wtorek, 23 lipca 2013

// Pierwszy //

A wiec przyszedł ten moment kiedy dodaje shota nie w sobotę ani nie w niedziele. Tak jak wspominałam jest to 'ponadprogramowy' shot ^^ Chciałam go dodać akurat dzisiaj dlatego że jutro wyjeżdżam i wracam w sobotę więc zapewne wygranego LuKai nie zdążę napisać ;__; Dodam go jak najszybciej się da za to przedstawiam wam tego o to shocika ^^ Endżoj!

"Zawsze będziesz tańczył"



Raz, dwa, trzy, obrót!
Raz, dwa, trzy, obrót!
Raz, dwa, trzy, obrót!
Raz, dwa, trzy…STÓJ!

Ciemność. Dokoła. Wszędzie. Nie znoszę ciemność. Pragnę otworzyć oczy, ale nie mogę. Nic nie pamiętam. Jedynie twoje ciche powtarzanie…

Raz, dwa, trzy, obrót!
Raz, dwa, trzy, obrót!
Raz, dwa, trzy, obrót!

Staram się sobie przypomnieć, co się stało. Co się ze mną dzieje? Dlaczego nie mogę się obudzić? Znów słyszę w swojej głowie twój szept.

Raz, dwa, trzy, obrót!

Pamiętam, było coś jeszcze. Znów twój głos…

Raz, dwa, trzy…STÓJ!

Otwieram gwałtownie oczy. Biel oślepia mnie, ale nie zwracam na to uwagi. Siadam. Chcę stąd wyjść. Nie mogę. Patrzę przestraszonym wzrokiem dookoła. Widzę moich rodziców. Widzę ciebie. Stoisz oparty o drzwi. Twoje oczy są smutne, ukryte pod gęstą grzywką. Wyciągam w twoja stronę rękę chcąc ruszyć do ciebie, ale...ale nie mogę. Zerkam na dół. Moje nogi...nie mogę nimi ruszyć. Patrzysz na mnie zbolałym wzrokiem a po twoim policzku spływa łza. Moja matka szlocha, kiedy zauważa moje próby poruszania nogami. Znów patrzą na ciebie. Tym razem przestraszony. Moja mama pochwyciła to spojrzenie i także skierowała wzrok na ciebie. Moje przestraszone i pragnąc twojego uścisku spojrzenie zostało przesłonięte przez wzrok mojej matki. Pełen nienawiści i obrzydzenia. Krzyczy żebyś wyszedł, bo to wszystko przez ciebie. Skłaniasz się mocno. Widzę jak łza, która powoli wędrowała po twoim policzku upada na ziemie. Jak ręką przytrzymujesz się framugi i wychodzisz. A ja krzyczę za tobą. Chcę żebyś wrócił, przytulił, pocieszył. Ale ty tylko odchodzisz. Znikasz za szybą mojego pokoju podtrzymując się ściany. Moja matka ściska mnie mocno szepcząc słowa pociechy, kiedy ja dalej wpatruje się w miejsce gdzie zniknęła twoja ręką. Mój ojciec mocno ściska mnie z ramie i też mnie przeprasza powstrzymując łzy. Ale przecież...przecież ja będę mógł chodzić...prawda?

Nie prawda. Nie mogę chodzić. Nic nie pamiętam. Moja matka nie pozwala mi się z tobą spotkać jakby chciała odepchnąć informacje, w jaki sposób to się stało. Tylko ty wiesz....

Żegnam się z rodzicami. Tak długo ich namawiałem żeby wrócili na noc do domu. W końcu się zgodzili. Mama ostatni raz macha do mnie zza szyby i znika. Opadam ciężko na łóżko. Moje oczy napełniają się łzami. Myśl, że nigdy nie zatańczę...nie zatańczę z tobą. Czuje jak mokre kropelki spływają po mojej twarzy, ale nie mam nawet siły na to by je wytrzeć. Pozwalam by moczyły moją koszule, by tworzyły ścieżki, dzięki którym nowe krople będą mogły łatwiej prześlizgiwać się po mojej twarzy. Biorę głęboki wdech zamykając oczy próbując tak powstrzymać potok łez. Pamiętam tylko twoją uśmiechniętą twarz, kiedy się obracałem. A potem wykrzywioną w przerażeniu. Co się w tedy stało? Nagle czuje cieple dłonie na policzkach wycierające moje łzy. Rozpoznaje, że to ty po zapachu twoich perfum i szamponu i po delikatnym mrowieniu na skórze gdzie mnie dotknąłeś. Otwieram oczy i widzę twoja twarz tak blisko mojej. Uchylam delikatnie wargi łapiąc twoja dłoń zwracając na siebie uwagę gdyż nadal wpatrywałeś się w moje zalane łzami policzki.
- C-co się stało?- Szepczę patrząc na ciebie. Przełykasz ślinę i ściskasz moją dłoń puszczając moje policzki. Siadasz na krześle, które niedawno zajmowała moja matka.
- Ja…przepraszam. Nie powianiem z tobą tam tańczyć...przepraszam...- Powtarzasz to w kółko ja mam serdecznie dość tego słowa. Przez ostatni tydzień wszyscy mnie przepraszają. Ściskam twoja dłoń mocniej.- Na placu...tańczyliśmy, pamiętasz?- Pytasz a ja marszczę brwi. Fontanna, twój śmiech i wyjaśnienia. Uśmiecham się mimowolnie.- Ktoś...jakiś dostawca na skuterze...wjechał w ciebie...ja...Boże to moja wina...-  Pochylasz głowę kładąc ją na mojej dłoni ściskając ją swoją jeszcze mocniej.
- Nie...Nie będę chodził prawda?- Pytam cicho a ty kręcisz głową. Zagryzam wargę. Podnoszę druga dłoń i wplatam ją w twoje włosy. Przechodzi mnie przyjemny dreszcz. Zawsze miałeś takie miękkie i przyjemne w dotyku włosy, które pachniały cytryną.- Zostawisz mnie?- Pytam cicho. Tak gwałtownie podnosisz głowę, że aż się przestraszyłem. Moja ręką opadła na łóżko. Patrzysz na mnie zdziwiony.
- Oszalałeś?!- Krzyczysz. Oj...nie bądź zły. Bierzesz wdech i znów łapiesz mnie za ręce kciukiem gładząc grzbiet mojej dłoni.- Nigdy cię nie zostawię- szepczesz cicho wpatrując się w nasze splecione dłonie.
- Ale ja nie mogę tańczyć- mówie cicho.
- To co- kręcisz głową.- Yixing nie mów mi, że każesz mi, że nie chcesz mnie znać- mówisz poważnie przestraszony. Patrzę na ciebie zdziwiony i uśmiecham się delikatnie dotykając twojego policzka.
- Głupku, przecież nic takiego nie powiedziałem- zaśmiałem się cicho a ty uśmiechnąłeś się. No w końcu. Widząc twój uśmiech od razu zrobiło mi się lepiej. Miałem nadzieje, że zostaniesz dużej, ale powoli robiłem się senny. Kiedy już powoli odpływałem poczułem twoje usta na policzku i włosy łaskoczące mnie w nos. Uśmiechnąłem się półprzytomnie i już nie usłyszałem jak wyszedłeś.

Moi rodzice powoli przyzwyczaili się z tym, że nie chodzę. Mój wózek był dość nowoczesny. Był wygodny. Mama w końcu przestała krzyczeć na mnie, kiedy tylko o tobie wspominałem. Już jej przeszło.

Nie wiem ile razy już tu byłem. Chyba jestem masochistą. Albo ...nie wiem. Ale, od kiedy wyszedłem ze szpitala przesiadywałem w sali tanecznej razem z tobą tak długo aż nie wracałeś do domu. Patrzyłem jak tańczysz i uśmiechałem się przymykając oczy i wyobrażając siebie, że tańczę tuż obok ciebie. Pewnego dnia znów to robiłem, kiedy poczułem twoje ręce na mojej talii i nagle zawisłem w powietrzu. Strasznie się przestraszyłem dostrzegając, że trzymasz mnie w ramionach, daleko od mojego wózka. Mocno zacisnąłem rękę na twoim ramieniu a drugą mocno ścisnąłem twoją dłoń.
- Jongin, boje się- szepnąłem cicho przyciskając swoje wątłe ciało do twojego. Teraz tak wysportowanego przez częste treningi.
- Nie bój się trzymam cię. Będę ostrożny i tym razem nic ci się przy mnie nie stanie.- Nienawidziłem jak tak mówiłeś. Dalej miałeś za złe to, co się stało pół roku temu. Westchnąłem tylko i poczułem jak unosisz mnie jeszcze wyżej. Zerknąłem w dół dostrzegając, że ułożyłeś sobie na palcach moje bezwładne stopy jakby lekko podpierając.
- Raz, dwa, trzy, obrót!- Zacząłeś a ja zadrżałem na początku, kiedy obróciłeś się ze mną za pierwszym razem. Przycisnąłem się do ciebie mocniej. Po chwili śmiałem się jak głupi, kiedy kręciłeś mną, przechylałeś aż w końcu zarzuciłem ci ręce na szyje, bo zmęczeni nie mieliśmy już siły na dalsze wygłupy. Objąłeś mnie mocno w talii kładąc swoją głowę na moim ramieniu.
- Cieszę się, że się śmiejesz- szepnąłeś cicho a ja zachichotałem.
- To przez ciebie- odparłem wplątują palce w twoje włosy bawiąc się nimi.
- Jestem genialny skoro tak potrafię- powiedziałeś a ja prychnąłem rozbawiony. Staliśmy chwilę w ciszy.
- Kocham cię Yixing - powiedziałeś cicho przytulając mnie do siebie. Wziąłem głęboki wdech wypuszczając twoje włosy z mojej ręki. Przełknąłem ślinę i uśmiechnąłem się błogo.
- Ja ciebie bardziej Jongin ah- szepnąłem. Odsunąłeś mnie od siebie i z uśmiechem pochyliłeś się dotykając delikatnie moich ust swoimi wargami. Wstrzymałem oddech, bo nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Twoje usta były miękkie i smakowały jak toffi. Uśmiechnąłem się na to porównanie i w ostateczności uchyliłem delikatnie usta muskając twoje wargi. Chwile obdarowywaliśmy się takimi delikatnymi pieszczotami, po czym odsunąłeś mnie od siebie. Spuściłem głowę, bo czułem jak na twarzy wykwitają mi delikatne rumieńce.
- Zatańczysz ze mną jeszcze raz?- Zapytałeś unosząc moja brodę i pokazując mi swój najpiękniejszy uśmiech. Zaśmiałem się głupkowato po prostu się do ciebie przytulając.
- Ale ty prowadzisz- powiedziałem zadowolony a ty kiwnąłeś rozbawiony głową. Co z tego, że nie mogłem tańczyć sam. Lepiej mi było tańczyć z tobą.



No więc oto LayKai...napisałam go niewyobrażalnie dawno i niesamowicie go lubię sama nie wiem dla czego xD Nie jest to jakiś sławny pairing ale akurat mi podpasował. Mam nadzieję, że się wam spodoba i do zobaczenia mam nadzieje jak najszybciej! 
G.G
PS Link do opowiadania na ten tydzień które powinno tu być do soboty xD SeKai


7 komentarzy:

  1. To było takie... Dogłębnie poruszające. Myślę, że to najlepsze określenie tego Shota. Jestem typem osoby, która uwielbia "wchodzić" w ciało bohatera lub stawiać się w jego sytuacji. Tu mnie rozwaliłaś. Nie dość, że uważam Lay za nad wyraz przystojnego mężczyznę, to jeszcze spiknęłaś go z moim Ultra Biasem - Kai. Szczerze? Gdybym rzeczywiście znalazła się na miejscu Yixinga, to zareagowałabym tak samo. Chyba sama myśl, że mam przy sobie Kai dawałaby mi tyle radości, że szybko oswoiłabym się z niepełnosprawnością. Wielki plus za realistyczną akcje. I czekam na tego "wygranego" LuKai -.^ Aż się nie mogę doczekać *.*

    Weny i czasu Kochana :*

    Nee-chan

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszyłam się ...
    Jejku jakie ... delikatne i subtelne.
    Ta prawdę świetne

    OdpowiedzUsuń
  3. Chociaż to nie mój paring i tak przeczytałam i nie żałuję ^^.
    Ahh, aż nabrałam ochotę na napisanie o trwałym, bądź przemijalnym, uleczalnym kalectwie, albo raczej inwalidztwie...
    Dobra, nic to ma się do mojej miłości do biednych artystów, ale co poradzę na to, że lubię ludzkie cierpienie..? No własnie. Nic.
    Tak, czy inaczej, świetne i szkoda, że takie krótkie :)
    Piszesz wspaniale, jestem Twoją fanką :D

    OdpowiedzUsuń
  4. pierwszy raz spotkałam się z takim paringiem.. ale myślę że dzięki to tobie mogę śmiało powiedzieć że go lubię ^.~ ff daje do myślenia.. podoba mi się :) życzę weny, no i wielu komentarzy ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Exo to nie moja działka, ani nawet przydomowy ogródek więc ciężko mi było utożsamić bohaterów z imieniem , ale jakoś poszło :-) Sam w sobie one-shot poruszał trudną tematykę i łatwo mógł wyjść z tego kicz ale jak zwykle sobie poradziłaś ;-)
    KAGE

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo! Lubię takie opowiadania... Bardzo mnie rozczulają :) A ten pairing jest na prawdę rzadko spotykany i cieszę się że miałam okazję go przeczytać. Co to samego opowiadania, jeju dziękuję za nie :D Czytało się je bardzo przyjemnie. Było trochę smutku, radości i miłości. Idealnie. Życzę dużo weny!
    N~

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu, to chyba mój pierwszy KaiLay, jaki udało mi się przeczytać. Mam ostatnio jakąś fazę na Jednorożca tuż po BaekChenie, sama nie wiem czemu, ale ssjndjhkdnd, to było takie piękne.
    Takie boże, brak mi słów. Subtelne? Delikatne? Piękne?
    Tak. Nie żadne smuty, angsty, tylko taki prawdziwy, życiowy fluff. To było piękne. Aż mi się takie minimini łzy w oczach zakręciły na myśl, że Lay jest niepełnosprawny, a Jongin mimo wszystko go kocha i dalej brnie z nim w jego pasję do tańca. Umarłam, jestem w niebie, mam uśmiech na gębie, dziękuję. <3
    plus, postaram się skomentować resztę Twoich prac, gdy znajdę wolną chwilkę, bo naprawdę są warte uwagi~

    OdpowiedzUsuń