Tytuł: " Blizny"
Gatunek: Dramat, obyczaj
Pairing: JongKey (SHINee)
Autor: Gomili.Giza
Korekta by Chibi
Nie chciałem już słuchać waszych bzdur. Zabrałem kurtkę i wyszedłem z mieszkania. Chyba nawet tego nie zauważyliście. W moją twarz uderzył zimny wiatr, a ja zakląłem cicho wciskając ręce głębiej w kieszenie kurtki. Po chwili ktoś popchnął mnie a ja upadłem na ziemię, uderzając głową w zimną posadzkę. Mieląc w ustach bardzo nieprzyjazne słowa, usiadłem rozmasowując tył głowy i już otwierałem usta, żeby zacząć krzyczeć, kiedy usłyszałem świst przecinanego metalem powietrza. Krzyknąłem. Potem kolejny raz i następny. Zanim zemdlałem usłyszałem brzdęk noża na ziemi i cichy śmiech. Nastała ciemność
Wszystkie pierwsze strony gazet z całego kraju nie mówiły o niczym innym. Każdy nagłówek brzmiał prawie identycznie.
„ Kim Jonghyun (SHINee) zaatakowany i oszpecony! Jego kariera dobiegła końca!”
A pod tymi dwoma zdaniami zdjęcie Jonghyuna, uśmiechniętego delikatnie. Nadal przystojnego. Dowiedział się o zerwaniu kontraktu trzy dni po wypadku. Teraz trzymając, w drżących rękach, gazetę czytał słowa Lee Somana, który tłumaczył, że Jonghyun nie może już pracować w SM Entertainment i że na pewno wypłacą mu duże odszkodowanie. Że to będzie dla niego dobre. Zacisnął mocno pięści na kartkach papieru, na które po chwili spadła jedna łza. Cisnął kawałkami papieru na podłogę i opadł na poduszkę szpitalnego łóżka. Na jego twarzy widniało teraz czternaście opatrunków. Niektóre dłuższe inne krótsze. Ważniejsze było to, że szpeciły jego twarz, przez co wyrzucili go z zespołu. Gdyby tylko jego blizny były mniejsze, albo w miej widocznym miejscu, tak jak blizny Kyuhyuna, nie byłoby o niczym mowy. Tymczasem twarz…Jonghyun był znany ze swojej twarzy. Ze swoich ust, które teraz przecięte były trzema bladymi bliznami. Ze swoich brwi, które przecinało kilka innych. Jego twarz się zmieniała i Jonghyun wiedział, że przez to i on będzie musiał zmienić swoje życie. Bo nie należał już do SHINee. Nie należał do SM Family. Był Kim Jonghyunem. Bez SHINee. Starał się bardzo nie płakać, jednak kiedy już zaczynał, ciężko było go powstrzymać. Łzy popłynęły powoli po jego opatrzonej twarzy. Przyłożył do niej ręce, próbując jakby zatamować potok łez, ale nic to nie dało. Z jego ściśniętego gardła wydobył się cichy szloch, którego właściwie sam nawet nie chciał słyszeć.
- Jonghyun-ah.- Westchnął. Tym bardziej nie chciał żeby ktokolwiek inny słyszał jego płacz. Cho Kyuhyun stał w drzwiach jego sali. W oczach miał smutek, a w rekach jakiegoś pluszaka, na którego widok Jonghyun tylko krzywo się uśmiechnął. Starszy chłopak wszedł, zamykając za sobą dokładnie drzwi, po czym usiadł na krześle, rzucając krótkie spojrzenie pogniecionej gazecie, leżącej na podłodze. Położył małego dinozaura na półce i spojrzał na młodszego, który mimo iż nie szlochał, nadal płakał. Jego łzy spływały swobodnie po twarzy, czasami zatrzymując się przez opatrunek, po czym zgrabnie go wymijały.
- Jonghyun ah…Naprawdę mi przykro- powiedział Kyuhyun, a jego głos łamał się delikatnie. W końcu on sam przeżył coś podobnego. Może z nim było gorzej, ale przecież on nadal był piosenkarzem i robił to czego pragnął. Jonghyunowi nic nie było prócz kilku blizn. Kilku blizn, które zadecydowały o jego dalszym życiu.
- Wiem hyung- powiedział młodszy chłopak. Nie odezwali się już przez kolejne dwadzieścia minut, kiedy Kyuhyun siedział w pokoju Jonghyuna. Wstał i poczochrał włosy młodszego, po czym wziął głęboki oddech.
- Masz talent Jonghyun. A to, że przez blizny nagle zabronili ci się nim popisywać, nie znaczy, że go straciłeś. Pamiętaj o tym- powiedział Kyuhyun, a następnie wyszedł. Jonghyun odprowadził jego sylwetkę, dalej szklistymi, oczami. Jego hyung miał racje, ale jak miał to zrobić?
- To w ogóle niesprawiedliwe, jak oni mogli w ogóle coś takiego zrobić?!- Do sali dobiegł rozwścieczony głos, a jedyne co zauważył Jonghyun, przed uczuciem mocnego ucisku to czarno-różowa plama, którą okazała się Key.- To takie niesprawiedliwe, co ja teraz zrobię, kto będzie ze mną chodził na zakupy i kupował co zechce, kto będzie ze mną grał, kto będzie gadał takie głupoty no kto?!- Zawył Key. Zachowywał się całkiem, jakby Jonghyun właśnie umierał.
- Ale przecież ja nadal mogę to robić. Ja nie umieram Key- jęknął starszy, klepiąc, trzęsącego się ze złości, chłopaka po plecach.
- Ale to nie będzie to samo- oburzył się młodszy, siadając na krześle, które tak niedawno zajmował Kyuhyun. Jonghyun tylko westchnął na jego słowa.- Wiesz, że już kogoś mają?- Szepnął. Jonghyun spojrzał na niego marszcząc brwi.- Mają kogoś na twoje zastępstwo. Nazywa się Moon Yunghee- powiedział Key, a Jonghyun nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Już znaleźli kogoś na jego miejsce. Łzy znów popłynęły po jego twarzy, a Key szybko przysiadł na jego łóżku obejmując go mocno.
- Nie płacz hyung no- powiedział głaszcząc go po włosach. Mu samemu chciało się płakać. Pewnie gdyby się tamtego wieczora nie pokłócili, to nic by się nie stało. Po jego policzkach także zaczęły spływać łzy. Jonghyun wiedział, że Key płacze, więc jedynie pogłaskał go po głowie.- Kiedy wyjdziesz hyung?- Zapytał, wycierając oczy i siadając z powrotem na krzesło.
- Chyba jutro- powiedział Jonghyun wzruszając rekami. Key siedział z nim jeszcze kilka minut. Opowiadał co działo się przez te trzy dni, dlaczego nie przyszedł od razu, że zabronił mu menager i że nie będzie w SHINee, jeśli Jonghyun nie wróci. Kiedy w końcu Jonghyunowi udało się przekonać Key, że na pewno dadzą sobie radę bez niego, że przecież umma nie może zostawić Taemina i inne w tym stylu gadki, Key poszedł do domu. Niechętnie, ale poszedł a Jonghyun znów mógł płakać w samotności.
Następnego dnia przed szpitalem było stado reporterów, tylko czekających aż Jonghyun wyjdzie ze szpitala. Jedna z pielęgniarek – fanka SHINee - pokazała mu wyjście dla personelu. Jonghyun podziękował jej i wymknął się ze szpitala bocznym przejściem, przechodząc obok reporterów niezauważonym. Kiedy już oddalił się dość mocno od gmachu szpitala, zwolnił swoje tępo. Jego siostra znalazła dla niego mieszkanie na obrzeżach Seulu. Z telefonem przy uchu, słuchając wyjaśnień siostry w końcu dotarł do mieszkania. Mieściło się w małym czteropiętrowym bloku. Na zewnątrz nie wyglądał zbyt zachęcająco, jednak jego wnętrze było nowoczesne i wydawać się mogło, że niedawno odnowione. Jego mieszkanie wyglądało podobnie. Jak na tak obskurny budynek z zewnątrz, w jego środku ukrywały się prawdziwe skarby. Salon z dużym oknem na panoramę Seulu. Budynek mieścił się na niewysokim wzniesieniu i był dalej od centrum miasta, niż Jonghyun na samym początku sądził. Kiedy już rozpakował wszystkie kartony, które wcześniej tu przywiozła jego siostra, ruszył do łazienki żeby wziąć prysznic. Kiedy skończył spojrzał na swoje odbicie w lustrze smutnym wzrokiem. Dwie blizny przecinały jego twarz- jedna od skroni po brodę, a druga od lewego ucha przez nos aż do kącika ust. Inne były mniejsze. Lekarze stwierdzili, że dwie ostatnie musiały zostać zadane, kiedy Jonghyun już opadł z sił i nie miał jak się bronić. Ze złością uderzył pięścią w lustro, sprawiając, że pękło na pół i spadło na podłogę. Jego ręka krwawiła. Włożył ją pod strumień wody, a następnie wrócił do łazienki z miotłą, zamiatając pozostałości szklanej tafli. W jego mieszkaniu nie było luster, a Jonghyun nie wychodził z niego za często. Jedynie po zakupy. Nie odbierał telefonów ani nie rozmawiał z nikim przez internet. Jedynym powodem było to, by odciąć się od niego. By Key do niego nie przyszedł i nie musiał patrzeć na jego oszpeconą twarz. Cierpiał jeszcze bardziej, nie mogąc przytulić do siebie drobnego ciała chłopka ani pogłaskać go po miękkich włosach, nie wspominając już o pocałowaniu go. Bo czy Key miałby ochotę całować podzielone na trzy części, przez blizny, usta Jonghyuna? Chłopak uparcie twierdził, że nie. Każdego dnia jego rozpacz powoli malała, jednak odpychał od siebie wszystko, co mogłoby sprawić, że Key jakimś cudem go znajdzie. Kategorycznie zabronił swojej siostrze mówienie czegokolwiek na jego temat komukolwiek, tym bardziej Kibumowi. Z nią także nie rozmawiał, co na początku było bardzo trudne, ale z czasem się przyzwyczaił. Jego sąsiedzi czasami, pukali do drzwi i dzwonili, żeby sprawdzić chociażby czy chłopak żyje, a słysząc zdenerwowany krzyk, że i owszem i że mają przestać, w spokoju mogli wracać do swoich zajęć. Ostatnio ulubionym zajęciem Jonghyuna było siedzenie przed dużym oknem i patrzenie na nocną panoramę Seulu. Przypominało mu się czasem, jak kiedyś zastanawiał się, czy umiałby żyć na odludziu. Jednak by umiał. Upił łuk gorącej czekolady, od której chyba ostatnio się uzależnił i oparł głowę na przezroczystej szybie. Okna, szyby wszystko, co szklane w domu Jonghyuna nie mogło odbijać jego twarzy. Nie posiadał żadnej szklanki. Szklane pojemniki trafiały do śmietnika, a jeszcze na samym początku nie posiadał nawet metalowych sztućców. Ostatnio kupił takie wymieniając starą plastikową zastawę. Stwierdził, że sztućce to była lekka przesada. Jednak taka był prawda. Jonghyun nauczył się golić bez użycia lustra. Nie było mu potrzebne już do niczego. Nie musiał poprawiać włosów, bo przecież nie miał dla kogo. Key zawsze krzyczał, że tak długo je poprawia ale, przecież on to robił dla niego. Ukłucie w sercu sprawiło, że odstawił kubek na bok. Żal znów zaczął wypełniać jego serce. Było mu ciężko. Mimo wszystko.
Kiedy rano promienie słońca nieznośnie obwieściły mu, że już nastała ranek, coś mu się wybitnie nie zgadzało. Co prawda był w swoim pokoju, leżał w swoim łóżku ale…ale nie sam. Z przerażeniem usiadał, patrząc na oburzona minę Kibuma, wpatrującego się w niego ze wściekłością. Ojć…
- Jak mogłeś mnie tak zostawić, głupi łomie?!- Krzyknął na wstępie, a Jonghyun tylko na niego patrzył. Podrapał się w głowę, lecz to nie mógł być sen. Kibum naprawdę leżał w jego łóżku, a raczej już przed nim siedział i krzyczał jakim jest debilem i tak dalej.
- Wiesz ile ja się ciebie naszukałem?! Twoja siostra zablokowała mój numer! Kazałeś jej, prawda?! A kiedy przyjechałem zaczęła płakać, że nawet do niej nie dzwonisz, więc sobie pomyślałem : „O Boże! On nie żyje skoro nie dzwoni do Sodam!”.- Jonghyun tylko przewrócił oczami. Nie miał aż takiej obsesji na punkcie swojej siostry.- I powiedziała mi w końcu, że tu sobie przesiadujesz i że nikogo nie wpuszczasz i… jesteś głupi!- Skończył, a po jego zaróżowionych ze złości policzkach popłynęły zły.
- Po co tu przyszedłeś?- Zapytał spokojnie Jjong, patrząc jak Key wyplątuje się z jego pościeli, po czym zapowietrza się i patrzy na niego wielkimi, kocimi oczami.
- PO CO?!- Ryknął. Jonghyun miał wrażenie, że zawiało chłodem.- Bo cię kocham głupi dupku, a ty mnie zostawiałeś!- Krzykną, po czym znów zaczął płakać.
- Ale ja…nie chciałem żebyś musiał na mnie patrzeć- westchnął w końcu Jonghyun, obejmując drżące ciało Kibuma. Po tym czynie wydawało mu się, że wszystko wróciło na miejsce.
- Jesteś głupi… i co z tego, że masz blizny? I tak cię kocham- powiedział, po czym złożył na ustach Jonghyuna delikatny pocałunek i mocno go przytulił. Może…wszystko mogłoby wrócić do normy, nawet z tak wieloma bliznami?
~~~~~~~~~~~~~~~~
Hm...na początku chciałam sobie pójść na łatwiznę i zrobić z tego 2Mina to bym nie musiała pisać drugiego opowiadania ale jakoś...jakoś JongKey ostatnio mało, tęsknie za Jongiem i w ogóle...jakoś tak...szybko mi się napisało xD Mam nadzieję że i_want_youu się podba ^^
*****
Tytuł: " Ostatnie cztery słowa"
Gatunek: Angst, AU
Pairing: 2Min (SHINee)
Autor: Gomili.Giza
Korekta by Chibi
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Za każdym razem, kiedy cię dotykam czuję dreszcze. Kiedy się
przytulamy, wiem że to za mało. Kiedy siedzimy razem i patrzę na ciebie,
zaczynam myśleć o naszej przyszłości. Nie wiem jak to zrobiłeś, ale zaufałem
ci. Tak szybko, że to wręcz nieprawdopodobne. Jedno twoje spojrzenie
wystarczyło żebym się zatracił. Od razu ostrzegłem cię, żebyś się mną nie
bawił. Że jeśli to zrobisz, a ja ucierpię, pożałujesz tego. Tłumaczyłem ci
przez co przeszedłem. Kiwałeś głową ze zrozumieniem i powiedziałeś, że mnie tak
nie potraktujesz. No...uwierzyłem ci. Chodzę własnymi drogami, alienizuję się.
Nie wiem czemu. Takie po prostu wybrałem życie. Ale ty przebiłeś się przez to
wszystko, zaciskając mnie w swoim gorącym uścisku, przy którym czasami mam
ochotę płakać. Odbiera mi oddech. Czuję, że naprawdę zaczynam żyć. Zrobię dla
ciebie wszystko, a kiedy nie ma cię przy mnie, moje ciało boli. Spotkałem cię
całkiem przypadkiem. Moje oczy spoczęły na twojej sylwetce, a kiedy posłałeś mi
uśmiech, musiałeś już wtedy wiedzieć, że skradłeś klucz do mojego serca. Nie
musiałem o ciebie walczyć. Należałeś tylko do mnie. Każde nasze spotkanie było
dla mnie wyjątkowe. Tak jakbym spotykał istotę z innej planety. Byłeś po prostu
inny. Ty byłeś kosmosem, a ja odległą Ziemią. Jednak nawet ten dystans nie mógł
zatrzymać mnie przed byciem razem z tobą. Kiedy się kochaliśmy, zawsze
widziałem na twojej twarzy szczęście. To było tak cholernie urocze, że bałem
się, że po prostu przestanę i będę na ciebie patrzył. Nagle, po ponad półtora
roku po prostu odszedłeś. Stwierdziłeś, że już nie jestem osobą, której
pragniesz. Ale przecież ja ciebie kochałem. Nigdy nie potraktowałem cię źle ani
nie zraniłem. Wlałem w twoje serce moją miłość, a później zostawiłem je tuż
przed tobą, umierając w twoich ramionach z miłości. Proszę byś nie
odchodził, ale ty nie słuchasz. Jestem wściekły, przecież cię ostrzegałem.
Łapię cię za bark i rzucam o zimie. Siadam okrakiem na tobie, a moje ręce
zaciskają się na twojej szyi. Tak, chce cię zabić, bo nikt nie może ciebie
mieć, prócz mnie. Nie odejdziesz, dopóki sam nie złamie ci karku. Zaciskam moje
ręce coraz bardziej, pozbywając cię powietrza. Płaczę ze złości, ale nie mogę
tego zrobić. Puszczam cię, a ty uciekasz przerażony. Przecież ostrzegałem cię
na samym początku. Kiedy nie słyszę już twoich kroków ani nie widzę sylwetki za
oknem, wspominam nasze wspólne chwile, kiedy siedzieliśmy pod drzewem i
oglądaliśmy gwiazdy i piszę. Piszę na malej kartce, że ...
"Zrobiłbym dla ciebie wszystko, by pokazać ci jak
bardzo cię uwielbiam.
Niestety, już jest za późno by ocalić naszą miłość, Taeminnie.
Ale obiecaj mi jedno, że za każdym razem,
kiedy spojrzysz w niebo pomyślisz o mnie.
Bo ja nadal będę twoją Ziemia, a ty moim kosmosem."
A kiedy skończyłem pisać, wyciągnąłem z ukrytej
szuflady broń i wyszedłem na taras. Moje włosy rozwiał wiatr, a ja położyłem
kartkę na stole. Podtrzymując ją ciężką popielniczką, dopisałem ostatnie cztery
słowa, a później patrząc prosto na księżyc, który teraz był w pełni, nacisnąłem
spust. Wiem, że kiedy przyszedłeś po swoje rzeczy, znalazłeś mnie i przeczytałeś
liścik wraz z ostatnimi czterema słowami:
Hm...nie wiem czy są tutaj fani Eminema ale jeśli są to opowiadanie może wydawać się...do czegoś podobne xD Nie powiem do czego ale właśnie piosenka Eminema mnie do tego natchnęła. Ah...jeśli moja wena nie będzie mnie opuszczała i wszystko będzie szło dobrze to właśnie tak będą teraz wyglądały notki. Po dwa opowiadania xD Niekoniecznie jedno dłuższe a drugie krótsze. Po prostu ja nie umiem się rozpisywać nad angstami no i tyle xD Mam nadziej że się podobało. Zachęcam do głosowania na następny shot i dodawania propozycji na podstronie...jest ich masakrycznie dużo ale chyba dam sobie jakoś rade xD No to do zobaczenia na tydzień ^^
G.G
łoooo 2Min mną wstrząsnął, i strasznie mnie zdziwiło, że to Minho pisał, a nie Minnie ;o
OdpowiedzUsuńco do mojego opowiadania, mhm...smutne i okrutne, na początku wgle nie mogłam sobie wyobrazić Jonga w tej roli oszpeconego, myślałam, że to będzie Key bo on tak ciągle dba o siebie xD ale potem było ok;d strasznie słodkie to było jak Bumm to niego przyszedł i zaczął krzyczeć, że go kocha <3 tylko potem sie tak szybko skończyło i zabrakło mi czegoś na końcu ;( no ale, i bez tego mi się podobało.d
Kekeke, nominowana~! ;D
OdpowiedzUsuńhttp://kpopfanficspl.blogspot.be/2013/02/uhm.html
JongKey wyszedł ci genialnie. ^^ Super oddałaś emocje Jonghyuna, jego odrzucenie, ból, samotność, bezsilność. To, że nie mógł pogodzić się z takim losem - twarzą na zawsze zniekształconą bliznami. Jednak to też nie było to, co najbardziej ściągało go na emocjonalny dół. Bał się odrzucenia przez Key, przez swoją miłość. Bał się usłyszeć słów, typu czy naprawdę sądzi, że taki potwór jak on może być darzony szczerym uczuciem przez divę. Uważam, że ten oneshot wyszedł ci co najmniej po mistrzowsku. <3
OdpowiedzUsuń2min. hmmm... 'Kocham cie tak bardzo, że nie potrafię sobie z tym poradzić, nie umiał bym przyjąć do wiadomości, że spojrzał na ciebie, a co dopiero dotknął ktoś inny niż ja. Kocham cię ponad wszystko, nawet ponad śmierć. Pozostanę dla ciebie na zawsze, nigdy cię nie opuszczę, nawet gdy umrę.' - tak ujęła bym tego oneshota. Moim zdaniem był piękny, mimo, że pokazywał czystą, szaleńczą miłość. Miłość, tak silną, że zahaczającą o obsesję.
(Aoi Jello)
W jednym poście dwa takie smutne fiki... Zachęciła mnie nazwa "Blizny", ponieważ uwielbiam taką tematykę. Oszpecenie, miłość, próba odizolowania się od świata i utrata poczucia własnej wartości. Normalnie chciało mi się beczeć jak bóbr, ale udało mi się powstrzymać. Nie mogę tak cały czas płakać przy angstach. :P Czas się tego oduczyć,bo później wyglądam jak zombi. :P
OdpowiedzUsuń"Blizny" wyszły Ci świetnie.^^ Czuł te wątpliwości targające Jonghyunem. Jednocześnie chciał być z Key, pragnął go, ale przy tym nie chciał utrudniać mu życia swoim wyglądem. Po prostu idealnie można się w to wczuć. xD Genialne opo.^^
Co do 2Mina, to nie przepadam za tym paringiem, ale przeczytałam. Sama nie wiedziałam komu mam współczuć. Rozumiem ta trochę obsesyjną miłość Minho i spodobała mi się jego postać, ale mimo wszystko Tae będzie czuć się okropnie jak zobaczy, że ktoś się przez niego zabił. W końcu też ma serce. Nawet jeśli nie należało do Minho. Coś mi się wydaję, że on nacierpi się przez czyn Minho znacznie bardziej niż sam Minho.
Oświeci mnie ktoś o jaką piosenkę Eminema chodzi?
OdpowiedzUsuńChodzi o piosenkę Space Bound :D
UsuńG.G