungsoo.
Dalej uważa, że
to był najlepszy dzień w jego życiu, a na ścianie, obok fotografii owego obrazu,
na ramie jest przyczepione zdjęcie pleców dziewczyny z tatuażem i ich wspólne
zdjęcie.
Gdyby Kyungsoo
mógł, pewnie by się z nią ożenił.
Teoretycznie
mógłby, ale nie była dla niego.
Kyungsoo
zawdzięcza swoją karierę swojemu przyjacielowi, który wspaniałomyślnie, jeszcze
na studiach, upił się razem z nim i wręcz zmusił, by namalował mu coś na
plecach. Mimo że Kyungsoo był tak pijany, że następnego dnia, gdy zobaczył plecy Baekhyuna, zastanawiał się
kto to namalował, jego obraz był zachwycający.
I przez to
Baekhyun nie chciał się kąpać, więc Kyungsoo związał go i wrzucił do wanny,
kiedy wrócił jednego dnia z zajęć, a w domu śmierdziało jakby ubrania z całego
tygodnia treningów drużyna szkolna zostawiła w każdym zakamarku ich domu.
Mimo że Kyungsoo
miał czas i chęci, to brakowało mu materiałów, by tworzyć. I nie chodziło tu o
farby.
– Rozumiem, potrzebujesz pleców –
powiedział Baekhyun, kiedy razem stali w kolejce w sklepie. Starsza pani przed
nimi obróciła się i spojrzała na nich krzywo. Baekhyun jedynie się uśmiechnął.
– Tak – westchnął Kyungsoo, podając
kasjerce butelkę wody i batona. Szybko zapłacił, bo starsza pani chyba miała
zamiar dzwonić na policję. Baekhyun potruchtał za nim.
– Moje plecy już ci nie wystarczają?
– zapytał, robiąc smutną minę. Kyungsoo tylko westchnął, a Baekhyun przewrócił
oczami. – No dobra, ponieważ jestem najlepszym przyjacielem na świecie, pomogę
ci.
– Nie będę rysował na plecach twojego
brata – westchnął ponownie Kyungsoo.
– Wow, okay, nie chodziło mi o niego,
ale… dlaczego nie? – spytał, stając przed Kyungsoo, by go zatrzymać.
– Nie wiem, czy nie zauważyłeś, ale
on chyba mnie nie lubi – powiedział Kyungsoo unosząc brew. Baekhyun tylko
wzruszył ramionami ustępując mu z drogi. – To w takim razie co chciałeś
zaproponować? – zapytał, rozpakowując batona.
– Żebyś poszedł na siłownię –
powiedział Baekhyun. Kyungsoo spojrzał na niego krzywo. – Nie po to, by ćwiczyć,
oczywiście. Tobie już wystarczy –klepnął Kyungsoo w biceps.
– To po co?
– By patrzeć na plecy ćwiczących
ludzi.
– Nie będę łaził po siłowniach i
gapił się na cudze plecy.
– Dlaczego nie?
– Bo to chore.
– Oj, przestań – powiedział w końcu
Baekhyun, szarpiąc go za ramię.– Ja wiem, ty się wstydzisz i tak dalej, dlatego
pójdę z tobą – wypiął dumnie pierś. Kyungsoo zmierzył go od stóp do głów
powątpiewającym spojrzeniem. – Będę ćwiczył, a ty będziesz moim trenerem
osobistym czy kimś w tym stylu. Ja będę wylewał siódme poty, a ty oglądał plecy
– wyjaśnił z uśmiechem Baekhyun. Kyungsoo wyminął go, marszcząc brwi w
zastanowieniu. Od dawna chciał namalować coś na wyćwiczonych, umięśnionych
plecach. Zazwyczaj ze zgłoszeń przychodziły delikatne kobiety albo mężczyźni,
którzy byli wysocy i wąscy. Kyungsoo wziął łyk wody, a Baekhyun bez słowa szedł
obok niego. Już mógł sobie to wyobrazić. Szerokie ramiona, wąskie biodra, w
jego głowie powstawał idealny obraz na plecach o takich proporcjach. Odsunął
butelkę od ust i zakręcił ją.
– Dobra, niech tak będzie –
powiedział Kyungsoo, a Baekhyun zaklaskał w dłonie. Kyungsoo obejrzał się na
niego. – Ale przyznaj, że idziesz tam, bo chcesz znaleźć dziewczynę – dodał
Kyungsoo, a Baekhyun jęknął. – Wiedziałem – zaśmiał się Kyungsoo.
Następnego dnia Kyungsoo i Baekhyun
od samego rana wybrali się na siłownię. Wykupili bilet na godzinę i Baekhyun
wykonywał jakieś lekkie ćwiczenia, kiedy Kyungsoo rozglądał się po siłowni. W
taki sposób spędzili cały dzień, a pod wieczór Baekhyun wyglądał, jakby miał
umrzeć.
– Każ mi robić jeszcze raz brzuszki,
a wbiję ci każdy pędzel w uda – warknął Baekhyun, widząc Kyungsoo z matą w
ręku.
– Rozciągaj się – powiedział tylko
zmęczonym głosem. Może i nie pracował fizycznie tak jak Baekhyun, jednak lekkie
podekscytowanie tym, że uda mu się w końcu znaleźć to, czego szukał, powoli z
niego ulatywało. Pozostawała tylko nadzieja, że może znajdzie kogoś, kto chociaż
będzie miał ładne plecy. Jednak nikogo takiego nie znalazł przez cały dzień.
Ponieważ do
ostatniej siłowni dotarli przed dwudziestą trzecią, miła pani zza kontuaru,
która wyglądała, jakby miała ich za chwilę wyzywać, powiedziała, że mogą zostać
na siłowni ile chcą po opłacie za godzinę, bo „już mnie to nie obchodzi o tej
godzinie”. Jak się okazało była to siłownia całodobowa.
– Nie wierzę, że takie miejsca
istnieją – powiedział Baekhyun, siadając
na rowerku. – To jak całodobowe piekło –
syknął, opierając się na urządzeniu. Kyungsoo naprawdę mu współczuł, ale z
drugiej strony - kiedy Baekhyun ćwiczył w ciągu dnia, kilka kobiet zwróciło na niego
uwagę. Przez chwilę zastanowił się, czy mu to powiedzieć, ale postanowił zrobić
to kiedy już wyjdą; na poprawę humoru. Kyungsoo powiedział mu, ile ma
przejechać na urządzeniu i sam usiadł obok. W siłowni jak na razie widział
tylko dwie kobiety na bieżni, zwrócone plecami do nich. Kyungsoo westchnął,
kiedy nawet ich plecy, po dokładnych oględzinach, okazały się zwykłe. Malował
na takich nie raz. Kiedy Baekhyun skończył jeździć, oboje udali się do
stanowiska z ciężarkami i Baekhyun powtarzał po nim różne ćwiczenia. Kyungsoo
skupił się na swoim telefonie i na wiadomościach od mamy, kiedy Baekhyun mocno
pchnął go w ramię. Kyungsoo spojrzał na niego groźnie.
– Wybacz, trenerze – powiedział z
kpiną Baekhyun, unosząc ciężarki nad głową. – Ale może spojrzałbyś w lustro?
Czy moje plecy są proste?
Kyungsoo szybko
zrozumiał aluzję, patrząc na postacie odbijające się w lustrze. Jedną z nich
była niska kobieta z bardzo muskularnymi ramionami, ale Kyungsoo stwierdził, że
to chyba nie o tę osobę chodzi. Dopiero kiedy Baekhyun sapnął coś o sztandze,
Kyungsoo spojrzał w lustro w głąb sali, gdzie z przysiadu, ze sztangą na
ramionach, prostował się mężczyzna. Kyungsoo miał ochotę paść na kolana i
wykrzyczeć Alleluja, ale się
powstrzymał. Właśnie zobaczył te plecy, których szukał. Idealne plecy. Kyungsoo
przez chwilę obserwował, jak mięśnie pod skórą mężczyzny pracują za każdym
razem, gdy podnosił sztangę. Jeszcze do tego mógł ocenić te plecy bez
przeszkadzającego ubioru.
– I co? – sapnął Baekhyun. Kyungsoo
spojrzał na niego, zabierając mu z rąk ciężarki, nagle jakby rozdrażniony.
Baekhyun zachwiał się przez siłę, z jaką Kyungsoo wyrwał mu przedmioty z dłoni.
Kyungsoo złapał go za ramiona, a Baekhyun po chwili uśmiechnął się głupio.–
Zakochałeś się w tych plecach czy co?
– Chyba tak – odparł Kyungsoo, jakby
zamroczony.
– Jezu, to spytaj, czy możesz mu
pomalować na plecach – Baekhyun usiadł na ziemi. Kyungsoo dalej jednak stał w
miejscu. Baekhyun spojrzał na niego z ziemi i westchnął. – No dalej –
powiedział, pchając jego łydkę. – Nie wstydź się – warknął tak mocno pchając,
że Kyungsoo prawie wylądował na kolanach. Kiedy w końcu odzyskał równowagę,
spojrzał złowrogo na starszego i odwrócił się, a z nim Baekhyun, który cicho
gwizdnął.
– No ładnie. Jeszcze do tego jest
przystojny – powiedział Baekhyun, biorąc ręcznik do ręki. Kyungsoo miał ochotę
umrzeć.
– Idź za mnie – szepnął Kyungsoo.
– To nie ja chcę malować na jego
plecach – rzekł Baekhyun, a kiedy się obrócił, westchnął. Kyungsoo siedział na
ziemi i wyglądał, jakby zaraz miał się zmienić w smutną plamę. Baekhyun
nienawidził, kiedy w ciało jego zwykle stanowczego przyjaciela wchodziło to małe
stworzenie zwane lękiem. Westchnął więc i ruszył w stronę zakładającego
koszulkę bruneta, a Kyungsoo przyglądał mu się, wstając z podłogi. Baekhyun
zaczął wymachiwać rękami, a mężczyzna przed nim wydawał się być zmieszany i
lekko jakby zawstydzony. Kyungsoo widział jednak, że kiwa głową z uśmiechem i
wyciąga telefon z kieszeni torby. Kyungsoo stał teraz wyprostowany, napad lęku
w jego wnętrzu powoli się uspokajał, a Baekhyun właśnie do niego wracał
zadowolony. Mężczyzna nie patrzył za nim; odwrócił się plecami. Kyungsoo jeszcze
chwilę się im przyglądał. Baekhyun wcisnął mu do ręki swój telefon z numerem i
imieniem. Kyungsoo spojrzał w dół.
– Kim Junmyeon – mruknął, a Baekhyun
kiwnął głową. – Kocham cię, wiesz?
Baekhyun zaśmiał
się.
– Wiem, jestem najlepszym
przyjacielem na świecie – powiedział. Wypił zarówno swoją wodę jak i Kyungsoo,
po czym oboje udali się do wyjścia.
Kyungsoo nie
zadzwonił pod zdobyty przez Baekhyuna numer przez dwa tygodnie. Siedział w
swojej pracowni pochylony nad kartkami, szkicując. Cały czas wydawało mu się, że
każdy projekt w jego głowie nie pasuje na to, by narysować go na plecach
Junmyeona. Po dwóch tygodniach jednak poddał się i stwierdził, że po prostu
namaluje coś. Wysłał więc smsa, gdzie podał swój adres, imię i pytanie, kiedy
Junmyeon byłby wolny, by się z nim spotkać. Okazało się, że Junmyeon ma teraz
czas i może przyjść, więc Kyungsoo się zgodził. Zanim się obejrzał, usłyszał
dzwonek do drzwi, ale że był akurat w trakcie mieszania farb, czego nie mógł
przerwać, krzyknął tylko, by Junmyeon wszedł do środka. Kiedy skończył mieszać
farby i wyszedł z łazienki do salonu, który był też kuchnią i jego miejscem
pracy, przywitały go odziane w cienką, białą koszulę idealne plecy Jumnyeona.
Zatrzymał się na chwilę, oswajając się z nową sytuacją, po czym Junmyeon,
pewnie wyczuwając jego obecność, obrócił się i uśmiechnął niezręcznie. Także
zrobił to Kyungsoo. Ciche przedstawienie się. Znów milczenie.
– Nie wiedziałem, że rysujesz na
ludziach – powiedział po chwili Junmyeon, odwracając się do ściany, gdzie
znajdowały się zdjęcia. Kyungsoo spojrzał na niego zdziwiony.
– Baekhyun nie…
– Powiedział, że malujesz, ale nie
powiedział na czym. Powiedział, że chcesz malować mnie, a nie na mnie –
wyjaśnił ze śmiechem Junmyeon. Kyungsoo przez chwilę patrzył na niego uważnie.
Jego też mógłby namalować, stwierdził po chwili dokładnego przyglądania się
jego twarzy, co widocznie wywołało skrępowanie u Junmyeona.
– Wybacz, że tak patrzę, ale…
Próbuję dostrzec to, co na tobie namaluję – powiedział Kyungsoo. Odwrócił się,
by wziąć swoje pędzle. Junmyeon chwilę patrzył na niego w zastanowieniu. – Mam
nadzieję, że nadal mogę malować po tobie.
Junmyeon
wyglądał, jakby na moment się zawiesił, po czym kiwnął głową. Usiadł na obróconym krześle, które wskazał mu Kyungsoo, a następnie,
ściągnąwszy koszulę, odłożył ją na oparcie, na którym założył ręce. Kyungsoo
pierwszy raz w życiu zarumienił się, kiedy ktoś przed nim ściągał koszulę, a
widział to niejeden raz. Potrząsając głową, jakby próbował pozbyć się z niej
czegoś, Kyungsoo przysunął wózek z farbami do siebie. Spojrzał na profil
Junmyeona, który patrzył teraz przez wielkie okno. Mężczyzna wydawał się
spokojny, ale Kyungsoo widział po spięciu jego ramion, że trochę się denerwuje.
Kyungsoo westchnął, odkładając pędzle.
– Nie denerwuj się – powiedział, wstając
ze stołka, żeby ruszyć do kuchni. Junmyeon spojrzał na niego zaciekawiony. – Chcesz
coś do picia?
– Herbaty – odrzekł, prostując się.
Kyungsoo po chwili wrócił z dwoma kubkami, jeden wręczając Junmyeonowi i samemu
siadając na krześle naprzeciwko.
– Nie mogę malować, jeśli twoje
mięśnie są spięte. Kiedy je rozluźnisz, obraz się zniszczy – oznajmił Kyungsoo,
zanim Junmyeon zdążył go o to spytać. Mężczyzna spojrzał w dół na kubek, w
którym pływała silikonowa cytryna, będąca zaparzaczem. Kyungsoo miał pomarańcze
w swoim kubku. Przez chwilę oboje milczeli.
– Czym się zajmujesz, Junmyeon? –
zapytał Kyungsoo, zwracając na siebie uwagę mężczyzny.
– Prowadzę firmę architektoniczną –
powiedział szybko Junmyeon. Kyungsoo miał wrażenie, jakby Junmyeon zbyt często
odpowiadał na to pytanie.
– Zajmujesz się tylko… sztuką? –
spytał Junmyeon, znów zwracając spojrzenie na ścianę wypełnioną zdjęciami.
Kyungsoo powiódł wzrokiem za jego spojrzeniem.
– Tak, ale nie zawsze dostaję za to
pieniądze. Czasem muszę płacić tym, na których chcę malować – widząc zdziwienie
na twarzy Junmyeona, Kyungsoo zaśmiał się. – To się zdążyło dwa razy i byłem
bardzo zdesperowany, okay? Ale czasem są tacy ludzie, na których ja nie chcę
malować, a oni chcą, bym na nich malował. Wtedy jest trochę ciężko, lecz jakoś
muszę zarobić na farby.
– Ja czasem też nie chcę dla kogoś
rysować projektów, ale muszę, więc rozumiem – lekko uśmiechnął się Junmyeon. Po
chwili między nimi rozwinęła się rozmowa na tyle długa, by sprawić, że Junmyeon
w końcu się rozluźnił w towarzystwie Kyungsoo.
– Chyba powinieneś już założyć
koszulę, jest za późno, bym mógł zacząć malować – powiedział Kyungsoo z kuchni,
gdzie wkładał brudne naczynia do zlewu. Junmyeon lekko zaskoczony spojrzał na
koszulę, która, przewieszona przez oparcie, była całkowicie zapomniana przez
ostatnie godziny. Ze śmiechem zapinał właśnie ostatni guzik, kiedy Kyungsoo
wszedł do salonu.
– Ta dziewczyna naprawdę wytatuowała
sobie cale plecy? – zapytał Junmyeon, głową wskazując na fotografię. Kyungsoo
uśmiechnął się.
– Naprawdę. Miała świetne plecy do
malowania – przyznał, a Junmyeon spojrzał na niego z uniesioną brwią. – No co?
Niektórzy mają dobre plecy, a niektórzy nie.
– Moje plecy są dobre? – spytał
Junmyeon, a Kyungsoo zatrzymał się w drodze do stolika z farbami obok
Junmyeona. Spojrzał na niego uważnie, po czym kiwnął głową.
– Tak, są świetne.
Następnego dnia
Kyungsoo siedział w swoim salonie, czekając na Baekhyuna i gapiąc się na ścianę
z fotografiami. Czasami zastanawiał się, gdzie podziewa się dziewczyna z jego
obrazem wytatuowanym na plecach. Czy wyszła za mąż, tak jak chciała? Czy ma
dzieci i dom, taki o jakim mu opowiadała? Czy jednak jeździ po świecie, tak jak
chciała, ale nie była pewna, czy da radę? Marszcząc brwi, odwrócił się akurat w
tym momencie, w którym Baekhyun wszedł
do jego mieszkania.
– I jak poszło malowanie Junmyeona? –
zapytał Baekhyun, od razu zerkając w aparat leżący na stole, którym Kyungsoo
zawsze robił późnej zdjęcia. – Nie zrobiłeś zdjęcia czy co?
– Nic nie namalowałem – powiedział
Kyungsoo, wstając z krzesła.
– A to czemu? – zapytał Baekhyun.
– Denerwował się – rzekł tylko
Kyungsoo, a Baekhyun kiwnął głową.
– Umówiłeś się na kolejne spotkanie?
– Jeszcze nie – odpowiedział
Kyungsoo, nastawiając wodę na herbatę. – Zanim zapytasz czemu, to tyle, że
będzie pracował i napisze mi, kiedy będzie miał czas – wyjaśnił szybko Kyungsoo,
sypiąc cukier do jednego z kubków. Baekhyun gwizdnął.
– No to ładnie się poznaliście przez
ten czas, co? – zapytał, a Kyungsoo wzruszył tylko ramionami. Przez chwilę panowała
cisza, przerywana tylko stuknięciami w telefon przez Baekhyuna.
– Chciałbym malować na jego twarzy –
powiedział cicho Kyungsoo, nawet nie patrząc na Baekhyuna. Starszy spojrzał na
niego zaskoczony, po czym uśmiechnął się.
– Ostatni raz, kiedy chciałeś
malować czyjąś twarz skończyło się to na długoletnim związku – Baekhyun uniósł
brwi. Kyungsoo nie odpowiedział.
Następne
spotkanie z Junmyeonem miało miejsce tydzień później. Kyungsoo zaskoczony zobaczył
go przed swoimi drzwiami, bo nawet nie zadzwonił, by go uprzedzić. Jego
przystojna twarz wyrażała tylko i wyłącznie zmęczenie.
– Mam nadzieję, że masz czas? –
zapytał Junmyeon, jak zwykle uprzejmie. Kyungsoo kiwnął głową, wpuszczając go
do środka.
– Ciężki tydzień? – zapytał Kyungsoo,
idąc za mężczyzną.
– Bardzo męczący – powiedział.
– Nie chcesz może raczej pójść spać?
– zapytał Kyungsoo z troską w głosie. Junmyeon wyglądał jakby nie spał trzy
dni. Mężczyzna odwrócił się do niego ze zmęczonym uśmiechem.
– Czy teraz nie będzie ci łatwiej
malować? – spytał, rozpinając koszulę. Kyungsoo zmarszczył brwi, ale nie
powstrzymał go w żaden sposób, tylko ruszył po swoje farby. Kiedy wrócił,
Junmyeon był w tej samej pozycji, co ostatnio. Jedyne, co się różniło to jego
ramiona, całkowicie rozluźnione. Kyungsoo wyjrzał za okno, przez które również
patrzył Junmyeon. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi; mimo wszystko
Kyungsoo postanowił, że i tak będzie malował. Nawet przy sztucznym świetle, za
czym zbyt nie przepadał. Usiadł na stołku za Junmyeonem i, umoczywszy cienką szmatkę
w płynie dezynfekującym, zaczął przemywać plecy Junmyeona. Z pierwszym dotykiem
mężczyzna wzdrygnął się na chłód materiału, ale po chwili wsparł głowę na
rękach założonych na oparciu, wpatrując się przed siebie. Kyungsoo poczekał, aż
płyn wyschnie i zaczął beznamiętnie mieszać farbę patrząc się na plecy przed
nim. Szerokie ramiona, wąska talia, umięśnione barki. Jaki obraz zasługuje na
takie plecy?, zapytał sam siebie, a po chwili w jego głowie rozbrzmiała
odpowiedź.
Arcydzieło.
Zanim się spostrzegł,
dłoń w której trzymał pędzel zanurzyła jego koniec w jednej z farb i zetknęła
się w centralnym miejscu pleców Junmyeona, na środku jego kręgosłupa. A później
wszystko było rozmazane.
Wymiana farb,
zmiana pędzli,
zmazywanie,
poprawianie,
wygładzenie,
cieniowanie,
zapalenie
światła,
wyrzucenie
pędzla
malowanie
palcami.
Za każdym razem,
gdy jego palec dotykał skóry Junmyeona, mężczyzna przymykał na chwilę oczy.
Kiedy w jednym momencie Kyungsoo trafił swoim palcem między żebra, Junmyeon
lekko podskoczył, chyba wyrwany ze snu. Kyungsoo szybko drugą ręką uspokoił go,
kładąc ją nisko na biodrze, małym palcem zahaczając o pasek od spodni Junmyeona.
Kyungsoo, zbyt zagubiony w swojej pracy, nie zauważył jak bardzo intymny ten
gest wydał się dla Junmyeona. Junmyeon, dziwnie rozbudzony, położył swoją głowę
na ramionach, patrząc na księżyc za oknem. Kyungsoo nie odsunął swojej dłoni, jedynie
przysunął ją lekko w górę, by wyprostować zgarbione plecy Junmyeona.
Kyungsoo
skończył, kiedy na dworze zaczynało wschodzić słońce, a Junmyeon był pogrążony
w głębokim śnie. Kyungsoo wyjrzał za okno, wycierając dłonie, zanim jeszcze
rzucił pierwsze spojrzenie na swoje dzieło. Jednak najpierw spojrzał na Junmyeona.
Miał lekko uchylone usta, a jego włosy zasłoniły mu twarz. Kyungsoo złapał za
jeden z kosmyków, odgarniając go na bok, by przyjrzeć się mu lepiej. Westchnął, po czym spojrzał na jego plecy.
Obraz
przedstawiał drzewo z pniem tak długim, jak kręgosłup Junmyeona. Drzewo nie
miało liści, jedynie puste gałęzie, które jak pajęczyny ciągnęły się przez
łopatki Junmyeona, by w końcu zblednąć tak, by połączyć się z odcieniem skóry
mężczyzny. Tam, gdzie pień drzewa nie miał żadnych gałęzi, opadały powoli niewielkie
pióra. Kyungsoo nie mógł uwierzyć, że udało mu się je tak dokładnie narysować.
Z głębi rysunku wynurzały się motyle, jednak ich kontury były zamazane, jakby
próbowały wydostać się z ciała Junmyeona. Cały rysunek wydawał się starać
wydostać z jego wnętrza. Spod lewej łopatki Junmyeona chciał wydostać się
koliber, a z dołu jego pleców starały się wyrosnąć kwiaty. Na prawej łopatce
natomiast, ukryty za równymi liniami gałęzi i ich ostrych kątów, znajdował się
niezwykle jasny księżyc. Kyungsoo spojrzał na swój stolik i faktycznie użył
srebrnej farby, której zazwyczaj nie brał pod uwagę, ze względu na jej
metaliczny blask. Kyungsoo wstał, by móc się temu przyjrzeć z daleka. Obraz
wyglądał jak chaos złożony z natury i kształtów geometrycznych, jednak wszystko
tak dziwnie idealnie do siebie pasowało, że Kyungsoo nie mógł powstrzymać
głupiego śmiechu, jaki wydostał się z jego ust. Nie wierzył, jak te gałęzie są
niewyobrażalnie długie i zawiłe na szerokich ramionach Junmyeona. Spadające
pióra mogły być piórami kolibra, ale jednak łączyły się z tym drzewem, dając
iluzje spadających liści na te kwiaty, które chciały pokazać się tak bardzo na
plecach mężczyzny.
Kyungsoo miał
ochotę szarpnąć Junmyeona i zaciągnąć go do wielkiego lustra, by on też mógł to
zobaczyć, ale nie zrobił tego. Mimo że w tyle jego głowy głos mówił mu, że
powinien go obudzić, pokazać mu to dzieło i kazać iść spać, chociażby na
kanapie, Kyungsoo nie obudził go. Praktycznie zwlekł go z krzesła prosto na
jego kanapę. Junmyeon jedynie zmarszczył brwi w momencie, kiedy Kyungsoo go
podnosił i opuszczał na kanapę. Postanowił zrobić kilka szybkich ujęć z daleka
i dokładnych detali na wszelki wypadek, gdyby Junmyeon się obudził i obrócił na
plecy, ale miał nadzieję, że tak się nie stanie i sam udał się do swojej
sypialni, by na chwilę odpocząć.
Kyungsoo wstał
po kilku godzinach snu. Zsunął się z łóżka, przecierając twarz dłońmi, by po
chwili zauważyć, że nadal była na nich farba. Po krótkiej wizycie w łazience
Kyungsoo udał się do kuchni, gdzie przygotował śniadanie. Junmyeona obudziło
ciche pikanie ekspresu do kawy. Ostrożnie usiadł na kanapie, a przed nim
pojawił się Kyungsoo z kubkami w obu dłoniach. Junmyeon z cichym podziękowaniem
wziął jeden z nich. Potem Kyungsoo kazał mu stanąć w wyznaczonym miejscu i
zaczął robić zdjęcia, a gdy skończył, zabrał go do swojej sypialni i ustawił
plecami do wielkiego lustra. Zaraz po tym w jego ręku znalazło się trochę
mniejsze i Junmyeon pierwszy raz mógł zobaczyć co zostało stworzone na jego
plecach.
Z pierwszym
zerknięciem jego całe ciało zesztywniało ze strachu, że farba zaraz poodpada z
jego pleców. Dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu się swoim plecom dostrzegł
on wszystkie te drobne detale ukryte w pięknym obrazie. Junmyeon był w tak
wielkim szoku, że bał się, że zostanie tutaj, przed lustrem Kyungsoo, do końca
swoich dni, nie będąc w stanie napatrzeć się na to, co na jego ciele stworzył
Kyungsoo. Nie mógł uwierzyć, że na jego plecach został namalowany tak piękny
obraz. Przez chwilę zastanawiał się, czy ciężko by mu się żyło bez mycia pleców
i jak noszenie ubrań wpłynęłoby na stan tego rysunku. Moment później odepchnął
te myśli na bok, po prostu patrząc.
Kyungsoo stojący
obok Junmyeona przyglądał się zmianom w mimice twarzy mężczyzny. Widział szok i
zaskoczenie, a potem nagle długo, długo nic, jakby Junmyeon przestał w ogóle
myśleć. Następnie na jego twarzy pojawił się podziw, na co Kyungsoo uśmiechnął
się lekko.
– To jest niesamowite – szepnął
cicho Junmyeon, dalej nie odrywając wzroku od odbicia swoich pleców. Kyungsoo
kiwnął na to tylko głową, czując jak głos ugrzązł mu w gardle, choć sam nie
wiedział czemu. Niespodziewanie Junmyeon odwrócił wzrok od lustra, by spojrzeć
na Kyungsoo, który uniósł tylko brew, widząc że Junmyeon chce o coś spytać,
jednak ciężko przechodziło mu to przez gardło.
– Czy… chciałbyś kiedyś jeszcze coś
na mnie namalować? – zapytał, a Kyungsoo uniósł brwi, w zdziwieniu bezwiednie
otwierając usta.
– …tak – odparł zachrypniętym głosem,
jakby wczorajszą noc przeżył krzycząc w niebogłosy, a nie malując na czyichś
plecach. Junmyeon tylko się uśmiechnął.
– Wow, Kyungsoo, po prostu wow – stwierdził Baekhyun, gdy wpadł do
mieszkania Kyungsoo tego samego dnia wieczorem. Właśnie przeglądał na
komputerze zdjęcia obrazu na plecach Junmyeona i starał się wybrać te najlepsze
do wydruku, ale jakoś nie mógł zrezygnować z żadnego z ponad dwudziestu zdjęć.
– Skup się, to musi być maksymalnie
dziesięć – powiedział Kyungsoo, siadając
obok niego.
– Ale jakim cudem udało ci się
umieścić tyle detali? Czym ty to malowałeś, ręką? – zapytał, przeskakując z
jednego zdjęcia na drugie.
– Tak – odparł tylko Kyungsoo, a
Baekhyun spojrzał na niego zaskoczony. – Co?
– Nie, nic, no ale od kiedy ty
malujesz dłońmi? Ty nie malujesz dłońmi, bo wtedy musisz dotykać obcych ludzi, a
ty nie lubisz dotykać obcych ludzi – zaczął szybko Baekhyun, po czym nagle
przerwał i uśmiechnął się w taki sposób, że Kyungsoo zaczął się bać. – Ach… Rozumiem.
– powiedział tylko, wracając do zdjęć.
– Niby co? – zapytał głupio
Kyungsoo.
– Ja wiem co, ty wiesz co, tylko
Junmyeon nie wie co, ale się dowie – odrzekł tylko Baekhyun, a Kyungsoo miał
wielką ochotę go udusić.
– Nie no, ale facet ma niezłe plecy –
dodał z uznaniem Baekhyun, a Kyungsoo w ostatniej chwili powstrzymał się przed
krzyknięciem „PRAWDA?!”. Baekhyun raczej to zauważył, ale nic nie powiedział.
Przez chwilę panowała cisza, gdy Baekhyun starał się wybrać odpowiednie
zdjęcia.
– Zapytał mnie, czy nie chciałbym
czegoś jeszcze na nim narysować – powiedział nagle Kyungsoo.
– Junmyeon tak powiedział? – zapytał
Baekhyun, a Kyungsoo spojrzał tylko na niego. –
No to super.
– To nie super, bo ja nie wiem, co mogę
na nim narysować, a on już do mnie napisał, czy coś wymyśliłem. Jedyne , co
wymyśliłem, to obraz na jego twarzy – wyjaśnił z westchnięciem Kyungsoo.
– Nad tym też się nie zastanawiałeś,
a zobacz co ci wyszło – powiedział tylko Baekhyun. Kyungsoo chciał mu coś
odpowiedzieć, ale nie miał żadnego kontrargumentu, więc tylko ściągnął brwi. –
Oj przyznaj, że na niego lecisz. Będzie ci łatwiej – zaśmiał się Baekhyun, po
czym otrzymał dość silne uderzenie w tył głowy od Kyungsoo.
Kyungsoo wiedział,
że się wkopał w momencie, kiedy Baekhyun pokazał na Junmyeona w tej głupiej
siłowni. Już wtedy wiedział, że jest po nim.
Baekhyun zawsze uważał, że do
Kyungsoo ciężko się jest zbliżyć, jeśli on nie znajdzie w tobie czegoś, co może
go zachwycić. Kyungsoo z czasem przyznał mu rację. Nie, że był jakiś aspołeczny,
tylko większość ludzi po prostu nie była na tyle interesująca, by utrzymywać z
nimi dłuższe lub głębsze kontakty. Jedyny sposób w jaki Baekhyunowi udało się
zostać wieloletnim przyjacielem Kyungsoo był fakt, że uważa on, że w pewien
sposób Baekhyun jest piękny i jego dłonie też są piękne, więc Kyungsoo miał
kiedyś krótką fazę malowania na dłoniach Baekhyuna.
Gdy chodziło o
miłość było jeszcze gorzej. Kyungsoo w swoim życiu zakochał się dwa razy.
Pierwszy raz w dziewczynie ze studiów, która była czasem modelką podczas jego
zajęć ze sztuki. Mimo niechęci Kyungsoo do płótna oraz kartek, ją malował
najlepiej jak tylko potrafił, a i ona uważała, że maluje ją najlepiej ze
wszystkich. To na niej namalował swój pierwszy obraz, kiedy któregoś dnia ich
pierwszego miesiąca razem zasnęła z nogami na jego kolanach i Kyungsoo
narysował na jej łydkach skomplikowane wzory i odlatujące ptaki. Była
zachwycona. Odeszła prawie od razu po tym, jak Kyungsoo ukończył studia i nagle
zdał sobie sprawę, że nie wie, co może robić w życiu prócz malowania. Ona
uważała, że z tego nie wyżyje, więc po intensywnej kłótni zniknęła. Kyungsoo
potem widział ją raz, po ponad roku, w supermarkecie. Była kasjerką. Ale nie
stanął w jej kolejce. Poszedł do innej i w tamtym momencie znalazł swoją drugą
miłość.
Był to młody chłopak na studiach, o
rysach twarzy tak pięknych, że Kyungsoo miał ochotę go dotknąć, by sprawdzić,
czy jest prawdziwy. Po miesiącach chodzenia do tego samego sklepu, po staniu
godzin w kolejce do jego kasy i krótkich rozmowach podczas kasowania jego
produktów, Kyungsoo jakimś głupim szczęściem spotkał go w innym sklepie, gdzie
chłopak go rozpoznał, a ich rozmowa przedłużyła się na tyle, by wkurzyć
klientów za nimi. Przeniosła się ona później do kawiarni i, nim Kyungsoo się
obejrzał, ten chłopak siedział na krześle przed nim, a jego plecy były smukłe,
delikatne i piękne. Kyungsoo wtedy odkrył, jakie dzieła można tworzyć na
plecach; oraz na twarzy, bo Kyungsoo nie mógł przepuścić okazji, by nie
pomalować takiej twarzy. Był bardzo zakochany, ale ten chłopak skończył studia
i dostał propozycję pracy za granicą. Widział, jak bardzo się wahał nad tym,
czy zostawić Kyungsoo czy nie, a nawet pytał go, czy by z nim nie pojechał. Gdy
widział na jego twarzy to lekkie załamanie na myśl, że ma porzucić jego albo tę
wielką szansę, Kyungsoo nie mógł na to patrzeć. Kazał mu tam pojechać i, mimo
tego że chłopak chciał utrzymać związek na odległość, Kyungsoo wiedział, że to
nie dla niego. I znów został sam. Puentą tego wszystkiego jest to, że Kyungsoo
zawsze zakochiwał się w swoich muzach. Gdy spotkał ją i jego, malował tylko na
ich ciałach, oni dawali mu inspirację pięknem ich wyglądu i ich wnętrza. Więc
gdy Kyungsoo zobaczył Junmyeona i poczuł napływ inspiracji i chęci namalowania
czegokolwiek na każdej udostępnionej mu przez Junmyeona części ciała, po prostu
wiedział, że to koniec.
Kyungsoo nie
pisał Junmyeonowi na temat spotkania. Pisał do niego na temat innych rzeczy. Co
lubi robić, gdzie się urodził, o rodzinie i o wszystkie jego ulubione rzeczy.
Junmyeon też o nie pytał. Pytał o przyjaciół Kyungsoo, bo chciał ich poznać; pytał
o różne inne rzeczy, na których temat Kyungsoo zazwyczaj nie rozmawiał, ale
skoro wiedział już, że się zakochał, miał to gdzieś. Jedyne czego się bał to
to, że Junmyeon być może nie lubi go tak jak on lubi jego. Może jest
homofobem?, zapytał raz sam siebie, ale nie mógł sobie wyobrazić, by ktoś tak
miły jak Junmyeon mógł obrażać innych ludzi z takiego względu. Mimo wszystko
starał się trzymać dystans i ilekroć Junmyeon pytał go o spotkanie – nie
malowanie – Kyungsoo nie zgadzał się, mówiąc, że jest zajęty. A nie był. Ale
tak było na razie lepiej.
O siódmej rano
pewnej soboty z lóżka wypłoszyło Kyungsoo głośne i natarczywe pukanie. Na samym
początku pomyślał, że to Baekhyun, ale Baekhyun o siódmej rano nie wstałby z
lóżka z własnej woli, nawet jakby mu zapłacili. Trochę niepewnie uchylił swoje
frontowe drzwi, by zobaczyć za nimi Junmyeona. Nie wyglądał na zmęczonego. Ani
na zaspanego. Wyglądał, jakby nie spał już od godziny i był gotowy na dzień
pełen niespodzianek, ale takich miłych. Za to Kyungsoo wyglądał jak zombie i do
tego był półnagi. Zmierzył Junmyeona od góry do dołu. Zatrzymał się dłużej na
rękach w kieszeniach spodni, co wydawało mu się nie pasować do postawy
Junmyeona, zanim głośno zamknął drzwi i popędził do szafy. Junmyeon delikatnie
uchylił drzwi, zaglądając do środka.
– Kyungsoo? Mogę wejść?! – krzyknął.
– Tak, tak, jasne. Wchodź! –
odkrzyknął Kyungsoo, uderzając głową o drzwi od szafy i przeklinając siebie w
myślach.
– Wybacz, że cię obudziłem –
powiedział na wstępie Junmyeon, kiedy Kyungsoo w miarę ogarnięty pojawił się w
salonie.
– Nic się nie stało – machnął
zbywająco ręką, wchodząc do kuchni. – Co cię do mnie sprowadza? – zapytał,
wlewając do kubków kawę.
– Ty – powiedział szybko Junmyeon, a
Kyungsoo uniósł zaskoczony brwi. – Och, no weź. Myślisz, że jestem taki głupi,
że gdy ignorujesz moje pytania, ja to uważam za normalne? – spytał Junmyeon, a
Kyungsoo poczuł, jak na jego policzki wstępują lekkie rumieńce.
– Nie, ja-- – zaczął.
– Nie, nieważne już. Przyszedłem, bo
stwierdziłem, że tak będzie ci łatwiej po prostu zacząć malować – powiedział
Junmyeon, upijając łyk kawy. Kyungsoo dalej patrzył na niego w szoku. – Co?
– Nic – odparł Kyungsoo, odstawiając
swój kubek i wstając, by postawić krzesło na środku salonu. – Siadaj więc –
powiedział Kyungsoo. Junmyeon uśmiechnął się, ściągając swoją koszulę, ale tym
razem Kyungsoo już się nie obrócił. Junmyeon usiadł na miejscu, a Kyungsoo
zaraz za nim i bez słowa zaczął malować. Junmyeon czuł każde pociągnięcie
pędzla, ale mimo to niezbyt wychodziło mu zobrazowanie sobie tego, co rysował
Kyungsoo. Jedyne, czego Junmyeon był pewien, to długa linia, jaką Kyungsoo narysował
wzdłuż jego kręgosłupa. Reszta była dla niego niewiadomą.
– Junmyeon? – zapytał Kyungsoo,
kiedy do ukończenia kolejnego obrazu pozostało tylko kilka minut. Mężczyzna
mruknął pod nosem, dając znać, że słucha. – Mogę namalować coś na twojej
twarzy? – spytał Kyungsoo. Junmyeon znieruchomiał całkowicie, chyba nawet nie
oddychał przez kilka sekund.
– Tak – powiedział cicho. Kyungsoo
miał ochotę skakać ze szczęścia, ale powstrzymał się i zamiast tego narysował
ostatnią prostą linię, po czym wyprostował się.
– Skończone – oznajmił. Junmyeon
podniósł głowę i spojrzał na niego.
– Tak szybko? – zapytał. Wstał i
poszedł do sypialni za Kyungsoo.
– Ten ma mniej szczegółów –
powiedział tylko Kyungsoo, podając mu lusterko. Na plecach Junmyeona widniało
teraz kilkadziesiąt linii prostych, tworzących geometryczny obraz tak idealnie
równy, że Junmyeon zastanawiał się, czy Kyungsoo nie używał w jakiś sposób linijki.
Z połączenia linii powstawały trójkąty, prostokąty i romby. Łączyły się ze sobą,
przechodziły przez siebie, a czasem gdzieś w środku znajdowała się mała kropka,
która, gdy się lepiej przyjrzeć, była kwadratem. Ale to dzieło zajmowało tylko
połowę pleców Junmyeona. Poza linią narysowaną przez całą długość kręgosłupa
Junmyeona na lewej stronie narysowane zostało mnóstwo takich małych kwadracików,
które, jak się na nie dłużej patrzyło, zdawały się tworzyć jakiś wzór, ale
Junmyeoin nie mógł ustalić jaki; gdy tylko mrugnął, on znikał i pojawiał się
inny.
– Niesamowite – szepnął cicho, a
Kyungsoo uśmiechnął się. Złapał go za ramię, by odciągnąć go od lustra. Po
zrobieniu zdjęć Kyungsoo rozłożył na kanapie biały materiał i usadził na nim
Junmyeona, po czym kazał mu zamknąć oczy i zaczął rysować.
Kiedy Junmyeon
poczuł dłoń Kyungsoo na swojej twarzy, drgnął zaskoczony, ale po chwili
znieruchomiał i pozwolił, by Kyungsoo robił swoje. Cała twarz Junmyeona była
biała, nie licząc ust, które nie zostały pokryte żadną farbą, a dookoła nich
namalowane zostały delikatnie różowe, prawie identyczne jak barwa ust, linie,
które wyglądały jak pęknięcia. Na lewym policzku Kyungsoo zmazał odrobinę farby
i obrysował czystą skórę tą różową farbą tak, że wyglądało to jakby kawałek
maski odpadł z twarzy Junmyeona. On sam nie mógł się napatrzeć. Kyungsoo wrócił
z łazienki po umyciu dłoni, a on dalej patrzył w swoje odbicie, nawet gdy
Kyungsoo robił mu zdjęcia. To było takie zwyczajne ujęcie typowej metaforycznej
maski człowieka, jednak Junmyeon nadal nie mógł pojąć, jak fantastycznie to
może wyglądać. Kiedy nagle z jego reki zniknęło lustro, spojrzał zaskoczony na
Kyungsoo, który z uśmiechem odłożył je na stół.
– Uważaj bo się jeszcze zakochasz –
powiedział. Junmyeon nie odpowiedział. Jedyne, co zrobił to zbliżył się na tyle
blisko i na tyle gwałtownie, że gdy jego usta dotknęły Kyungsoo, miał wrażenie,
że ta siła zrzuci go za chwilę z krzesła. Gdy Junmyeon zaczął się odsuwać, to
Kyungsoo był tym, który złączył ich
usta. Coś uderzyło w Kyungsoo. Fakt, że Junmyeon najbardziej ze wszystkich
swoich poprzednich muz podziwiał jego dzieła; to, że w ogóle go pocałował, albo
może to, że tak bardzo chciał, by Kyungsoo na nim malował. Nie wiedział
dokładnie, ale to coś sprawiło, że po sekundzie Kyungsoo siedział na jego
kolanach, swoje dłonie miał wplątane w jego brązowe włosy, a dłonie Junmyeona
mocno zaciskały się na jego biodrach. Gdy Kyungsoo przesunął swoją dłoń na kark
Junmyeona, nagle zastygł i otworzył oczy, odskakując. Junmyeon spojrzał na
niego zaskoczony, a gdy Kyungsoo pociągnął go do pionu, nagle zrozumiał. Na
białym materiale odcisnął się rysunek Kyungsoo. Idealnie, każda linia w każdą
linię, każdy kwadrat, wszystko. Kyungsoo, ciężko oddychając, ściągnął materiał
z kanapy i delikatnie położył go na ziemi, tak by światło wpadające z okien
oświetlało obraz. Kiedy się obrócił w stronę Junmyeona, na jego twarzy widniał
taki uśmiech, że Junmyeon zaczął się śmiać, a zaraz za nim dołączył Kyungsoo.
Po chwili jednak ich śmiechy umilkły, bo Junmyeon znów stał przed Kyungsoo z rękami
na jego policzkach i scałowywał z jego ust resztki uśmiechu.
No więc oto jest! Opowiadanie! Yey...!
G.G
Najs <3 Daję mocnego lajka, jest super
OdpowiedzUsuńWspaniały fanfic, aż mi cieplutko na serduszku! <3
OdpowiedzUsuńps. nominowałam Cię do Liebster Award :3
http://take-my-heart-kpoplovers.blogspot.com/2016/04/information-part.html
Jestem pod wielkim wrażeniem twojego talentu. Twoje wszystkie prace są tak pięknie i tak szczegółowo napisane, że aż brak mi słów. Po prostu pozazdrościć takiego talentu. Oby szło ci dalej tak dobrze:*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam<3
Dziękujmy za kogoś takiego jak Ty. Boże, cudowne. Jestem tu od niedawna, a przeczytałam chyba wszystko. I zdecydowałam, że napiszę komentarz tutaj. I powtarzam, cudowne. Każde opowiadanie. Masz ogromny talent. Mnie każde Twoje opowiadanie zaskakuje, wzrusza, zadziwia albo działa tak, że siedzę po nocy i czytam. XD
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twoją twórczość, bo jest najlepsza w całym, calutkim internecie!
Kolejne świetne opowiadanie. Od dawna czytam Twojego bloga, ale dzisiaj postanowiłam napisać ten komentarz, zwłaszcza, że od dłuższego Cię tu nie ma. Chcę podziękować za tak piękne opowiadania, które czytam z przyśpieszonym tętnem. Dziękuję za to i nie mogę się doczekać kolejnych, bo innych blogów nie czytam.
OdpowiedzUsuńCzy coś się dzieje?
OdpowiedzUsuń