No cześć ^^ Właściwie...moje życie się skończyło i nie wiem
co pisać. Powiem tylko, że napisałam shota z Luhanem i kimś dla HaKi Ha. Może
was trochę zaskoczyć no ale...no ale cóż. Napisałam go dawno bo w poprzedni
weekend ale jestem leniem i nie publikowałam xD Ale...moje życie nie istnieje
teraz...Jednak życzę miłej zabawy xD
Tytuł: " Oczy strachu"
Gatunek: romans, obyczaj, supernatural, AU
Pariring: Luhan x ? (EXO)
Gatunek: Gomili.Giza
(Huehue spodziewałyście się gifu! A tu dupa...xD Ale gif będzie. Nie mogę zdradzić drugiej osoby ^^)
Patrząc w twoje oczy wiedziałem. Wiedziałem, że dobrze
zrobiłem. Byłeś inny. Wszyscy się ciebie bali. Rozkochałeś mnie w sobie.
Pokochałem strach przed tobą. Kocham cię.
Luhan był osobą bardzo spokojną, starająca się nie
wyróżniać. Najlepiej gdyby potrafił zlewać się z otoczeniem albo po prostu
stawać się kłębkiem mgły, przez którą ludzie mogli by w spokoju przejść, nie
przejmując się całkowicie jego istnieniem. Do niedawna był wręcz mistrzem w tym
fachu! Prócz oczywiście rozpływania się i stawania się mgłą, Luhan potrafił się
świetnie zlewać z otoczeniem. Do tego identyczne mundurki, które nosili wszyscy
uczniowie szkoły, bardziej pozwalały mu się nie wyróżniać. Ale niestety
wszystko, co dobre szybko się kończy. Kiedy Lu opanował wszystkie techniki
perfekcyjnie i potrafił je wykorzystać, w każdej, nawet tej najdziwniejszej
sytuacji, musiało coś pójść niezgodnie z planem.
- Do Korei?!- Pisnął, patrząc na swoich rodziców żałośnie,
ale i jednocześnie z wielkim błaganiem.
- Lu, nie ma gadania. W Korei są najlepsze szkoły w całej
Azji skarbie! Twój koreański jest nienaganny, a wydział psychologiczny w
Akademii Korea Simli jest najlepszy na całym świecie!- Krzyknęła podekscytowana
kobieta. Luhan spojrzał na nią mało przekonany. Po pierwsze: nie chce
wyjeżdżać. Po drugie: na stówę się tam nie dostanie. Przytaknął jednak
niechętnie, czekając aż odmowny list z Korei zawita w jego skrzynce.
- Jakim cholernym cudem akurat ja?!- Warknął zdenerwowany,
wciskając do walizki wszystkie najpotrzebniejsze mu rzeczy. „Że też musiałem tak dobrze zdać te egzaminy…” Luhan
był wściekły. Dostał się na najlepsza akademie w całej Azji. Ale jakim
kosztem?! Takim, że teraz będzie musiał opracowywać nowy styl zlewania się z
otoczeniem, o ile w ogóle mu się to uda. Jęknął, siadając na walizkę i
zamykając ją z dużym wysiłkiem.
- To będzie…coś strasznego- jęknął, ześlizgując się z
czarnej walizki, położył ją koło drzwi. Ubrał buty, kurtkę. Pożegnał się z matką,
zapewniając, że przecież da sobie radę. Już nie chciał jej wypominać, że to
wszystko przez nią…Wsiadł z ojcem do samochodu i pojechał prosto na lotnisko.
Rozpocząć nowe – jego zdaniem- gorsze życie.
Bał się. Tak cholernie mocno. Słowa jego ojca obijały mu się
w głowie : „ LuHan. Nie ważne gdzie jesteś, razem z matką będziemy z ciebie
dumni. Nie ważne kim zostaniesz, będziemy dumni. Nie ważne z kim będziesz,
będziemy dumni. Zrób dla nas jedną, tylko jedną rzecz- daj sobie rade.” :Oh tato, jakbym nie mógł…” Pomyślał
ironicznie, przyglądając się wysokim budynkom i tłumom otaczającym go ze
wszystkich stron.
- Jeśli znajdę tę cholerną akademie, to ucałuje jej drzwi…-
warknął do siebie, ciągnąc za sobą walizkę. Wszystko wydawało mu się iść
zgodnie z planem. Szedł wyznaczonymi ulicami, pytając nieśmiało ludzi, czy na
pewno dobrze odczytał ulice. Zawsze mówili, że tak. Więc kiedy coraz pewniej
przemierzał ulice, jęknął załamany, stwierdzając, że tam gdzie powinna stać
akademia, stoi salon fryzjerski. Z obniżką dla studentów.
- Oh świetnie. Może coś zrobię ze swoimi włosami? Będę
wyglądał przystojnie, umierając na ulicy…- mruknął, jednak ruszył do drzwi
salonu. Otworzył je niepewnie. Kiedy już miał się odezwać, pojawiała się przed
nim drobna dziewczyna skacząc w miejscu, wpatrując się w niego święcącymi
oczami.
- Witamy! W czym mogę służyć?- Zapytała podekscytowana.
- Ja…chciałbym coś…z włosami…- wydukał lekko zaskoczony
nagłym pojawianiem się kobiety. Dziewczyna z mocą wyrwała mu rączkę walizki,
odstawiając ją na bok.
- Oczywiście, zapraszam!- Krzyknęła, po czym mocno usadziła
go w wygodnym fotelu i zniknęła na chwilę. Luhan wygodniej usadowił się w
siedzisku.
- Skąd w tak małym ciele, tyle siły…?- Burknął do siebie,
obserwując dziewczynę wracającą do niego z płachtą w ręku. Zapięła ją z tyłu,
na karku.
- Co pan sobie życzy?- Zapytała, przeczesując palcami włosy
Lu.
- Właściwie, to nie wiem…żeby drogo nie było. A no i jestem
studentem…- Mruknął cicho, a dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.
- Wygląda pan młodo jak na studenta!- Zaśmiała się
zadowolona.- Dobrze, co powie pan na 30,000 won?- Zapytała. Luhan szybko
przeliczył w głowie sumę i uśmiechnął się.
- Może być- powiedział, a kobieta klasnęła w ręce.
- Najpierw przefarbujemy włosy, a później ładnie podetniemy-
powiedziała zadowolona i przeszła do pracy. W czasie tworzenia jego nowej
fryzury, Lu dowiedział się bardzo dużo o swojej nowej akademii od Jaeri-
fryzjerki, która nie była w stanie jej ukończyć.
- Masz szczęście, że się tam dostałeś. Szkoła jest
wspaniała, ale ja nie wytrzymałam z natłokiem pracy i nauki. Zazwyczaj chodzą
tam do szkoły osoby bogate, bo ceny ze semestr i poprawki są niezwykle wysokie.
Ja niestety nie miałam tyle pieniędzy i postanowiłam zrezygnować, ale nawet nie
żałuję- powiedział zadowolona, ostatni raz podcinając włosy Luhana.- Gotowe! Co
myślisz?- Zapytała, ścigając z niego płachtę. Pochylił się bliżej lustra. Jego
włosy były teraz srebrne, z delikatną, gęstą grzywką. W ogóle nagle stały się
gęstsze. Nie były za długie, ale tworzyły swoistą, puchatą czuprynę, którą
Luhan pokochał od samego spojrzenia.
- Jest świetnie! Dziękuję!- Powiedział, wstając i wręczając
dziewczynie pieniądze.
- Ah, nie ma za co. Życzę powodzenia w nauce!- Powiedziała,
machając już do niego, kiedy wychodził. Lu odmachał jej i ruszył drogą, którą
wytłumaczyła mu Jaeri. Kiedy stanął przed potężnym budynkiem akademii, wziął
głęboki wdech i pchnął ciężkie drzwi. Powitała go ogarniająca zewsząd cisza.
Jaeri powiedziała mu, że w weekendy akademia pustoszeje, bo studenci wracają do
domu. Szybko przemknął przez korytarze, nie mogąc wyjść z podziwu, jak
nowocześnie wyglądała szkoła w środku, w porównaniu z pseudo zamczyskiem, jakim
prezentowała się na zewnątrz. Szybko potwierdził swoje przybycie w szkole z
nauczycielką, która dała mu plan lekcji, a sekretarka przekazała mu odpowiednie
książki, po czym jakiś starszy facet zaprowadził go do jego pokoju. Osobnego.
Każdy taki posiadał. Zmęczony padł na łóżko i zwinął się w kłębek, patrząc na
biurko z szesnastoma książkami.
- Dam sobie radę…- szepnął, po czym zamknął oczy i zasnął.
I Luhan rzeczywiście dawał sobie rade. Na początku ludzie
często zwracali na niego uwagę ze względu na wygląd. Ze swoimi srebrnymi
włoskami i delikatnymi rysami twarzy, był jeszcze piękniejszy niż z czarnymi
włosami. Później wszyscy przyzwyczaili się do tego małego, żywego chińczyka,
który w gruncie rzeczy potrafił zgiąć każdego nauczyciela w pół, przez swój
specyficzny punkt widzenia. Bardzo się starał i ludzie często zwracali się do
niego o pomoc. Luhan nie sądził, że kiedykolwiek polubi bycie, tak jakby „popularnym”.
Nie przeszkadzało mu to, że prawie cały czas ktoś przesiadywał w jego pokoju.
Uczył się nocami, szalał dniami i co ważniejsze- nie imprezował. Nie lubił
tego. I ludzie szanowali to. Zawsze zapraszali, ale zawsze liczyli się z tym,
że się nie zgodzi i nie przyjdzie. Lu polubił tą akademie. Kiedy był u
fryzjera, opowiadał o wszystkim Jaeri, a dziewczyna bardzo cieszyła się z
postępów Luhana. Rodzice byli dumni, on sam był dumny. Wszystko wyglądało tak
cudownie i wspaniale prócz…właśnie, prócz jednej rzeczy. A raczej osoby. W
szkole był mężczyzna, przez którego Han na prawdę nie wiedział, co ze sobą
zrobić. Ludzie cały czas mówili „ Powinieneś się go bać Luhan”, „ Jest jak diabeł”,
„ Jest inny”, „ On jest kosmitą”. Luhan rozumiał, że oni się go
bali. Rozumiał wszystko, przytakiwał, ale nie wiedział czemu. Czemu się go
bali, czemu był jak diabeł, czemu był inny i co najbardziej bawiło Luhana,
czemu był kosmitą? Chłopak rzeczywiście bardzo się wyróżniał. Był wysoki.
Stojąc w gromadzie wszystkich tych uczniów, on zawsze nad nimi górował. Jego
włosy były w kolorze blond, zaczesane, na jednym boku z długą grzywką, która
opadała mu na oczy. Czasem związywał górną część włosów w krótką kitkę, przez
co można było zobaczyć jego czarne
odrosty. Miał dziwnie zarysowane usta i jego oczy były wręcz
hipnotyzujące, przeszywające na wylot. Ale nie był brzydki. Każda dziewczyna
potwierdzała że Wu YiFan to „ Cholerne ciacho, tylko czemu jest przerażający?”. Luhan starając się
zrozumieć ich tok myślenia jako przyszły psycholog przeprowadzał z nimi długie
rozmowy głownie na temat YiFana. Chłopak od samego początku nauki był dziwny.
Od razu odsunął się od reszty uczniów. Uczy się ponad przeciętnie mimo iż w
większości nie chodzi na wykłady. Do tego trzeba dodać, że studiował filozofię,
w cale nie taki łatwy kierunek. Dowiedział się także, że bardzo rzadko mówi,
jedyne momenty w którym dziewczyny słyszały jego głos to w tedy, kiedy odpowiadał
nauczycielom. Ma niski głos, który: „Przeszywa i sprawia, że drżymy. Ze strachu i z …podniecenia.” Luhan zanotował tę uwagę w pamięci. Dziewczyny -o dziwo-
chętnie rozmawiały z nim na temat Wu YiFana mimo iż panicznie się o bały. Ich
strach był umiejscowiony w dziwnym zachowaniu mężczyzny. Był cichy, zamknięty w
sobie ale nigdy nikogo nie skrzywdził. „Jego spojrzenie każe ci się bać.” Luhan tak na prawdę widywał YiFana tak rzadko jak
to było możliwe. Nie z jego wyboru. Mimo iż można go było dojrzeć z każdej
odległości, on przebywał więcej czasu w sowim pokoju. Nawet nie wracał na
weekend do domu. Niektórzy koreańscy znajomi pytali Lu czy dużo chińczyków
zachowuje się tak jak „pan Wu” jak to czasami na niego mówili. Luhan
kategorycznie zaprzeczył, gdyż nigdy nie spotkał się z tak wrogim nastawieniem
do całego społeczeństwa ukrytym w jednym spojrzeniu ciemnych oczy.
Siedząc w swoim
pokoju Lu zastanawiał się co by się stało gdyby pogadał z YiFanem. Podświadomie
bardzo intrygował go ten chłopka. Nie był dla niego przerażający. Raczej był bardzo
interesującym człowiekiem, z którym pragnął wymienić chodźmy krótkie „Cześć”
żeby dowiedzieć się czegoś z brzmienia jego barwy głosu. Kiedy postanowił, że kiedy
jutro go spotka to się z nim przywita, Wu jak na złość zniknął. Nie było go
nigdzie, jakby dobrze przeczuwał, że Luhan chce się do niego zbliżyć. Trochę
rozczarowany późnym wieczorem udał się do salonu fryzjerskiego żeby porozmawiać
z Jaeri.
- Cześć nuna!- Krzyknął na wstępie. Jaeri wychyliła się zza
ściany oddzielającej salon od zaplecza i uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć mój srebrnowłosy. Co słychać?- Zapytał siadając na
kanapie i klepiąc miejsce obok siebie. Luhan zaśmiał się cicho i ochoczo
zasiadł na miejscu.
- Mam taki problem z pewnym chłopakiem w szkole- mruknął
nadymając policzki.
- Ktoś ci coś zrobił Luhannie?- Zapytała przestraszona
dziewczyna. Luhan znów się zaśmiał.
- Nie, nie! Wszystko jest dobrze! Ja porostu nie umiem
rozszyfrować jego zachowania…- mruknął ciszej i zaczął opowiadać wszystko Jaeri.
Dziewczyna kiwała głowa słuchając go uważnie. Kiedy Luhan skończył, uśmiechnęła
się niemrawo.
- Rozumiem, że to musi cię i irytować jak i interesować
zważając na kierunek, który studiujesz. Słyszałam co nieco na temat tego chłopka.
Kevin Wu?- Zapytała a Luhan spojrzał na nią zdziwiony i zmarszczył brwi,.
- Nazwisko się zgadza ale…- zaczął cicho.
- Tak, tak. On wychował się w Kandzie gdzie nazywał się Kelvin
Wu. Tutaj to..?- spojrzała na niego.
- YiFan- mruknął cicho Luhan słuchając kobiety uważnie.
- No tak. Ktoś…chyba jakiś nauczyciel mi o nim opowiadał.
Znaczy, słyszałam jak o nim rozmawiał ze swoją żoną, która była na strzyżeniu.
Zamówiła chyba trwałą…- mruknęła zamyślając się na chwile a Luhan szturchnął ją
rozbawiony w ramie.- Ah tak! Mówił, że chłopak uczy się niesamowicie, mimo iż nie
chodzi na zajęcia. Ma dużą wiedze i, że dobrze opanował podstawy psychologii…,że
ma trudny charakter i jest przerażający.
Ale dlaczego to już mi nie powiedział…znaczy! Nie słyszałam – zaśmiała się
cicho a z nią Luhan jednak odrobinę ciszej.
- Czyli nauczyciele myślą to samo co uczniowie…przynajmniej
to samo co dziewczyny- mruknął a Jaeri zaśmiała się mówiąc, że już przesłuchał
pewnie pół szkoły na co Luhan oburzył się delikatnie.
- Powinieneś wracać Lulu- powiedziała.- Wiem, że pewnie masz
jeszcze dużo nauki – dodała wstając a z nią Luhan. Przytaknął jej i skłonił się
wychodząc na ciemne ulice miasta. Szedł powoli rozkoszując się mniejszym
hałasem niż w ciągu dnia. Skierował się główną ulicą w stronę akademii.
- Laleczko!- Luhan nawet nie drgnął, idąc dalej pewnym
krokiem w stronę szkoły. Czując szarpniecie krzyknął zaskoczony po czym poczuł
na policzku mocne uderzenie.- Jak do ciebie mówię masz na mnie patrzeć!-
Krzyknął jakiś mężczyzna, rzucając chłopakiem o ziemie. Luhan warknął cicho
czując ból w kolanie po czym spokojnym wzrokiem spojrzał na pięciu facetów. Nie
był ani silny, ani nie trenował żadnych sztuk walki. Pozostała mu tylko
psychologia.
- W takim razie, co chcesz?- Zapytał spokojnie siadając
wygodnie po turecku na ziemi. Piątka osiłków spojrzała na niego zaskoczona.
- Ty…on jest jakiś głupi?- Zapytał jeden drugiego. Luhan
zmarszczył brwi. W prawdzie podczas tej idiotycznej rozmowy mógłby uciec, gdyby
go nie okrążyli. A raczej, nie stanęli w półkolu za plecami zostawiając jedynie
ścianę jakiegoś budynku.
- On się tylko wymądrza!- Warknął pierwszy i złapał Lu za
koszule jednak nie unosząc go.- Zaraz będziesz inaczej gadał. Będziesz jęczał…-
mruknął a w oczach Luhana pojawił się strach, jednak nadal starał się być
opanowany.
- W takim razie skoro ja będę jęczał czy ty też będziesz to
robił? Czy to będzie oznaczało, że chcesz sprawić przyjemność nie tylko sobie
ale także i mi? W takim razie mógłbyś sprawić mi przyjemność po prostu dając mi
odejść. Czy to też nie byłaby przyjemność?- Zapytał patrząc na niego swoimi
sarnimi oczami nie mrugając ani razu. Mężczyzna puścił go patrząc na niego jak na
idiotę.
- Będziesz jęczał z bólu!- Krzyknął po kilku minutach.
- Ale…nie lepiej będzie jeśli mnie zabijecie? Bo skoro
chcecie mojego ból czy śmierć nie jest uwieńczeniem bólu?- Zapytał Luhan cicho.
Z boku wyglądałoby to jakby właściwe prosił ich o śmierć. Ale on dobrze wiedział
co robić.
- Przez to wylądujemy w pierdlu!- Krzyknął inny z nich.
- To prawda. Ale za gwałt także tam traficie- powiedział
spokojnie Luhan.
- Nie dojdziesz na komisariat tak cię będzie dupa
bolała-…-warknął pierwszy.
- Ale mogę zadzwonić na policje żeby do mnie przyjechała. Przyjrzałem
się dokładnie waszym twarzą i mogę spokojnie podać rysopis. Czy i tak nie
traficie do wiezienia?- Zapytał unosząc delikatnie brew. Piętka spojrzała na
niego otępiale. Starał się nie uśmiechnąć, widząc ich głupie wyrazy twarzy.
- Po prostu trzymajcie go chłopacy. To nie wy tu będziecie
doznawać przyjemność…- Luhan odwrócił się słysząc jakiś nowy głos ale nie zobaczył
nikogo.- Nikt was nie oskarży. Po prostu…uderzajcie mocno... resztą zajmę się ja...- powiedział a Luhan
już wiedział, że jego plan trafił szlag. Poczuł mocne kopniecie w twarz i
poleciał na ziemie.
- Twoje psychologiczne gierki już nic tu nie zdziałają
pięknisiu...- usłyszał znów ten głos a później głośny śmiech akompaniujący z
jego głośnymi jękami, które wydobywały się z jego ust. Kopali go wszędzie,
zakrył głowę rekami, kiedy nagle poczuł dziwny chłód i niesamowitą cisze. Nie
słyszał nawet wiatru. Uderzenia ustały. Odchylił delikatnie ramiona i spojrzał
przed siebie. Do ściany przyszpilony został mężczyzna, którego głos znał Luhan
ale którego sylwetki nie wdział. Rozpoznał go po cichym proszeniu o litość.
Zobaczył pięciu mężczyzn leżących kilkadziesiąt metrów od niego. I postać,
która trzymała mężczyznę. Była wysoka, dobrze zbudowana i w świetle księżyca
Luhan dostrzegł jasne blond włosy opadające na oczy po czym postać uniosła
głowę i spojrzała osobnikowi, którego trzymała za szyje w oczy. Luhan zadrżał
czując kolejną dawkę chłodu, która biła od wysokiej postaci i zobaczył jak
ciało mężczyzny ześlizguje się po ścianie a wysoki chłopak, którego Lu
rozpoznał w postaci, zbliża się do niego. Światło księżyca oświetliło jego
twarz i Luhan w końcu był w stanie spojrzeć mu w oczy. W oczy Wu YiFana, które teraz
były całkowicie czarne a źrenice i tęczówki, które także były czarne,
oddzielały delikatne cienkie srebrne koła. Zadrżał biorąc głębokie wdechy. Czuł
od Wu przeszywający chłód ale kiedy chłopak dotknął swoją dużą ręką jego
policzka syknął z bólu. Jego ręka była gorąca i prawdopodobnie go oparzyła.
Mimo to Luhan nie przestał patrzeć w oczy Kevina, które powoli wracały do
swojego stanu. Srebrna obręcz, która oddzielała tęczówkę zaczęła się rozpływać
sprawiając, że białka przybrały zwykły kolor a obręcz oddzielająca źrenice
rozpłynęła się rozjaśniając delikatnie tęczówkę.
- Nic ci nie jest, Luhan?- Zapytał. Tu Lu musiał przyznać
racje dziewczyną. Jego głos był głęboki i wprawiał jego ciało w dreszcze. Te
same, które przeżywały jego koleżanki ze szkoły. Strach i podniecenie. Nie mógł
wypowiedzieć ani słowa więc pokręcił głową zaprzeczając. YiFan przyjrzał mu się
dokładnie i dotknął jego żeber. Luhan zawył z bólu a YiFan uśmiechnął się…
przerażająco ale jakby….czule.
- Oczywiście, że nie- powiedział sarkastycznie delikatnie
wsuwając ręce pod ciało Hana i unosząc go z łatwością. Kevin był gorący…Kiedy
tylko przebił się przez aurę tego przeszywającego zimna poczuł buzujące gorąco,
które powoli malało ale nadal czuł je. Jakby otaczała go kula, która na zewnątrz
wydawała zimno a w środku panował gorąc. Nie ośmieli się chociażby ruszyć.
YiFan szedł powoli patrząc przed siebie. Ludzie całkowicie nie zwracali na
niego uwagi. Weszli przez bramę do szkoły. Chłopak skierował się w stronę wąskiego
korytarza z jedna parą drzwi. Te otworzyły się same przez co Luhana przeszły ciarki.
Widział jak klamka opada na dół i drzwi otwierają się a kiedy przez nie przeszli
znów zamknęły się z głośnym hukiem, kiedy Kelvin spojrzał na nie krótko.
Położył go ostrożnie na ogromnym łóżku. Jego pokój był dwa razy większy od tego
Luhana. Posiadał duże małżeńskie łóżko i mimo iż drzwi był bardzo małe wnętrze
było ogromne. Lu zobaczył przez okno, że zasłania je wielkie drzewo. Jakby
YiFan nie chciał żeby ktoś wiedział, że ma tu pokój. Jęknął cicho czując znów
rękę starszego chłopka na obitym ciele.
- Myślałem, że dasz sobie rade. Gdyby to była tylko ta piątka,
pewnie dawno już byś spał- powiedział cicho podnosząc delikatnie sweter
młodszego. Luhan zadrżał pod jego dotykiem po czym warknął zdenerwowany widząc
liczne siniaki.
- Masz złamane żebra. Sześć…ciężko ci się oddycha?- Zapytał
zwracając głowę w jego stronę ale nie patrząc na niego.
- T- trochę- wydyszał Luhan.
- Przebiły ci płuco…- wymruczał cicho.- Ściągnij proszę sweter
i spodnie…- powiedział wstając i ruszając w głąb pokoju.
- Ni-nie lepiej…że-żebym posz…
- Pielęgniarka ci nie pomoże- zakończył za niego YiFan
znikając za drugimi drzwiami, które mogły prowadzić do łazienki. Luhan trochę
zdenerwowany ściągnął swój sweter i zsunął z nóg spodnie krzywiąc się
strasznie. Było mu zimno więc okrył się kocem leżącym u stóp łóżka.. Kiedy
Kevin wrócił spojrzał na niego krótko i położył jakieś plastry obok na stoliku.
- Połóż się- nakazał a Lu nawet nie śmiał się mu sprzeciwić.
Bolało go wszystko ale czuł się bezpiecznie przy YiFanie. Chłopak odkrył jego
ciało i przemywał co powierzchowne rany zaklejając je plastrami. Zostały tylko
siniaki na nogach i wielkie siniaki na żebrach oraz nerkach.
- Jak na takich debili to wiedzieli gdzie uderzać-
powiedział przybliżając się na klęczkach bliżej ciała Luhana, który mimo iż leżał
w samych bokserkach czuł się dość komfortowo. YiFan dotknął każdej z ran
wymuszając cichy jęk protestu po czym skupił na każdej z nich osobno wzrok na
dłuższy czas. Lu poczuł jak w jego ciało uderza chłód i pisnął zaskoczony.
- Nie ruszaj się- zarządził starszy a Luhan natychmiast go
posłuchał. Poczuł rękę na swojej szyi. Przełknął silne zerkając niepewnie na
Kevina, który znów głowę maił odwracana w jego styrane ale nie patrzył na
niego.
- Teraz zrobię coś, żeby naprawić twoje żebra, płuco i
nerki- powiedział i spojrzała na niego. Luhan tylko przez ułamek sekundy
widział jak srebrne obręcze zostawiają za sobą czerń znów zmieniając wygląd
oczu starszego. Więcej nie dostrzegł bo YiFan przycisnął swoje wargi do jego
ust. Luhan pisnął zaskoczony i chciał go odepchnąć, kiedy poczuł jak od jego
ust promieniują na przemian chłód i ciepło. Że ból nerek zanika. Czując, że
może normalnie oddychać przymknął spokojny oczy zaskakując i siebie i Kevina
uchylając usta i pozwalając by YiFan mógł pogłębić…pocałunek? Lu nie był do
końca pewny czy to tak można nazwać ale jeśli czuł się dzięki temu lepiej a
było to przyjemne to czemu nie pozwolić na więcej. Zaskoczony Kevin przejechał
nieśmiało językiem po dolnej wardze Luhana na co chłopak mruknął cicho. Straszy
uśmiechnął się półgębkiem i odsunął się od chłopak. Kiedy Luhan otworzył oczy
te YiFana były już normalne a chłopka przykrywał jego ciało nie ozdobione żadnym
siniakiem, kocem.
- Dobranoc…- powiedział wstając z klęczek ale Luhan złapał
go za rękę, kiedy zaczął odchodzić.
- Kim jesteś?- Zapytał szybko. Kevin odwrócił się do niego.
- Kosmitą…- powiedział poważnie ale widąc zaskoczone
spojrzenie Luhana uśmiechnął się delikatnie.- Tak mówią prawda? Kim jestem?- Starszy
zamyślił się splatając jego palce z palcami Lu przez co niższego przeszedł
kolejny dreszcz.- Kimś kogo powinieneś się bać- powiedział.
- Nie boje się ciebie
- Wiem to.
- Wiec co teraz?- Zapytał podnosząc się do siadu jednak nie
puszczając reki starszego.
- Zostaniesz ze mną- powiedział spokojnie YiFan patrząc na
niego jakby czułym wzrokiem.
- Dlaczego?- Zapytał zaskoczony Luhan.
- Bo tego chcesz. Ja tego chce. Zostaniesz ze mną i będziesz
mój. Będziesz mnie kochał.
Będziesz kochał strach, który mnie otacza. Zostaniesz bo
mnie pokochasz- Mówił cały czas patrząc prosto w oczy Luhana. I chłopak wiedział,
że mówi prawdę. Że pokocha go. Wszystko co go otacza. Że z nim zostanie i zrobi
to co zechce. Że będzie jego.
- Zostanę- powiedział przełykając ślinę, kiedy światło
księżyca przebiło się przez liście drzewa oświetlając sylwetkę YiFana kilkoma
promieniami światła. Na prawdę wyglądał jakby był nie z tego świta. Starszy uśmiechnął
się a Luhan wstał stając obok niego. Na jego srebrne włosy padł największy
promień sprawiając wrażenie jakby to jego włosy świeciły. Kevin pogłaskał go po
głowie dalej trzymając jego dłoń. Lu chciał zostać z nim do końca. Nie ważne
czym lub kim był. I tak przecież go pokocha.
I jak? Czemu zawsze piszę supernaturale z Krisem? On jakoś
dziwnie na mnie wpływa. I przepraszam nie znam się na psychologii wiec...może coś tam spieprzyłam xD A teraz ostrzegam bo...
Fangirling mode on. Ekhm...
O MÓJ BOŻE! CZEMU JA TU JESTEM KIEDY TAM, W SEULU BYŁO SS5?!
CO...CO JA TU ROBIĘ? T.T Półnagie EunHae, Yeye z uszkodzoną nogą, Kangin
przebrany z kobietę tak jak Siwon. No co jest heloł?! Boże ja się wykończę, przysięgam,
że siedziałam przed kompem jak zombie i słuchałam live-streamu z SS5 jak
cholerny narkoman nic nie rozumiałam, wszystko było zagłuszone i niewyraźne tak,
że ledwo odróżniałam piosenki a ja czułam, że to za mało! A teraz zdjęcia
nagich klat Eunhyuka i Donghae w HQ krążą po internecie...JAK ŻYĆ DO JASNEJ
CHOLERY?!
Fangirling mode off
Wybaczcie ale musiałam to gdzieś napisać xD Śledziłyście
SS5? Boże, zazdroszczę wszystkim, którzy tam byli i ich nienawidzę ale z jednej
strony cieszę się razem z nimi bo dzięki nim mamy fotki i fancamy :3 Teraz nie
pozostaje mi nic jak zbierać pieniądze na DVD. Myślicie, że fucha dziewczynki z
zapałkami jeszcze nadal się opłaca..? xD
Dobra to na tyle. Za tydzień wypada, że pisze JongKey ale
ludzie tak bardzo pragniecie BangLo, które zajęło drugie miejsce, że się
zlituje i coś dla was wykombinuje ^^ Do zobaczenia!
G.G
PS Jeszce ogłaszam wszem i wobec, że stworzyłam nową podstronę o jakże wiele mówiącym tytule: "Pytania". Zachęcam do zapoznania się z moją odkrywczą wypowiedzią...xD
PS Jeszce ogłaszam wszem i wobec, że stworzyłam nową podstronę o jakże wiele mówiącym tytule: "Pytania". Zachęcam do zapoznania się z moją odkrywczą wypowiedzią...xD
Zostałaś nominowana do The Versatile Bloger ^^
OdpowiedzUsuńwrittenbyeste.blogspot.com
Boże muszę to skomentować, bo jest genialne! Prawie jak LuKai XDDD miałaś duuuużoooo literówek, ale łatwo było się skapnąć o co chodzi :3 co jeszcze... Genialnie opisana scena bójki i ogólnie to jak opisujesz uczucia jest meegaaaa x.x Poważnych błędów jakoś nie widzę, ale moment gdzie Kris opiekował się Lulu był... za krótki... Mogłaś skrócić to jak on szukał szkoły czy coś tam lub wydłużyć wątek ich miłości. I tylko tego brakuje temu one shotowi do poziomu LuKaia :3
OdpowiedzUsuńNie będę życzyć Ci weny czy czegoś tam, bo sądzę, że masz jej wystarczająco dużo C:
A! I chciałam jeszcze powiedzieć: dzięki, że nie ma tu sceny seksu, bo mnie to już męczy .___.
Krishan ❤️ Ta para wymiata jak te opowiadanie 💙
OdpowiedzUsuń