Tytuł: "Bądź ze mną..."
Gatunek: fluff, romans, AU
Paring: KaiSoo z przebłyskami TaoRis(EXO)
Autor: Gomili.Giza
Korekta by Chibi
Wstać. Ubrać się. Wziąć prysznic. Zjeść śniadanie. Wyjść.
Dzień jak co dzień. Szkoła była najważniejsza rzeczą w życiu Do Kyungsoo. Dobre
oceny były najważniejsze dla rodziców Kyungsoo tak samo mocno jak samo dobro
ich jedynego dziecka. Chłopak nie chciał ich zawieść, więc uczył się najlepiej
jak potrafił czując dumę z radości jego rodziców. Z uśmiechem wyszedł z domu
żegnając się z rodzicami na progu. Kiedy zamykał bramkę odgradzającą jego dom
od reszty ulicy, zerknął szybko przez ramie na dom na przeciwko. Jak
zwykle wychodził dużo wcześniej do szkoły. Drzwi uchyliły się w domu na
przeciw. Wyszedł z niego wysoki chłopak o ciemnej karnacji. Na siebie miał
zrzuconą tyko rozpiętą kurtkę, a na ramieniu zawieszoną torbę. Na głowę miał,
ledwo naciągniętą czapkę. Biegiem ruszył w stronę szkoły spoglądając przelotnie
w stronę Kyungsoo, na co chłopak zanurzył głowę w futrzanym kapturze kurtki i
ruszył w stronę szkoły, tuż za śpieszącym się chłopakiem.
W klasie siedział już od kilku minut studiując swój zeszyt
od matematyki. Po chwili zaczęła się lekcja. Jak zwykle poszedł zrobić zadanie
domowe na tablicy. Zgłaszał się do trudnych przykładów. Dlatego ludzie z klasy
go lubili. Nie był jakimś tam zwykłym kujonem, który podlizywał się nauczycielom,
wkopywał innych w zadania domowe, czy przypominał o sprawdzianach. Sam ich nie
lubił. Ludzie z klasy byli mu wdzięczni, kiedy mogli odetchnąć spokojnie
wiedząc, że Kyungsoo zrobi to zadanie. A on lubił wdzięczność tych ludzi. W
zamian za to miał chociażby z kim porozmawiać na przerwach. Tym razem stał przy
szafkach na korytarzu i rozmawiał ze swoim w gruncie rzeczy jedynym
przyjacielem- Zitao. Mimo iż chłopak był chińczykiem, mieszkał w Korei już
dobre parę lat i radził sobie całkiem nieźle.
- Hyung…dzięki Bogu, że ogarniasz matmę- zaśmiał się chłopka
opierający się o szafkę. Znów się spóźnił. Nie usłyszał dzwonka w sali
tanecznej. Na sobie miał trochę przepocony podkoszulek, ale wyglądał jak
zadowolona panda. Na Tao ludzie zwykli mówić, że wygląda jak panda, ale chłopak
nie maił im tego za złe. Kyungsoo zaśmiał się.
- Masz szczęście, że matematyczka cię uwielbia- powiedział
rozbawiony.
- Wszyscy kochają pandy- odparł z szerokim uśmiechem, a
starszy jedynie uśmiechnął się kręcąc głową. Po chwili podeszła do nich
Sunyoung, na którą wszyscy mówili Luna. Dziewczyna szturchnęła zaczepnie Tao w
ramie.
- Oppa…powinieneś się przebrać, bo się przeziębisz-
powiedziała marszcząc niezadowolona brwi.
- Oj tam nic mi nie będzie nuna- mruknął chłopak. Kyungsoo
zawsze zastanawiał się, które z nich jest starsze, ale nigdy nie śmiał zapytać
o wiek Luny.
- Nie będę ci przynosić lekcji jak zachorujesz- mruknęła
niezadowolona składając ręce na piersi.
- To nie! Hyung mi przyniesie- mruknął.
- Chciałbyś- powiedział Kyungsoo z głupim uśmiechem, a Tao
tylko zmarszczył brwi. Po chwili Luna zaczęła nieznacznie podskakiwać, a
Kyungsoo i Tao tak samo zaskoczeni spojrzeli na dziewczynę.
- Idzie, idzie, idzie!- piszczała cicho podskakując. Większość
dziewczyn zaczęła wykonywać albo nieskoordynowane ruchy, skacząc tak jak Luna,
chować się za książkami albo zwyczajnie się gapiła. I Kyungsoo dobrze wiedział
co to oznacza. Wziął głęboki wdech i odwrócił głowę w stronę, w którą, z głupim
uśmiechem, gapił się Tao, a tam gdzie Luna próbowała zatrzymać swoje
rozentuzjazmowane spojrzenie. Spojrzał najpierw na niezwykle wysokiego blondyna
z poważną miną i rękoma wciśniętymi w kieszenie. Był przystojny i wyglądał jak
prawdziwy model. Kiedy odgarnął ręką grzywkę z oczu, Luna cicho syknęła pod
nosem. Tak jakby ją to zabolało. Oczy Kyungsoo szybko jednak przeniosły się na
postać obok. Trochę niższego chłopka o ciemnej karnacji, ciemnych czekoladowych
oczach i czarnych włosach. Był ubrany podobnie do Tao. Jego koszulka także był
delikatnie przepocona, spodnie ledwo trzymały się na kościach biodrowych a
torba miarowo obijała się o jego udo. Aktualnie rozglądał się jakby kogoś
szukał. Kiedy oblizał spierzchnięte usta serce Kyungsoo zatrzymało się a on
poczuł, że się rumieni. Odwrócił się twarzą do otwartej szafki jakby uparcie
czegoś w niej szukając. Jedynie w lusterku dostrzegł dwójkę przystojnych
chłopaków, która właśnie go mijała. Oczy niższego chłopka wpatrywały się
uporczywie w jego oczy odbijające się w lustrze, dopóki nie zniknęli za
zakrętem. Załapał się szafki. Czuł się wyczerpany.
- Boże, kiedyś zejdę na zwał na sam ich widok, ja wam mówię,
będziecie mnie szmatą z podłogi wycierać- zaczęła piszczeć Luna, a Tao
szturchnął ją wskazując głową na lekko oszołomionego Kyungsoo.
- Biedny D.O- chłopak jęknął na przezwisko i odwrócił się do
przyjaciół.
- Ale spaliłeś buraka stary!- zakrzyknął Tao, za co dostał i
od Luny i od Kyungsoo.
- Sam jesteś stary wyleniała pando- mruknął cicho starszy
chłopak, a Tao zrobił urażoną minę. Luna tylko się zaśmiała.
- Kyungsoo i jego problemy z Kim Jonginem. Uwielbiam to-
zaśmiała się dziewczyna.
- O moich problemach to nikt nie gada- burknął Tao.
- Bo twoje problemy z Wu Fanem nie istnieją- mruknęła Luna.
- Też fakt. Ja to mam farta- powiedział z wyszczerzem
chłopak, za co znów oberwał. Zadzwonił dzwonek. Czas na angielski. D.O nie
znosił angielskiego, szło mu z nim najgorzej. Nawet Tao, który odbywał korki
(Kyungsoo nie wchodził w szczegóły w jaki sposób się one odbywały) z
angielskiego razem z Wu Fanem, nie był mu w stanie pomóc. Skaza na idealnych
ocenach Kyungsoo. Kiedy nadszedł lunch, D.O razem z Tao i Luną jak zwykle
usiedli na trawniku, na błoniach szkoły. Na jednym z pagórków mieli wspaniały
widok na boisko do koszykówki. D.O uwielbiał to miejsce. Mógł bezkarnie
obserwować Jongina. Kiedy skacząc wysoko, wrzucał celnie piłkę do kosza. Jak
biegnie. Krzyczy. Upada. Podnosi się. Pije wodę. Śmieje się. Rozrabia. Widział
dokładnie jak podczas rozciągania jego mięśnie ukryte, pod pociągająco ciemną
skórą, napinają się. Jak pot spływa po jego ciele wsiąkając w cienki materiał
koszuli. Jak oblizuje usta zmęczony. Jak uśmiecha się zadowolony. Wszystko.
Widział wszystko. Czasem czuł się nawet jak jakiś podglądacz. Ale pocieszała go
myśl, że pewnie cała damska część szkoły robiła to samo. Było mu z tym lepiej.
Tym razem jednak, podczas krótkiego treningu koszykówki, w której zawsze brał
udział Jongin jego trener zatrzymał go i zaczął mówić mocno gestykulując. Mina
chłopak nie była zadowolona, ale skłonił się mężczyźnie i zwyczajnie usiadł na
ławce. Jak nigdy dotąd.
- O! Czemu Kai nie gra?- zapytała Luna siadając z powrotem.
Musiała wybiec poza tren szkoły żeby kupić ulubioną bubble tea. Kiedy chodziło
o to by biec na lekcje, bo inaczej się spóźnia, Luna szybko się męczyła.
Natomiast pokonanie prawie pół kilometra po zwykły napój zajmował jej mniej niż
dwie minuty.
- No właśnie nie wiem…- Tao wyciągnął telefon, który zaczął
dzwonić. Luna zajrzała mu przez ramię i zaśmiał się.
- Oh…twój chłopak dzwoni oppa.- powiedziała, a D.O tylko się
uśmiechnął. Tao niewzruszony odebrał telefon i zaczął rozmawiać po chińsku.
Tak, na pewno rozmawiał z Wu Fanem. Kiedy się pożegnał spojrzał na Kyungsoo.
- Czemu tak patrzysz?- zapytał.
- Nie uciekniesz, co nie?- zapytał. D.O zmarszczył nos, ale
kiedy miał zapytać o co chodzi, Tao już stał. A z nim Luna . Więc on też wstał
i…na prawdę chciał uciec. Nie to, że przestraszył się prawie dwumetrowego
chińczyka, który z bliska wyglądał bardziej przyjaźnie niż mu się wydawało.
Nie, nie. Tu nie szło o Krisa. Chodziło o Jongina który gapił się tymi swoimi
wielkimi, czekoladowymi oczami, tak głębokimi i pięknymi prosto…prosto na
niego, na Kyungsoo.
- Hyung na pewno się zgodzi- powiedział Tao, znienacka
przytulając D.O. To pozwoliło oderwać wzrok od przeszywającego spojrzenia
ciemnoskórego chłopka. Spojrzał zaskoczony na wiszącego mu na ramieniu chłopak.
- Słucham?- spytał.
- Lubisz pomagać innym hyung- powiedział, kiwając głową Tao.
- No i co?- zapytał trochę nie rozumiejąc. Z boku Luna
śmiała się zginając w pół. Bał się odrobinę to źle wróżyło.
- Kyungsoo-shii.- D.O spojrzał na Krisa. Blondyn uśmiechał
się do niego przyjacielsko, co był zaskakująco urocze.- Mamy do ciebie wielka
prośbę. Chodzi o to, że niektórzy z nas słabo radzą sobie z niektórymi
przedmiotami. Dałbyś rade trochę nam pomóc?- zapytał. D.O zadarł delikatnie
głowę do góry by spojrzeć mu w oczy.
- No pewnie h-hyung. A o kogo dokładnie chodzi?- zapytał, a
Kris zrobił to czego D.O się bał. Poklepał po ramieniu Kai, który skłonił się
delikatnie Kyungsoo, dalej nie spuszczając z niego przeszywającego spojrzenia.
- Proszę hyung, byłbym wdzięczny gdybyś mi pomógł-
powiedział dalej w delikatnym skłonie. Tego D.O się nie spodziewał.
Kiedy wrócił do domu jego, odrobinę wyłupiaste oczy wydawały
się wręcz wylatywać z orbit. Miał udzielać korepetycji Kim Jonginowi. Kai.
Kkamjong. Cholernemu chłopakowi, który zawrócił mu w głowie jednym spojrzeniem.
Jego rodziców znów nie było w domu. Kyungsoo oparł się o blat stołu wyglądając
przez okno w kuchni. Prosto na dom Jongina. Chłopak właśnie doczłapał się do
domu kopiąc w furtkę by ją otworzyć. Nacisnął na klamkę lecz ta nie ustąpiła.
Zapukał. Nic. Zadzwonił, znów nic. Spuścił załamany głowę. Rozejrzał się i
usiadł na stopniu przed drzwiami frontowymi. Wyglądało na to że zapomniał kluczy.
Na dworze było zimno, a on miał tą swoją bluzę i przepoconą koszulkę. Kyungsoo
przygryzł wargę. No prędzej umrze niż zaprosi go do domu. Co prawda korepetycje
miał mu dawać, ale to w szkole. Pewnie wywrócił by się na chodniku potykając o
własna nogę. Przechodząc przez ulice przejechałby go dzieciak na hulajnodze.
Albo zagryzł go chuihuahua jego sąsiadów. Na pewno by tak było on już widział
jak ten, mały skurczybyk w tym swoim rażąco równym sweterku i przefarbowanym na
różowo ogonie wgryza mu się w krtań tuż przed bramą do domu Jongina. Ale miałby
ubaw. Na pewno. Kyungsoo skrzywił się. Nienawidził tak panikować… no ale
przecież nie pozwoli zapoconemu chłopakowi siedzieć na dworze w taki mróz.
Ubrał swoją kurtkę i wyszedł z domu. Kiedy zamykał za sobą drzwi, spojrzał na
chłopaka. Klaskał w dłonie i patrzył w bok. Kyungsoo zmarszczył brwi.
- Co on robi?- szepnął do siebie. Kiedy się zbliżył zobaczył
delikatny uśmiech na ustach Jongina, a przed nim dwa śliczne psy.
- Jjanggu…chodź!- mruknął swoim niskim głosem, a mniejszy
piesek w podskokach podbiegł do niego merdając ogonem.
- Monggu…chodź do mnie!- powiedział rozkładając ręce.
Większy pies jedynie wstał, ale zaraz usiadł. Kai klasnął w ręce, a pies znów
wstał, ale zaraz usiadł. Jongin powtórzył klaśnięcie, po czym wygiął usta w
podkowę robiąc smutna minę, a pies szybko do niego podbiegł ocierając pyszczek
o jego policzek. Jongin zaśmiał się przytulając psa. Kyungsoo uśmiechnął się.
To było urocze. Zanim się spostrzegł stał przed bramą do jego domu. Kai zwrócił
swój wzrok ku niemu i lekko zaskoczony odsunął od siebie brązowego psa.
- Hyung? Co tu robisz?- zapytał znów patrząc na niego tym
wzrokiem. Kyugsoo ostatkiem sił opanował swoje nogi by te nie kazały mu
uciekać. Kiedy je opanował, przyszedł czas na inne części ciała. Starał się
uspokoić. Myślał o wielu rzeczach bardzo szybko. Jego sąsiadka. Sąsiadka w
bikini. Mama w bikini. Ojciec w bokserkach. Głupi pies sąsiadów robiąc kupę na
trawnik przed jego domem. Porysowana płyta z ulubioną muzyką. Sąsiadka w
bikini. Sąsiadka bez bikini. Prawie krzyknął widząc ten obraz w swojej głowie,
ale to pozwoliło mu…ostygnąć.
- To twoje psy?- zapytał wskazując na zwierzęta. Najgłupsze pytanie na świecie, brawo Do
Kyungsoo. Geniuszu. Jongin uśmiechnął się tymi sowimi pełnymi ustami i
pogłaskał małego psa po łebku.
- Tak. Są moje. Ale hyung…skąd się tu wziąłeś?- zapytał. On
na prawdę nie wiedział, że mieszka na przeciw.
- Mieszkam.- odparł spokojnie. Jongin przekrzywił głowę, a
Kyungsoo odsunął się w bok dając młodszemu widok na swój dom i kiwnął na niego
głową.- Tam.- dodał jeszcze.
- Oh hyung naprawdę? Jak to się stało, że nie zauważyłem, że
tu mieszkasz- zapytał. Był naprawdę zaskoczony. Albo niesamowicie dobrze grał.
- Cóż…zawsze się spieszyłeś idąc do szkoły- mruknął Kyungsoo.
Jego głos lekko drgał, ale jakby co mógł zwalić to na zimno.- Twoich rodziców
nie ma?- zapytał. Kai westchnął.
- Znów zapomnieli mi powiedzieć, że wychodzą. Zapomniałem
kluczy- powiedział robiąc smutna minę. To całkowicie rozczuliło Kyungsoo.
- Tak myślałem. Chodź- powiedział odwracając się.
- Dokąd?- zapytał ostrożnie Kai wstając ze stopnia.
- Nie będziesz siedział na takim mrozie w cienkiej bluzie-
powiedział bez wzruszenia przechodząc prze ulice. Jego ręce wsadzone w kieszenie
kurtki niesamowicie drżały. Wydawało mu się, że przez to cały się trzęsie.-
Poczekasz na rodziców u mnie- powiedział. Jongin zatrzymała się przed furtką.
- Hyung, twoi rodzice…- zaczął młodszy.
- Nie ma ich, nie będą źli. Obraziliby się na mnie gdybym
zostawił cię w taki mróz- powiedział posyłając po raz pierwszy uśmiech w stronę
Kai. Młodszy automatycznie też się uśmiechnął. Nigdy nie widział uśmiechu
Kyungsoo. Nigdy skierowanego do niego, więc był bardzo szczęśliwy. Jego uśmiech
mu się podobał. Kiwnął głową dalej z uśmiecham, a Kyungsoo sztywno obrócił się
tyłem starając się utrzymać swoją krew jak najdalej od okolic policzków. Jak
zwykle mu nie wyszło. Otworzył drzwi i wpuścił Kai do środka. Pokazując by
wszedł schodami do góry. Chłopak jednak zaczekał przy poręczy, więc Kyungsoo
wszedł pierwszy i zaprosił gestem ręki chłopaka do środka. Pokój Kyungsoo był w
kolorze brudnej bieli, a wszystkie meble były albo czarne albo ciemno szare.
Kai spojrzał na kilka kartek na łóżku, zapisanych jakimś tekstem, keyboard
stojący w rogu pokoju i zeszyt z nutami. Prócz tego z jakiegoś szarego pudła
wystawała nagroda za pierwsze miejsce w olimpiadzie matematycznej. Uśmiechnął
się lekko rozbawiony. W tym czasie Kyungsoo stał w drzwiach i zastanawiał się
czemu tu nie posprzątał. Jego pokój był idealnie czysty, jedyną
nieuporządkowaną rzeczą były teksty piosenek, które napisał, leżące na łóżku.
Kiedy rano je przeglądał, zapomniał je schować. Jednak w jego oczach wszystko
było nie na miejscu. Razem z Kai na czele.
- Hyung masz bardzo czysty pokój.- powiedział lekko
zdziwiony Kai odwracając się w jego stronę. D.O przybrał jak najbardziej
swobodną minę i kiwnął głową.
- Usiądź- powiedział do młodszego. Kai usiadł na łóżku, a
Kyungsoo natychmiast zabrał z niego kartki wrzucając je, do zapełnionej takimi
samymi skrawkami, szuflady i szybko usiadł na krześle przy biurku jak najdalej
Jongina.
- Hyung…dziękuję, że zgodziłeś mi się pomóc z ta matematyką.
Naprawdę nie chce wylecieć z drużyny. Będę się starał.- powiedział patrząc na
swoje stopy, po czym pod koniec posyłając Kyungsoo lekko przestraszone, jednak
pełne nadziei spojrzenie. Kyungsoo poczuł jak skręca mu się żołądek.
- W-w porządku. Wierze, że sobie poradzisz.- wycharczał po
czym odchrząknął starając się rozluźnić gardło.
- Skoro już jestem u ciebie…to może zaczniemy tą matmę
hyung?- zapytał Kai spoglądając na niego. Jeśli zacznie go teraz uczyć będzie
musiał siedzieć blisko. O nie, nie, nie, nie, nie.
- Ja-jasne.- jak zwykle jego myśli wyrażały co innego niż
to, co mówił. Wyszedł na chwile po niski stolik i postawił go w swoim pokoju.
Kai usiadł przy nim wyciągając swój podręcznik i zeszyt i spojrzał wyczekująco
na starszego.
- To…z czym problem?- zapytał.
- Ze wszystkim hyung.- powiedział, z przepraszającym
uśmiechem, Jongin. Nawet się nie mógł zdenerwować na tego chłopaka. Był
jednocześnie słodki i tak bardzo pociągający, że po prostu nie mógł. Pokiwał
głową i przejrzał szybko zeszyt Kai. Otworzył pierwszą lekcje w podręczniku i
kładąc przed nimi kilka czystych kartek, zaczął tłumaczyć kolejne zadanie
chłopakowi, który po chwili, z jego dość sporą pomocą zaczął je rozwiązywać.
Kiedy minęła godzina, D.O przerobił z Jonginem prawie połowę materiału i
młodszy chłopak zdawał się, na razie, wszystko rozumieć.
- Przyniosę coś do picia.- powiedział Kyungsoo wstając
szybko i zdając sobie sprawę, że zmęczony myśleniem Jongin zwyczajnie oparł się
o jego ramie. Kiedy Kyungsoo wręcz wybiegł ze swojego pokoju, Kai zaczął
przeglądać to co przed chwilą rozwiązał ze starszym. Rozumiał
wszytko. Był zaskoczony. Ten starszy chłopak zawsze go irytował. Jego
spojrzenie wydawało się mówić, że jest zagubiony i że potrzebuje pomocy, gdyż w
rzeczywistości dawał sobie rade całkiem sam. Jongin sam nie wiedział, kiedy on
zaczął go tak fascynować. Dobrze wiedział, że Kyungsoo mieszka na przeciw.
Przecież nigdy w życiu nie wychodziłby do szkoły tak wcześnie, tylko dlatego,
że chce. Wychodził, bo Kyungsoo o tej porze także zbierał się do szkoły.
Dlatego zawsze wylatywał z domu lekko nieogarnięty, bo pora wyjścia tego
chłopaka czasami się zmieniała. Musiał zachowywać pozory, jakby spieszył się na
trening, więc biegł. Przez większość czasu. A później zatrzymywał się w
kawiarni niedaleko. Kupował kawę dla siebie i herbatę dla Krisa hyugn i czekał
aż Kyugsoo mozolnie minie kawiarnie, po czym wychodził i podążał za nim. Zawsze
bawiło go to, że starszy chłopak się w tym, nie połapał. Robił tak już od
dobrych czterech miesięcy. Dzięki temu, że jego hyung spotykał się z
przyjacielem Kyugsoo, który wyglądał jak panda, dowiadywał się ciekawych
rzeczy. Chociażby takiej jednej, że Jongin interesuje Kyungsoo. Ta mała
tajemnica wyleciała z ust Zitao, kiedy razem wracali z treningu. Akurat on
kończył lekcje wushu, kiedy chłopcy kończyli trening koszykówki. Sam nie
wiedział jak to się stało, ale Tao chyba opowiadał o tym, jak to dziewczyny
piszczą na ich widok i chyba wtedy wypaplał, że Kyungsoo zawsze się rumieni na
widok Jongina i chowa głowę w szafce. Dzisiaj przekonał się, że tak było. Że
onieśmielał D.O. Młodszy uważał to za urocze. Kiedy starszy wszedł do pokoju,
Kai akurat spojrzał w tą stronę lekko zamglonym wzrokiem. Przełknął ślinę i
szybko postawiał dwie butelki wody na stoliku i usadowił się jak najdalej
chłopaka.
- Dziękuję hyung.- powiedział Kai i łapiąc za butelkę zaczął
odkręcać korek zgrabnymi długimi placami. Kyungsoo znów przełknął ślinę. Był
bardziej zawstydzony niż wtedy, kiedy Tao postanowił obejrzeć z nim porno. To
było gorsze niż porno. Może lepsze? Oglądając tego strasznego pornola po prostu
czuł się zakłopotany. I zażenowany a teraz…teraz jakby…podniecony. Patrzył jak
jego długie palce zaciskając się na zakrętce, odkręcają ją. Jak przykłada
szyjkę butelki do swoich pełnych ust i jak pije. Trochę niedbale, kilka kropel
spłynęło mu z kącika ust wędrując przez długa szyje, zahaczając o wystający
obojczyk i w końcu wsiąkając w materiał koszulki. Patrzył jak odkłada butelkę
oblizując usta i czuł się jak jakiś zboczeniec. Przecież on tylko pił wodę, a
Kyungsoo…czuł, że jest mu gorąco. Odwrócił szybko wzrok na podręczniki, kiedy
Jongin zerknął w jego stronę. Było mu strasznie gorąco, czuł, że jego twarz
jest czerwona, a jego duże oczy stały się jeszcze większe. Oddychał trochę
ciężko, jakby przebiegł maraton. Oh tak bardzo chciał żeby Kai zniknął albo
żeby on sam zniknął.
- Hyung?- Jongin widział tą minę Kyungsoo. Przyglądał mu się
jak pił. Wyglądał jakby był zafascynowany. Do starszego dopiero po chwili
dotarło, nie do końca, pytanie chłopaka i kiedy odwrócił głowę, spotkał ciemne
głębokie jak studnia oczy przeszywające jego sylwetkę na wskroś. Czuł się jakby
teraz Kai czytał z niego jak z otwartej księgi, jakby dął mu wszystkie swoje
emocje do odczytania na srebrnej tacy. Jego oczy był piękne i Kyugsoo był
pewny, że chłopak o tym wiedział.
- Hyung…- kiedy jego usta się poruszyły, natychmiast skupił
na nich uwagę. Wyglądały zachęcająco. Poczuł lekki ciężar na ramieniu. To ręka
Kai. Jego ciemna skóra kontrastowała z bladą cerą Kyungsoo. Ten odcień skóry
teraz zdawał mu jeszcze bardziej seksowny niż zwykle. I kiedy odwrócił wzrok od
umięśnionego ramienia chłopaka, jego oczy zarejestrowały zbliżającą się ku
niemu twarz chłopka. Zamknął oczy. Poczuł jego usta na swoich. Były miękkie,
nadal wilgotne od wody. Jongin naprał na starszego całym ciałem sprawiając, że
leżeli na ziemi. Kyungsoo uchylił delikatnie wargi, a Jongin zaczął całować
jego wargi jeszcze bardziej zapalczywie niż przed chwilą. Delikatną dłonią Kai
obejmował go za kark, a drugą podpierał się o ziemię obok głowy starszego.
Kyungsoo niezgrabnie uniósł ręce do góry i oplótł nimi szyje Kai przyciągając
go do siebie, palce jego jednej dłoni wplotły się w ciemne włosy młodszego
chłopaka, a druga ręka oparta była na jego ciepłym ramieniu. Kiedy poczuł język
Jongina w sowich ustach, jęknął cicho przyciągając go jeszcze bardziej, jeśli
tylko to było możliwe. Kai teraz podpierał się na łokciu. Cieszył się, że
Kyungsoo go nie odepchnął. Jego ręka zjechała z karku starszego i ulokowała się
na jego policzku. Gładził go delikatnie kciukiem zaczynając spowalniać
pocałunek. Kyungsoo to wyczuł. Jego serce znów całe bić w szaleńczym tempie.
Zacisnął mocno oczy, kiedy Kai dosunąwszy się do niego pocałował go delikatnie
w, dalej lekko rozchylone, wargi. D.O bał się, że kiedy otworzy oczy zobaczy
tryumfalny uśmiech Kai, który zaraz powie mu jakim jest pedałem, że wszystko
opowie w szkole, że już nie żyje. Kciuk Jongina dalej głodził jego policzek, a
sam chłopaka przyglądał się starszemu z lekko przechylona głową. Czekał aż
otworzy oczy. Nie mógł czekać wieczność, więc pochylił się delikatnie nad
starszym.
- Hyung…otwórz oczy.- szepnął mu na ucho. D.O wręcz
natychmiast otworzył oczy i zamiast tego strasznego uśmiechu, którego się spodziewał
zobaczył tylko zadowolonego Kai.
- Hyung…jesteś uroczy.- powiedział Kai uśmiechając się
szeroko, na co Kyungsoo zasłonił swoją zalaną rumieńcem twarz dłońmi. Kai
zaśmiał się i położył na nim przytulając go.
- Zawsze wiedziałem, że tu mieszkasz hyung. Lubię cie.-
powiedział cicho Jongin, a Kyungsoo ściągnął dłonie z twarzy odsłaniając
jedynie oczy.
- N-na serio?- wyjąkał.
- Bardzo hyung.- powiedział Jongin i przytulił go mocniej,
jakby próbując przekazać mu, że to prawda. Kyungsoo odetchnął głęboko i też
objął chłopaka.
- Ja ciebie też lubię Jongin-ah.- powiedział.
- Wiem.- zaśmiała się młodszy, a Kyungsoo jęknął tylko klnąc
pod nosem na Tao.
- Hyung…po prostu bądź ze mną.- powiedział Jongin patrząc mu
prosto w oczy. Kyungsoo kiwnął głową na zgodę. Po chwili znów poczuł usta
Jongina. Uśmiechnął się. On też był szczęśliwy.
Jak zauważyliście znalazłam sobie betę. Moim zdaniem radzi sobie nieźle chociaż już oskarża mnie o zrycie psychiki moimi błędami ale...ostrzegałam xD Waszym zdaniem dobrze sobie poradziła? I jak się podobało pierwsze w historii KaiSoo napisane przeze mnie? Boże kolejny pierwszy raz xD Czekam na propozycje i mam nadzieję że się podobało ^^
G.G
Ooooo. *_* Uwielbiam KaiSoo. Jeszcze w takim uroczym wydaniu. <3
OdpowiedzUsuńChyba gdzieś mi mignęła literówka, ale teraz nie mogę jej znaleźć. o,o No nie ważne.
Ach jak tu dawno nie było 2Min. xD
Pozdrawiam,
Lee Juki~.
♥
Pięknie :3
OdpowiedzUsuńLubie opowiadania z motywem szkoły. Już jakoś tak mam ^^
Ale nie wszystkie niestety są dobre, twoje za to jest genialne! Było takie urocze~
Kiedy pisze się pierwszy raz jakiś pairing często wydaje się być taki świeży, u ciebie tak samo ^^
Czekam na kolejne one-shoty! Weny i chęci życzę ;3
Droga Chibi, absolutnie sie nie przejmuj - za kilka opowiadań, już nie będziesz wiedziała jak co się pisze. Szczególnie uważaj na słowa takie jak "pokój" i "skóra" bo Aga tworzy przy nich własną ortografię i możesz być pewna, że będą napisane przez "u". A, z "wieżę" a "wierzę" też zawsze są problemy, tak jak i z "każę" a "karzę" ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam <3
Przecudownie! Z tego co zdazylam zauwazyc nie bylo zadnych bledow czyli masz bardzo dobra bete ;D hmm... rozdzial byl swietny. Czasami mnie zaskakujesz masz takie pomysly ze gdy mysle ciekawe co ona jeszcze wykombinuje ty dodajesz cos calkowicie nowego i innego. Oby tak dalej ;D zycze weny i moze tak HunHan lub OnTae ? Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńO kurcze ja już zapomniałam jak to jest czytać takie przesłodzone do granic możliwości opowiadanie. Ostatnio zafazowałam na angsty i kryminały i teraz tak fajnie mi się to czytało. Moje reakcje na tą ich słodkość mnie dosłownie przerażają. Dosłownie przez cały part miałam banana na twarzy <3 Ten pocałunek był taki uroczy, Kyunggie taki zakłopotany >.< O jejciu, czemu ja tego wcześniej nie przeczytałam?
OdpowiedzUsuńDzięki za to Hwaiting! ^.^