sobota, 23 marca 2013

" Oczy strachu"


No cześć ^^ Właściwie...moje życie się skończyło i nie wiem co pisać. Powiem tylko, że napisałam shota z Luhanem i kimś dla HaKi Ha. Może was trochę zaskoczyć no ale...no ale cóż. Napisałam go dawno bo w poprzedni weekend ale jestem leniem i nie publikowałam xD Ale...moje życie nie istnieje teraz...Jednak życzę miłej zabawy xD

Tytuł: " Oczy strachu"
Gatunek: romans, obyczaj, supernatural, AU
Pariring: Luhan x ? (EXO)
Gatunek: Gomili.Giza
Korekta by Chibi

(Huehue spodziewałyście się gifu! A tu dupa...xD Ale gif będzie. Nie mogę zdradzić drugiej osoby ^^)

Patrząc w twoje oczy wiedziałem. Wiedziałem, że dobrze zrobiłem. Byłeś inny. Wszyscy się ciebie bali. Rozkochałeś mnie w sobie. Pokochałem strach przed tobą. Kocham cię.

Luhan był osobą bardzo spokojną, starająca się nie wyróżniać. Najlepiej gdyby potrafił zlewać się z otoczeniem albo po prostu stawać się kłębkiem mgły, przez którą ludzie mogli by w spokoju przejść, nie przejmując się całkowicie jego istnieniem. Do niedawna był wręcz mistrzem w tym fachu! Prócz oczywiście rozpływania się i stawania się mgłą, Luhan potrafił się świetnie zlewać z otoczeniem. Do tego identyczne mundurki, które nosili wszyscy uczniowie szkoły, bardziej pozwalały mu się nie wyróżniać. Ale niestety wszystko, co dobre szybko się kończy. Kiedy Lu opanował wszystkie techniki perfekcyjnie i potrafił je wykorzystać, w każdej, nawet tej najdziwniejszej sytuacji, musiało coś pójść niezgodnie z planem.
- Do Korei?!- Pisnął, patrząc na swoich rodziców żałośnie, ale i jednocześnie z wielkim błaganiem.
- Lu, nie ma gadania. W Korei są najlepsze szkoły w całej Azji skarbie! Twój koreański jest nienaganny, a wydział psychologiczny w Akademii Korea Simli jest najlepszy na całym świecie!- Krzyknęła podekscytowana kobieta. Luhan spojrzał na nią mało przekonany. Po pierwsze: nie chce wyjeżdżać. Po drugie: na stówę się tam nie dostanie. Przytaknął jednak niechętnie, czekając aż odmowny list z Korei zawita w jego skrzynce.

- Jakim cholernym cudem akurat ja?!- Warknął zdenerwowany, wciskając do walizki wszystkie najpotrzebniejsze mu rzeczy. „Że też musiałem tak dobrze zdać te egzaminy…” Luhan był wściekły. Dostał się na najlepsza akademie w całej Azji. Ale jakim kosztem?! Takim, że teraz będzie musiał opracowywać nowy styl zlewania się z otoczeniem, o ile w ogóle mu się to uda. Jęknął, siadając na walizkę i zamykając ją z dużym wysiłkiem.
- To będzie…coś strasznego- jęknął, ześlizgując się z czarnej walizki, położył ją koło drzwi. Ubrał buty, kurtkę. Pożegnał się z matką, zapewniając, że przecież da sobie radę. Już nie chciał jej wypominać, że to wszystko przez nią…Wsiadł z ojcem do samochodu i pojechał prosto na lotnisko. Rozpocząć  nowe – jego zdaniem- gorsze życie.

Bał się. Tak cholernie mocno. Słowa jego ojca obijały mu się w głowie : „ LuHan. Nie ważne gdzie jesteś, razem z matką będziemy z ciebie dumni. Nie ważne kim zostaniesz, będziemy dumni. Nie ważne z kim będziesz, będziemy dumni. Zrób dla nas jedną, tylko jedną rzecz- daj sobie rade.” :Oh tato, jakbym nie mógł…” Pomyślał ironicznie, przyglądając się wysokim budynkom i tłumom otaczającym go ze wszystkich stron.
- Jeśli znajdę tę cholerną akademie, to ucałuje jej drzwi…- warknął do siebie, ciągnąc za sobą walizkę. Wszystko wydawało mu się iść zgodnie z planem. Szedł wyznaczonymi ulicami, pytając nieśmiało ludzi, czy na pewno dobrze odczytał ulice. Zawsze mówili, że tak. Więc kiedy coraz pewniej przemierzał ulice, jęknął załamany, stwierdzając, że tam gdzie powinna stać akademia, stoi salon fryzjerski. Z obniżką dla studentów.
- Oh świetnie. Może coś zrobię ze swoimi włosami? Będę wyglądał przystojnie, umierając na ulicy…- mruknął, jednak ruszył do drzwi salonu. Otworzył je niepewnie. Kiedy już miał się odezwać, pojawiała się przed nim drobna dziewczyna skacząc w miejscu, wpatrując się w niego święcącymi oczami.
- Witamy! W czym mogę służyć?- Zapytała podekscytowana.
- Ja…chciałbym coś…z włosami…- wydukał lekko zaskoczony nagłym pojawianiem się kobiety. Dziewczyna z mocą wyrwała mu rączkę walizki, odstawiając ją na bok.
- Oczywiście, zapraszam!- Krzyknęła, po czym mocno usadziła go w wygodnym fotelu i zniknęła na chwilę. Luhan wygodniej usadowił się w siedzisku.
- Skąd w tak małym ciele, tyle siły…?- Burknął do siebie, obserwując dziewczynę wracającą do niego z płachtą w ręku. Zapięła ją z tyłu, na karku.
- Co pan sobie życzy?- Zapytała, przeczesując palcami włosy Lu.
- Właściwie, to nie wiem…żeby drogo nie było. A no i jestem studentem…- Mruknął cicho, a dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.
- Wygląda pan młodo jak na studenta!- Zaśmiała się zadowolona.- Dobrze, co powie pan na 30,000 won?- Zapytała. Luhan szybko przeliczył w głowie sumę i uśmiechnął się.
- Może być- powiedział, a kobieta klasnęła w ręce.
- Najpierw przefarbujemy włosy, a później ładnie podetniemy- powiedziała zadowolona i przeszła do pracy. W czasie tworzenia jego nowej fryzury, Lu dowiedział się bardzo dużo o swojej nowej akademii od Jaeri- fryzjerki, która nie była w stanie jej ukończyć.
- Masz szczęście, że się tam dostałeś. Szkoła jest wspaniała, ale ja nie wytrzymałam z natłokiem pracy i nauki. Zazwyczaj chodzą tam do szkoły osoby bogate, bo ceny ze semestr i poprawki są niezwykle wysokie. Ja niestety nie miałam tyle pieniędzy i postanowiłam zrezygnować, ale nawet nie żałuję- powiedział zadowolona, ostatni raz podcinając włosy Luhana.- Gotowe! Co myślisz?- Zapytała, ścigając z niego płachtę. Pochylił się bliżej lustra. Jego włosy były teraz srebrne, z delikatną, gęstą grzywką. W ogóle nagle stały się gęstsze. Nie były za długie, ale tworzyły swoistą, puchatą czuprynę, którą Luhan pokochał od samego spojrzenia.
- Jest świetnie! Dziękuję!- Powiedział, wstając i wręczając dziewczynie pieniądze.
- Ah, nie ma za co. Życzę powodzenia w nauce!- Powiedziała, machając już do niego, kiedy wychodził. Lu odmachał jej i ruszył drogą, którą wytłumaczyła mu Jaeri. Kiedy stanął przed potężnym budynkiem akademii, wziął głęboki wdech i pchnął ciężkie drzwi. Powitała go ogarniająca zewsząd cisza. Jaeri powiedziała mu, że w weekendy akademia pustoszeje, bo studenci wracają do domu. Szybko przemknął przez korytarze, nie mogąc wyjść z podziwu, jak nowocześnie wyglądała szkoła w środku, w porównaniu z pseudo zamczyskiem, jakim prezentowała się na zewnątrz. Szybko potwierdził swoje przybycie w szkole z nauczycielką, która dała mu plan lekcji, a sekretarka przekazała mu odpowiednie książki, po czym jakiś starszy facet zaprowadził go do jego pokoju. Osobnego. Każdy taki posiadał. Zmęczony padł na łóżko i zwinął się w kłębek, patrząc na biurko z szesnastoma książkami.
- Dam sobie radę…- szepnął, po czym zamknął oczy i zasnął.

I Luhan rzeczywiście dawał sobie rade. Na początku ludzie często zwracali na niego uwagę ze względu na wygląd. Ze swoimi srebrnymi włoskami i delikatnymi rysami twarzy, był jeszcze piękniejszy niż z czarnymi włosami. Później wszyscy przyzwyczaili się do tego małego, żywego chińczyka, który w gruncie rzeczy potrafił zgiąć każdego nauczyciela w pół, przez swój specyficzny punkt widzenia. Bardzo się starał i ludzie często zwracali się do niego o pomoc. Luhan nie sądził, że kiedykolwiek polubi bycie, tak jakby „popularnym”. Nie przeszkadzało mu to, że prawie cały czas ktoś przesiadywał w jego pokoju. Uczył się nocami, szalał dniami i co ważniejsze- nie imprezował. Nie lubił tego. I ludzie szanowali to. Zawsze zapraszali, ale zawsze liczyli się z tym, że się nie zgodzi i nie przyjdzie. Lu polubił tą akademie. Kiedy był u fryzjera, opowiadał o wszystkim Jaeri, a dziewczyna bardzo cieszyła się z postępów Luhana. Rodzice byli dumni, on sam był dumny. Wszystko wyglądało tak cudownie i wspaniale prócz…właśnie, prócz jednej rzeczy. A raczej osoby. W szkole był mężczyzna, przez którego Han na prawdę nie wiedział, co ze sobą zrobić. Ludzie cały czas mówili „ Powinieneś się go bać Luhan”, „ Jest jak diabeł”, „ Jest inny”, „ On jest kosmitą”. Luhan rozumiał, że oni się go bali. Rozumiał wszystko, przytakiwał, ale nie wiedział czemu. Czemu się go bali, czemu był jak diabeł, czemu był inny i co najbardziej bawiło Luhana, czemu był kosmitą? Chłopak rzeczywiście bardzo się wyróżniał. Był wysoki. Stojąc w gromadzie wszystkich tych uczniów, on zawsze nad nimi górował. Jego włosy były w kolorze blond, zaczesane, na jednym boku z długą grzywką, która opadała mu na oczy. Czasem związywał górną część włosów w krótką kitkę, przez co można było zobaczyć jego czarne
odrosty. Miał dziwnie zarysowane usta i jego oczy były wręcz hipnotyzujące, przeszywające na wylot. Ale nie był brzydki. Każda dziewczyna potwierdzała że Wu YiFan to „ Cholerne ciacho, tylko czemu jest przerażający?”. Luhan starając się zrozumieć ich tok myślenia jako przyszły psycholog przeprowadzał z nimi długie rozmowy głownie na temat YiFana. Chłopak od samego początku nauki był dziwny. Od razu odsunął się od reszty uczniów. Uczy się ponad przeciętnie mimo iż w większości nie chodzi na wykłady. Do tego trzeba dodać, że studiował filozofię, w cale nie taki łatwy kierunek. Dowiedział się także, że bardzo rzadko mówi, jedyne momenty w którym dziewczyny słyszały jego głos to w tedy, kiedy odpowiadał nauczycielom. Ma niski głos, który: „Przeszywa i sprawia, że drżymy. Ze strachu i z …podniecenia.” Luhan zanotował tę uwagę w pamięci. Dziewczyny -o dziwo- chętnie rozmawiały z nim na temat Wu YiFana mimo iż panicznie się o bały. Ich strach był umiejscowiony w dziwnym zachowaniu mężczyzny. Był cichy, zamknięty w sobie ale nigdy nikogo nie skrzywdził. „Jego spojrzenie każe ci się bać.” Luhan tak na prawdę widywał YiFana tak rzadko jak to było możliwe. Nie z jego wyboru. Mimo iż można go było dojrzeć z każdej odległości, on przebywał więcej czasu w sowim pokoju. Nawet nie wracał na weekend do domu. Niektórzy koreańscy znajomi pytali Lu czy dużo chińczyków zachowuje się tak jak „pan Wu” jak to czasami na niego mówili. Luhan kategorycznie zaprzeczył, gdyż nigdy nie spotkał się z tak wrogim nastawieniem do całego społeczeństwa ukrytym w jednym spojrzeniu ciemnych oczy.

Siedząc  w swoim pokoju Lu zastanawiał się co by się stało gdyby pogadał z YiFanem. Podświadomie bardzo intrygował go ten chłopka. Nie był dla niego przerażający. Raczej był bardzo interesującym człowiekiem, z którym pragnął wymienić chodźmy krótkie „Cześć” żeby dowiedzieć się czegoś z brzmienia jego barwy głosu. Kiedy postanowił, że kiedy jutro go spotka to się z nim przywita, Wu jak na złość zniknął. Nie było go nigdzie, jakby dobrze przeczuwał, że Luhan chce się do niego zbliżyć. Trochę rozczarowany późnym wieczorem udał się do salonu fryzjerskiego żeby porozmawiać z Jaeri.
- Cześć nuna!- Krzyknął na wstępie. Jaeri wychyliła się zza ściany oddzielającej salon od zaplecza i uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć mój srebrnowłosy. Co słychać?- Zapytał siadając na kanapie i klepiąc miejsce obok siebie. Luhan zaśmiał się cicho i ochoczo zasiadł na miejscu.
- Mam taki problem z pewnym chłopakiem w szkole- mruknął nadymając policzki.
- Ktoś ci coś zrobił Luhannie?- Zapytała przestraszona dziewczyna. Luhan znów się zaśmiał.
- Nie, nie! Wszystko jest dobrze! Ja porostu nie umiem rozszyfrować jego zachowania…- mruknął ciszej i zaczął opowiadać wszystko Jaeri. Dziewczyna kiwała głowa słuchając go uważnie. Kiedy Luhan skończył, uśmiechnęła się niemrawo.
- Rozumiem, że to musi cię i irytować jak i interesować zważając na kierunek, który studiujesz. Słyszałam co nieco na temat tego chłopka. Kevin Wu?- Zapytała a Luhan spojrzał na nią zdziwiony i zmarszczył brwi,.
- Nazwisko się zgadza ale…- zaczął cicho.
- Tak, tak. On wychował się w Kandzie gdzie nazywał się Kelvin Wu. Tutaj to..?- spojrzała na niego.
- YiFan- mruknął cicho Luhan słuchając kobiety uważnie.
- No tak. Ktoś…chyba jakiś nauczyciel mi o nim opowiadał. Znaczy, słyszałam jak o nim rozmawiał ze swoją żoną, która była na strzyżeniu. Zamówiła chyba trwałą…- mruknęła zamyślając się na chwile a Luhan szturchnął ją rozbawiony w ramie.- Ah tak! Mówił, że chłopak uczy się niesamowicie, mimo iż nie chodzi na zajęcia. Ma dużą wiedze i, że dobrze opanował podstawy psychologii…,że ma trudny charakter i jest przerażający. Ale dlaczego to już mi nie powiedział…znaczy! Nie słyszałam – zaśmiała się cicho a z nią Luhan jednak odrobinę ciszej.
- Czyli nauczyciele myślą to samo co uczniowie…przynajmniej to samo co dziewczyny- mruknął a Jaeri zaśmiała się mówiąc, że już przesłuchał pewnie pół szkoły na co Luhan oburzył się delikatnie.
- Powinieneś wracać Lulu- powiedziała.- Wiem, że pewnie masz jeszcze dużo nauki – dodała wstając a z nią Luhan. Przytaknął jej i skłonił się wychodząc na ciemne ulice miasta. Szedł powoli rozkoszując się mniejszym hałasem niż w ciągu dnia. Skierował się główną ulicą w stronę akademii.
- Laleczko!- Luhan nawet nie drgnął, idąc dalej pewnym krokiem w stronę szkoły. Czując szarpniecie krzyknął zaskoczony po czym poczuł na policzku mocne uderzenie.- Jak do ciebie mówię masz na mnie patrzeć!- Krzyknął jakiś mężczyzna, rzucając chłopakiem o ziemie. Luhan warknął cicho czując ból w kolanie po czym spokojnym wzrokiem spojrzał na pięciu facetów. Nie był ani silny, ani nie trenował żadnych sztuk walki. Pozostała mu tylko psychologia.
- W takim razie, co chcesz?- Zapytał spokojnie siadając wygodnie po turecku na ziemi. Piątka osiłków spojrzała na niego zaskoczona.
- Ty…on jest jakiś głupi?- Zapytał jeden drugiego. Luhan zmarszczył brwi. W prawdzie podczas tej idiotycznej rozmowy mógłby uciec, gdyby go nie okrążyli. A raczej, nie stanęli w półkolu za plecami zostawiając jedynie ścianę jakiegoś budynku.
- On się tylko wymądrza!- Warknął pierwszy i złapał Lu za koszule jednak nie unosząc go.- Zaraz będziesz inaczej gadał. Będziesz jęczał…- mruknął a w oczach Luhana pojawił się strach, jednak nadal starał się być opanowany.
- W takim razie skoro ja będę jęczał czy ty też będziesz to robił? Czy to będzie oznaczało, że chcesz sprawić przyjemność nie tylko sobie ale także i mi? W takim razie mógłbyś sprawić mi przyjemność po prostu dając mi odejść. Czy to też nie byłaby przyjemność?- Zapytał patrząc na niego swoimi sarnimi oczami nie mrugając ani razu. Mężczyzna puścił go patrząc na niego jak na idiotę.
- Będziesz jęczał z bólu!- Krzyknął po kilku minutach.
- Ale…nie lepiej będzie jeśli mnie zabijecie? Bo skoro chcecie mojego ból czy śmierć nie jest uwieńczeniem bólu?- Zapytał Luhan cicho. Z boku wyglądałoby to jakby właściwe prosił ich o śmierć. Ale on dobrze wiedział co robić.
- Przez to wylądujemy w pierdlu!- Krzyknął inny z nich.
- To prawda. Ale za gwałt także tam traficie- powiedział spokojnie Luhan.
- Nie dojdziesz na komisariat tak cię będzie dupa bolała-…-warknął pierwszy.
- Ale mogę zadzwonić na policje żeby do mnie przyjechała. Przyjrzałem się dokładnie waszym twarzą i mogę spokojnie podać rysopis. Czy i tak nie traficie do wiezienia?- Zapytał unosząc delikatnie brew. Piętka spojrzała na niego otępiale. Starał się nie uśmiechnąć, widząc ich głupie wyrazy twarzy.
- Po prostu trzymajcie go chłopacy. To nie wy tu będziecie doznawać przyjemność…- Luhan odwrócił się słysząc jakiś nowy głos ale nie zobaczył nikogo.- Nikt was nie oskarży. Po prostu…uderzajcie mocno...  resztą zajmę się ja...- powiedział a Luhan już wiedział, że jego plan trafił szlag. Poczuł mocne kopniecie w twarz i poleciał na ziemie.
- Twoje psychologiczne gierki już nic tu nie zdziałają pięknisiu...- usłyszał znów ten głos a później głośny śmiech akompaniujący z jego głośnymi jękami, które wydobywały się z jego ust. Kopali go wszędzie, zakrył głowę rekami, kiedy nagle poczuł dziwny chłód i niesamowitą cisze. Nie słyszał nawet wiatru. Uderzenia ustały. Odchylił delikatnie ramiona i spojrzał przed siebie. Do ściany przyszpilony został mężczyzna, którego głos znał Luhan ale którego sylwetki nie wdział. Rozpoznał go po cichym proszeniu o litość. Zobaczył pięciu mężczyzn leżących kilkadziesiąt metrów od niego. I postać, która trzymała mężczyznę. Była wysoka, dobrze zbudowana i w świetle księżyca Luhan dostrzegł jasne blond włosy opadające na oczy po czym postać uniosła głowę i spojrzała osobnikowi, którego trzymała za szyje w oczy. Luhan zadrżał czując kolejną dawkę chłodu, która biła od wysokiej postaci i zobaczył jak ciało mężczyzny ześlizguje się po ścianie a wysoki chłopak, którego Lu rozpoznał w postaci, zbliża się do niego. Światło księżyca oświetliło jego twarz i Luhan w końcu był w stanie spojrzeć mu w oczy. W oczy Wu YiFana, które teraz były całkowicie czarne a źrenice i tęczówki, które także były czarne, oddzielały delikatne cienkie srebrne koła. Zadrżał biorąc głębokie wdechy. Czuł od Wu przeszywający chłód ale kiedy chłopak dotknął swoją dużą ręką jego policzka syknął z bólu. Jego ręka była gorąca i prawdopodobnie go oparzyła. Mimo to Luhan nie przestał patrzeć w oczy Kevina, które powoli wracały do swojego stanu. Srebrna obręcz, która oddzielała tęczówkę zaczęła się rozpływać sprawiając, że białka przybrały zwykły kolor a obręcz oddzielająca źrenice rozpłynęła się rozjaśniając delikatnie tęczówkę.
- Nic ci nie jest, Luhan?- Zapytał. Tu Lu musiał przyznać racje dziewczyną. Jego głos był głęboki i wprawiał jego ciało w dreszcze. Te same, które przeżywały jego koleżanki ze szkoły. Strach i podniecenie. Nie mógł wypowiedzieć ani słowa więc pokręcił głową zaprzeczając. YiFan przyjrzał mu się dokładnie i dotknął jego żeber. Luhan zawył z bólu a YiFan uśmiechnął się… przerażająco ale jakby….czule.
- Oczywiście, że nie- powiedział sarkastycznie delikatnie wsuwając ręce pod ciało Hana i unosząc go z łatwością. Kevin był gorący…Kiedy tylko przebił się przez aurę tego przeszywającego zimna poczuł buzujące gorąco, które powoli malało ale nadal czuł je. Jakby otaczała go kula, która na zewnątrz wydawała zimno a w środku panował gorąc. Nie ośmieli się chociażby ruszyć. YiFan szedł powoli patrząc przed siebie. Ludzie całkowicie nie zwracali na niego uwagi. Weszli przez bramę do szkoły. Chłopak skierował się w stronę wąskiego korytarza z jedna parą drzwi. Te otworzyły się same przez co Luhana przeszły ciarki. Widział jak klamka opada na dół i drzwi otwierają się a kiedy przez nie przeszli znów zamknęły się z głośnym hukiem, kiedy Kelvin spojrzał na nie krótko. Położył go ostrożnie na ogromnym łóżku. Jego pokój był dwa razy większy od tego Luhana. Posiadał duże małżeńskie łóżko i mimo iż drzwi był bardzo małe wnętrze było ogromne. Lu zobaczył przez okno, że zasłania je wielkie drzewo. Jakby YiFan nie chciał żeby ktoś wiedział, że ma tu pokój. Jęknął cicho czując znów rękę starszego chłopka na obitym ciele.
- Myślałem, że dasz sobie rade. Gdyby to była tylko ta piątka, pewnie dawno już byś spał- powiedział cicho podnosząc delikatnie sweter młodszego. Luhan zadrżał pod jego dotykiem po czym warknął zdenerwowany widząc liczne siniaki.
- Masz złamane żebra. Sześć…ciężko ci się oddycha?- Zapytał zwracając głowę w jego stronę ale nie patrząc na niego.
- T- trochę- wydyszał Luhan.
- Przebiły ci płuco…- wymruczał cicho.- Ściągnij proszę sweter i spodnie…- powiedział wstając i ruszając w głąb pokoju.
- Ni-nie lepiej…że-żebym posz…
- Pielęgniarka ci nie pomoże- zakończył za niego YiFan znikając za drugimi drzwiami, które mogły prowadzić do łazienki. Luhan trochę zdenerwowany ściągnął swój sweter i zsunął z nóg spodnie krzywiąc się strasznie. Było mu zimno więc okrył się kocem leżącym u stóp łóżka.. Kiedy Kevin wrócił spojrzał na niego krótko i położył jakieś plastry obok na stoliku.
- Połóż się- nakazał a Lu nawet nie śmiał się mu sprzeciwić. Bolało go wszystko ale czuł się bezpiecznie przy YiFanie. Chłopak odkrył jego ciało i przemywał co powierzchowne rany zaklejając je plastrami. Zostały tylko siniaki na nogach i wielkie siniaki na żebrach oraz nerkach.
- Jak na takich debili to wiedzieli gdzie uderzać- powiedział przybliżając się na klęczkach bliżej ciała Luhana, który mimo iż leżał w samych bokserkach czuł się dość komfortowo. YiFan dotknął każdej z ran wymuszając cichy jęk protestu po czym skupił na każdej z nich osobno wzrok na dłuższy czas. Lu poczuł jak w jego ciało uderza chłód i pisnął zaskoczony.
- Nie ruszaj się- zarządził starszy a Luhan natychmiast go posłuchał. Poczuł rękę na swojej szyi. Przełknął silne zerkając niepewnie na Kevina, który znów głowę maił odwracana w jego styrane ale nie patrzył na niego.
- Teraz zrobię coś, żeby naprawić twoje żebra, płuco i nerki- powiedział i spojrzała na niego. Luhan tylko przez ułamek sekundy widział jak srebrne obręcze zostawiają za sobą czerń znów zmieniając wygląd oczu starszego. Więcej nie dostrzegł bo YiFan przycisnął swoje wargi do jego ust. Luhan pisnął zaskoczony i chciał go odepchnąć, kiedy poczuł jak od jego ust promieniują na przemian chłód i ciepło. Że ból nerek zanika. Czując, że może normalnie oddychać przymknął spokojny oczy zaskakując i siebie i Kevina uchylając usta i pozwalając by YiFan mógł pogłębić…pocałunek? Lu nie był do końca pewny czy to tak można nazwać ale jeśli czuł się dzięki temu lepiej a było to przyjemne to czemu nie pozwolić na więcej. Zaskoczony Kevin przejechał nieśmiało językiem po dolnej wardze Luhana na co chłopak mruknął cicho. Straszy uśmiechnął się półgębkiem i odsunął się od chłopak. Kiedy Luhan otworzył oczy te YiFana były już normalne a chłopka przykrywał jego ciało nie ozdobione żadnym siniakiem, kocem.
- Dobranoc…- powiedział wstając z klęczek ale Luhan złapał go za rękę, kiedy zaczął odchodzić.
- Kim jesteś?- Zapytał szybko. Kevin odwrócił się do niego.
- Kosmitą…- powiedział poważnie ale widąc zaskoczone spojrzenie Luhana uśmiechnął się delikatnie.- Tak mówią prawda? Kim jestem?- Starszy zamyślił się splatając jego palce z palcami Lu przez co niższego przeszedł kolejny dreszcz.- Kimś kogo powinieneś się bać- powiedział.
- Nie boje się ciebie
- Wiem to.
- Wiec co teraz?- Zapytał podnosząc się do siadu jednak nie puszczając reki starszego.
- Zostaniesz ze mną- powiedział spokojnie YiFan patrząc na niego jakby czułym wzrokiem.
- Dlaczego?- Zapytał zaskoczony Luhan.
- Bo tego chcesz. Ja tego chce. Zostaniesz ze mną i będziesz mój. Będziesz mnie kochał.
Będziesz kochał strach, który mnie otacza. Zostaniesz bo mnie pokochasz- Mówił cały czas patrząc prosto w oczy Luhana. I chłopak wiedział, że mówi prawdę. Że pokocha go. Wszystko co go otacza. Że z nim zostanie i zrobi to co zechce. Że będzie jego.
- Zostanę- powiedział przełykając ślinę, kiedy światło księżyca przebiło się przez liście drzewa oświetlając sylwetkę YiFana kilkoma promieniami światła. Na prawdę wyglądał jakby był nie z tego świta. Starszy uśmiechnął się a Luhan wstał stając obok niego. Na jego srebrne włosy padł największy promień sprawiając wrażenie jakby to jego włosy świeciły. Kevin pogłaskał go po głowie dalej trzymając jego dłoń. Lu chciał zostać z nim do końca. Nie ważne czym lub kim był. I tak przecież go pokocha.






I jak? Czemu zawsze piszę supernaturale z Krisem? On jakoś dziwnie na mnie wpływa. I przepraszam nie znam się na psychologii wiec...może coś tam spieprzyłam xD A teraz ostrzegam bo... 
Fangirling mode on. Ekhm...

O MÓJ BOŻE! CZEMU JA TU JESTEM KIEDY TAM, W SEULU BYŁO SS5?! CO...CO JA TU ROBIĘ? T.T Półnagie EunHae, Yeye z uszkodzoną nogą, Kangin przebrany z kobietę tak jak Siwon. No co jest heloł?! Boże ja się wykończę, przysięgam, że siedziałam przed kompem jak zombie i słuchałam live-streamu z SS5 jak cholerny narkoman nic nie rozumiałam, wszystko było zagłuszone i niewyraźne tak, że ledwo odróżniałam piosenki a ja czułam, że to za mało! A teraz zdjęcia nagich klat Eunhyuka i Donghae w HQ krążą po internecie...JAK ŻYĆ DO JASNEJ CHOLERY?!
Fangirling mode off

Wybaczcie ale musiałam to gdzieś napisać xD Śledziłyście SS5? Boże, zazdroszczę wszystkim, którzy tam byli i ich nienawidzę ale z jednej strony cieszę się razem z nimi bo dzięki nim mamy fotki i fancamy :3 Teraz nie pozostaje mi nic jak zbierać pieniądze na DVD. Myślicie, że fucha dziewczynki z zapałkami jeszcze nadal się opłaca..? xD
Dobra to na tyle. Za tydzień wypada, że pisze JongKey ale ludzie tak bardzo pragniecie BangLo, które zajęło drugie miejsce, że się zlituje i coś dla was wykombinuje ^^ Do zobaczenia!
G.G
PS Jeszce ogłaszam wszem i wobec, że stworzyłam nową podstronę o jakże wiele mówiącym tytule: "Pytania". Zachęcam do zapoznania się z moją odkrywczą wypowiedzią...xD


3 komentarze:

  1. Zostałaś nominowana do The Versatile Bloger ^^
    writtenbyeste.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże muszę to skomentować, bo jest genialne! Prawie jak LuKai XDDD miałaś duuuużoooo literówek, ale łatwo było się skapnąć o co chodzi :3 co jeszcze... Genialnie opisana scena bójki i ogólnie to jak opisujesz uczucia jest meegaaaa x.x Poważnych błędów jakoś nie widzę, ale moment gdzie Kris opiekował się Lulu był... za krótki... Mogłaś skrócić to jak on szukał szkoły czy coś tam lub wydłużyć wątek ich miłości. I tylko tego brakuje temu one shotowi do poziomu LuKaia :3
    Nie będę życzyć Ci weny czy czegoś tam, bo sądzę, że masz jej wystarczająco dużo C:
    A! I chciałam jeszcze powiedzieć: dzięki, że nie ma tu sceny seksu, bo mnie to już męczy .___.

    OdpowiedzUsuń
  3. Krishan ❤️ Ta para wymiata jak te opowiadanie 💙

    OdpowiedzUsuń