sobota, 24 sierpnia 2013

"Don't Go"

Siemanko ludzie!
Przyznam szczerze, że oh jak trudno było mi napisać to BangLo. Wziął mnie len i tyle...wena też miała lenia, jebana. Więc tak. Banglo jest na zamówienie Neko, która była tak miła i podrzuciła mi kilka pomysłów z czego oczywiście ochoczo skorzystałam XD To BangLo...to nie jest Banglo...znaczy no jest ale nie jest! Ah...sama nie wiem jak wam to wytłumaczyć. Jako BangLo jestem z niego niezadowolona, niezbyt mi wyszło ale ogólnie nie patrząc na pairing to nawet mi się podoba. Bo to nie jest BangLo tylko YiLo! Sami zobaczycie to jest...dobra nieważne! Mam nadzieję, że dla was jednak będzie to BangLo i że się wam spodoba zwłaszcza Neko. To lecim!

Tytuł: "Don't Go"
Gatunek: angst, dramat, AU
Pairing: ekhm...BangLo (B.A.P)
Autor: Gomili.Giza
Korekta by Nejimakidori (Kocham cię mocno za to że tak szybko to poprawiasz <3)



Junhong zawsze zastanawiał się, dlaczego nie mógł mieć normalnej rodziny. Rodziny, która miałaby normalne, zwyczajne problemy, a nie takie...
       - Ile chcą tym razem?- Usłyszał głos swojego ojca, dochodzący z salonu. Sam stał za ścianą, podsłuchując.
            - 30 tysięcy- dobiegł go drżący głos.
            - Czego?
            - Euro - po tym słowie z ust ojca Junhonga nastąpiło kilka wiązanek przekleństw.
         - Ci porywacze robią się coraz bardziej bezczelni. Załatwię 30 tysięcy, a wy macie odbić mojego syna- mruknął tylko. Junhong, słysząc jak jego ojciec wstaje, biegiem ruszył w stronę swojego pokoju, potrącając po drodze pokojówkę. Mając obecnie siedem lat, mały Junhong był świadkiem porwania swojego brata już trzy razy. On sam był bardzo dobrze strzeżony. Nigdy nie wychodził z domu. Jego straszy brat cały czas się buntował i jego ucieczki z domu zazwyczaj kończyły się na porwaniach. Zamknął za sobą drzwi do pokoju. Za pierwszym razem, gdy porwano jego brata, dookoła willi było pełno policji i mnóstwo hałasu. Chaos. Za drugim razem było odrobinę spokojniej, ale Junhong nie rozstawał się z ochroniarzem. Trzeci raz wyglądał podobnie do drugiego. Teraz, za czwartym razem, wezwano tylko kilku policjantów i specjalną jednostkę, która prawdopodobnie była już na miejscu gdzie przetrzymywali Junwoo. Chłopiec jednak wskoczył do łóżka, przykrywając się po sam czubek głowy i krzycząc głośno, gdy jego osobisty ochroniarz wszedł do środka.
          - Junhongie, kochanie!- jego matka szybko wkroczyła do pokoju, odkrywając twarz syna zza połaci pościeli. Wytarła łzy z jego pyzatych policzków i uśmiechnęła się delikatnie.
          - Dlaczego zawsze zabierają hyunga?- Mruknął cicho, pociągając nosem.
          - Bo nam zazdroszczą, synku- powiedziała kobieta, głaszcząc chłopca po włosach.- Woonie niedługo wróci i pobawicie się razem, tak?- Zapytała. Junhong wytarł policzki i pokiwał głową. Kobieta ostatni raz przytuliła chłopca i wyszła z pokoju, zostawiając go samego w pomieszczeniu. Chłopiec westchnął. Słysząc pisk opon, ruszył w stronę okna. Zobaczył, jak z czarnego vana wychodzą jacyś ludzie i jego brat. Odwrócił się od szyby i ruszył w stronę pomieszczenia, gdzie znajdowały się jego ulubione zabawki.

>*< 

            Junhong mało pamiętał z dnia swoich czternastych urodzin. Pamiętał, że była wielka impreza. Jego brat trzymał go na barana, a on ze śmiechem obserwował, jak jego ochroniarz chodzi z króliczymi uszkami przyczepionymi do głowy. Po chwili wszyscy usłyszeli huk, a Junhong nie widział nic prócz ciemności. Tamtego dnia przestał być Choi Junhongiem, synem najbogatszego człowieka w Korei Południowej. Stał się Zelo, członkiem najniebezpieczniejszej mafii w Korei Południowej. Zelo porwano w dniu urodzin i uderzano w głowę tak mocno, że chłopak zapomniał ostatnie sześć lat swojego życia. Ostatnie wspomnienie to jego ósme urodziny, które mieszało się ze wspomnieniem czternastych urodzin. Członkowie gangu na początku chcieli go zabić. Po co im dzieciak, który nawet nie wie, ile jest wart, i do tego cały czas się wszystkiego wypiera? Zelo nie chciał wracać do domu, bo wywnioskował, że wszyscy nie żyją i nie ma do kogo wracać. Postanowiono, że Zelo zostanie z nimi. Wmówiono mu wszystko, co Zelo teraz wiedział i wpajano mu, że to wszystko prawda. Zelo był chłopcem na posyłki, nic nie wartym w mafijnym świecie. Miał robić to, co mu się każe, słuchać wszystkich rozkazów, być do ich dyspozycji, kiedy będą tego potrzebować. I był. Był do dyspozycji każdego, Kiedy chciał, jak chciał i co chciał. Kawa? Nie ma sprawy, Zelo wskakiwał na deskorolkę i przywoził kawę z drugiego końca miasta. Sprzątanie? Zelo posprząta wszystko, od strychu ogromnej, sześciopiętrowej willi, po podwójną piwnice. Gotowanie? Zelo był młody, ale skoro ostatnia kucharka w mafii umarła po kilkukrotnym gwałcie, on ją zastąpi. Sprzątanie ciał? Z tym Zelo także nie miał problemów. Zawsze był w stanie spalić człowieka w wielkim piecu. Asystent? To było wyzwanie, ale Zelo potrafił przytrzymać człowieka tak, by nie rzucał się podczas tortur. Był silny i wysoki. Seks? Zelo służył pomocą. Co prawda szef nie pozwalał nikomu dotykać Zelo, ale chłopak mógł obciągnąć z niezwykłą wprawą, kiedy tylko ktoś tego potrzebował. Nie miał najlepszego życia, ale nie wiedział, że kiedyś miał lepsze. Uważał, ze mogło mu się trafić gorsze życie. Mafia ukrywała się niezwykle dobrze. Zelo zniknął z domu na całe dwa lata.
 >*<

            Kiedy miał szesnaście lat, główny szef mafii został zamordowany. Na ludziach, którzy dokonali tego czynu, oczywiście dokonała się krwawa zemsta. Zelo jak zwykle nie brał w tym udziału, ale nie chciał być w skórze tamtych ludzi. Siedział w swoim pokoju w piwnicy i czekał, aż ktoś do niego przyjdzie i powie kogo ma posprzątać, czy co tam ma do zrobienia. Kiedy usłyszał zbliżające się kroki, wstał z łóżka i spojrzał na twarz jednego z członków mafii.
            - Dawaj młody, zebranie jest- powiedział i wyszedł z jego pokoju. Zelo zamarł w bezruchu. Nigdy nie chodził na zebrania. Szybko jednak zebrał się w sobie i ruszył za mężczyzną. Nie często bywał na jakimkolwiek piętrze, a zwłaszcza w którymś z salonów. Aktualnie znajdowali się na trzecim piętrze. Wszystkie krzesła przy wielkim stole były pozajmowane. Mężczyzna, który przyprowadził Zelo złapał za jedno krzesło, przystawiając je do stołu i wręcz usadził na nim chłopaka, samemu ruszając gdzieś naprzód. Zelo czuł, że trzęsie się ze zdenerwowania. Nikt nie zwracał na niego zbyt wielkiej uwagi i w duchu był za to wdzięczny. Po chwili drzwi do salonu otworzyły się i wszyscy zerwali się ze swoich krzeseł, więc to samo uczynił Zelo. Widząc wszystkich pochylonych w pasie, sam szybko mocno się skłonił, nawet nie będąc w stanie dostrzec osoby, która weszła do środka. Wyprostował się dopiero kiedy zauważył, że mężczyzna obok niego podnosi głowę. Zrobił to tak gwałtownie że przez chwilę zakręciło mu się w głowie, ale szybko się opanował, łapiąc mocno oparcie krzesła i po chwili na nim siadając. Spojrzał przed siebie. Na sporym czarnym fotelu siedział przystojny blondyn. Jego oczy były delikatnie zmrużone, uszy zdobiło kilka kolczyków, a ubrany był w białą koszulę i czarną marynarkę. Nawet z dużej odległości, jaką był dwunastometrowy stół, Zelo mógł dostrzec, że ów mężczyzna nie jest Koreańczykiem. Nie wyglądał też na starszego od siedzących mężczyzn, nie wliczając Zelo. Poprzedni przywódca gangu miał chyba z pięćdziesiąt lat i Zelo bał się czasem, że potknie się o laskę, o którą zawsze się podpierał. Blondyn nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat. Mężczyzna, który go tu przyprowadził, wstał i rozejrzał się po wszystkich zebranych.
            - Przed śmiercią szef wyznaczył swojego chrześniaka na następcę. Wu Yifan jest nowym przywódcą mafii- oznajmił. Wszyscy zaklaskali, a Zelo sam nie wiedział, co ma zrobić. Wydawało mu się, że wszyscy na niego patrzą. Czuł się inny.
           - Zelo! - podskoczył w miejscu, słysząc głos mężczyzny. Poderwał się na równe nogi.- Przynieś to, co leży w pokoju obok – powiedział, a chłopak pokiwał głową, kłaniając się. Szybko ruszył do pomieszczenia. Na niskim stoliku leżało kilka kartek i stare pióro, które zawsze nosił poprzedni przywódca. Zelo delikatnie ujął wszystko w swoje ręce i ruszył z powrotem do salonu. Położył rzeczy na stole i usiadł z powrotem na krześle. Wszystko przebiegło szybko. Yifan musiał podpisać jakąś przysięgę, napisać swojego zastępce i zabrał ze sobą pióro, kiedy ogłosił, że wszyscy mogą wrócić do swoich spraw. Zelo oczywiście miał za zadanie posprzątać w - jak się okazało - pokoju narad. Mieszkał tu dwa lata, a nie wiedział o takich rzeczach.  Kiedy skończył odstawiać krzesła pod ścianę, wyprostował się i zamarł, widząc Yifana, uważnie obserwującego go w wejściu do pomieszczenia. Zelo rozejrzał się dookoła, po czym skłonił się z zamiarem wrócenia do swojego pokoju i czekania na kolejne polecenia.
            - Zelo, prawda?- Zatrzymał się w półmroku. Yifan miał głęboki głos, który odrobinę go przerażał. Kiwnął głową.- Ile masz lat?
            - Szesnaście - mruknął Zelo. Yifan zmarszczył brwi.
         - Jesteś wysoki jak na szesnastolatka - powiedział. Zelo ze spokojem mógł patrzeć na wysokiego Chińczyka. Sam miał z dobre metr osiemdziesiąt, a mężczyzna przed nim był tylko nieznacznie wyższy.- Jak się tu znalazłeś, Zelo? Mam na myśli…w gangu. Jak długo tu jesteś? - Zapytał. Zelo zaczął mu wszystko opowiadać. Yifan słuchał go uważnie. Zmarszczył brwi na wspomnienie o zaginionych wspomnieniach z sześciu lat, ale nie przerwał mu ani razu. Kiedy chłopak skończył, Yifan pokiwał głową.
           - Od dziś będziesz miał inne zajęcia niż te… które miałeś. Chodź- powiedział i zaciskając swoją dużą dłoń na ramieniu Zelo, zaprowadził go w głąb willi.
 >*<
         
   Tamtego dnia nastąpiła kolejna duża zmiana w życiu Zelo. YiFan bardzo upodobał sobie młodego chłopaka. Dzieliła ich różnica siedmiu lat, a nie siedemnastu, jak to było z najmłodszym członkiem gangu. Zelo był jego…pupilem. Tak wszyscy mówili. Yifan jednak zabraniał im tak nazywać Zelo. Chłopak zamieszkał w końcu w normalnym pokoju, i to nie byle jakim; miał sypialnię zaraz obok Yifana. Byli tam tylko oni dwaj, nie licząc ochrony, która spała w mniejszych pomieszczeniach na tym samym piętrze. Zelo na początku nie mógł się przyzwyczaić ani do siadania przy stole obok Chińczyka, ani do tego, że ktoś z nim rozmawia; że Yifan każe mu się uczyć i sprowadza mu nauczycieli, pozwala jeździć na deskorolce po willi. Nie mógł też się przyzwyczaić do tego, że wszyscy zmuszeni byli go teraz szanować. Zelo wychodził do sklepu z Yifanem, który kupował mu to, co tylko chciał. Kiedyś Zelo zapytał, czemu to robi. Przecież wcale nie musiał. Chłopak dalej mieszkałby w piwnicy i nikt nie zwracałby na niego uwagi.
            - Kiedyś też byłem taki jak ty, Zelo- mruknął Yifan, kiedy siedzieli w salonie. Oglądali jakiś film wojenny, bo Zelo o taki poprosił. Chłopak spojrzał na niego z ciekawością.- Byłem młody i wykorzystywany. Dopiero mój wuj wyciągnął mnie z tego gówna. Widocznie tak samo pomyślał o tobie. Mogłeś już dawno nie żyć, Zelo. Mimo że to, co robiłeś wcześniej nie było zbyt przyjemne, to uważam że lepiej żyć byle jak, niż zostać zamordowany w okropnych męczarniach – powiedział, marszcząc brwi i zerkając na zamyślonego Zelo. Uśmiechnął się półgębkiem i rozczochrał jego czarne włosy.- Jak skończysz oglądać, wyłącz telewizor i wróć do pokoju. Muszę coś załatwić- powiedział, wstając z kanapy. Zelo uczynił to samo i kiedy wychodził, skłonił mu się lekko. Yifan zamknął za sobą drzwi do salonu, a chłopak usiadł z powrotem na kanapie . Zostało niewiele do końca filmu, ale nie chciał siedzieć tu sam. Wyłączył telewizor jeszcze w trakcie i ruszył do swojej sypialni. Na biurku leżały książki; pewnie Yifan kupił je na wypadek, gdyby mu się nudziło. Kilka było wojennych, inne o skateboardingu i jeszcze kilka innych akcji. Obok leżały książki do historii i geografii. Wiedział, że powinien do nich zajrzeć przed jutrzejsza wizytą nauczyciela, ale te pozostałe tak strasznie kusiły, mimo iż Zelo nie przepadał za czytaniem. Zagryzł wargę i westchnął, wkurzony odkładając jedne książki na bok i biorąc te do nauki. Nie chciał, by Yifan był na niego zły. Nie chciał go zawieść.

            - Zelo, chodź tutaj.
Rozejrzał się, zdezorientowany. Zasnął przy stole nad książką od historii. Przetarł twarz rękami.
           -  Już idę! – odkrzyknął, rozglądając się za jakimiś nowymi i świeżymi ubraniami. Po chwili wszedł do sypialni Yifana. Mężczyzna siedział w fotelu z laptopem na kolanach. Zerknął na chłopaka i zaśmiał się.
            - Czytałeś do późna?- zapytał. Zelo podrapał się w tył głowy.
            - Tak…czytałem - odpowiedział i ruszył w stronę blondyna, kiedy ten kiwnął na niego ręką.
            - Co to jest?- zapytał cicho, widząc jakiś wielki budynek.
            - Tam planuję przenieść nasz gang. Coraz więcej ludzi się nami interesuje, a to niezbyt dobrze- powiedział, zjeżdżając kursorem w dół. Kiedy Zelo zauważył cenę budynku, wybałuszył oczy, mimo iż dobrze wiedział, że to nic wielkiego dla Yifana.
            - Ale czemu…?- zaczął młodszy.
         - To w Chinach- powiedział Yifan. Zelo zmarszczył brwi. Yifan odłożył komputer na stolik obok i przejechał dłonią po włosach.
          - Czemu akurat w Chinach?- zapytał młodszy, kucając przy fotelu, bo czuł się dziwnie, patrząc na mężczyznę z góry.
          - To nie tylko moje widzimisię. Nasz gang musi załatwić coś ważnego w tym kraju. Nie wiem, jak długo to zajmie, a takie chwilowe zniknięcie z Korei na kilka miesięcy dobrze nam zrobi.- powiedział.
            - Kilka miesięcy?- powtórzył Zelo.
         - Maksimum rok.- sprostował blondyn i znów spojrzał na zastanawiającego się nad czymś Zelo.- Zawołałem cię tu, bo masz wybór, Zelo- oznajmił, zakładając nogę na nogę. Chłopak spojrzał na niego zaciekawiony.
            - Jaki wybór?
          - Możesz pojechać tam i nadal być w naszym gangu…albo zostać i już nigdy tu nie wrócić- powiedział Yifan. Zelo rozszerzył oczy, zszokowany. Zawsze marzył, żeby opuścić mafię i mury tej willi. Chciał żyć normalnie, jednak od niedawna należenie do mafii tak bardzo mu nie przeszkadzało. YiFan starał się, by Zelo nie brał udziału w niczym, co było związane z mafią. Starał się na tyle, ile był w stanie, by żył zwyczajnie. Zmarszczył brwi i przygryzł wargę, starając się dobrze wybrać. Był wręcz pewny, że gdyby powiedział, że zostaje, Yifan załatwiłby mu dom i przesyłał pieniądze. Wiedział, że on by to zrobił.
            - Hyung?- Yifan spojrzał na Zelo, który dalej wydawał się być zamyślony.- Chcę tam pojechać z wami - powiedział i uśmiechnął się szeroko. Blondyn zdawał się odetchnąć z ulgą. Potargał włosy młodszego i lekko odwzajemnił uśmiech.
            - Dobrze, będzie jak chcesz, a teraz idź do pokoju i ogarnij się trochę. Twój nauczyciel zaraz będzie- odparł, wstając z fotela, by zabrać ze sobą laptopa do salonu.
            - Tak jest! Dziękuję, hyung- powiedział, szybko przytulając się do boku Yifana, następnie szybko wybiegając. Starszy uśmiechnął się, kręcąc tylko głową z dezaprobatą i poszedł przekazać wiadomości reszcie członków.
>*< 

            Zelo naprawdę cieszył się na ten wyjazd. Pierwszy raz od dawna wyszedł sam na zakupy, chcąc kupić coś Yifanowi z okazji jego zbliżających się urodzin. Kiedy wracał z powrotem, musiał oczywiście zajrzeć do sklepu, gdzie na wystawie stała piękna, fioletowo-czarna deskorolka.
            - Pomóc w czymś, młody?
Zelo podskoczył. Był zbyt skupiony na podziwianiu deskorolki, żeby zauważyć pracownika. Obejrzał się do tyłu i zamarł. Mężczyzna przed nim był niższy od niego i dobrze zbudowany, ubrany jedynie w zwykłą, czarną bokserkę i luźne spodnie. Zelo miał wrażenie, że gdzieś już go widział.

Wspomnienie, kiedy jeździł na rowerze do parku i zatrzymywał się, by oglądać starszych chłopaków jeżdżących na deskorolkach, wykonujących skomplikowane tricki. Był tam też mężczyzna ze sklepu. To przez niego Zelo zechciał jeździć na deskorolce.

            Kiedy wspomnienie uciekło sprzed jego oczu, dostrzegł, że leży na ziemi i chłopak trzyma jego głowę, mając zakrwawiona rękę.
            - Nic ci nie jest?- zapytał przestraszony. Zelo delikatnie pokręcił głową.- Zadzwonić do szpitala?- Zapytał, a Zelo złapał go za rękę zanim wyciągnął telefon.
         - Nie, nie trzeba. Wrócę do domu- powiedział, próbując wstać, ale głowa pulsowała boleśnie sprawiając, że uginały się pod nim nogi.
           - Ahh…pomogę ci - zaproponował szybko. Krzyknął coś do jakiegoś mężczyzny, ale Zelo nie słuchał. To wspomnienie było takie wyraziste. Pamiętał nawet uczucia, które go nawiedzały. Ekscytacja, podziw, szczeniackie uwielbienie. Zauroczenie? Młody Zelo był zauroczony w chłopaku z czarnozieloną deskorolką, który zawsze wydawał się na niej latać, a nie jeździć.
            - Dobra, Bang, tylko pośpiesz się- powiedział mężczyzna zastępujący chłopaka za ladą. Na dźwięk nazwiska chłopaka, w Zelo uderzyło kolejne wspomnienie.

            Bang Yongguk! Bang Yongguk! Bang Yongguk! 
Dzieciaki nie przestawały skandować jego imienia, kiedy bił się z jakimś chłopakiem. Zelo przyglądał się temu z balkonu. Yongguk krwawił jedynie z wargi ale oczywiście wygrał. Złapał za swoją deskę i odjechał w oddali nadal słysząc swoje imie wypowiadane przez dzieci.

            Zelo jęknął cicho, łapiąc się mocniej ramienia chłopaka.
            - Ah, dobrze że nie zemdlałeś. Jesteś pewny, że nie chcesz iść do szpitala?- Zapytał Yongguk.
          - Nie, tak będzie dobrze- powiedział Zelo, ciężko przełykając ślinę. - Ty…jesteś Bang Yongguk?- Syptał. Miał wrażenie, że jego powieki są niewyobrażalnie ciężkie.
           - Tak… Skąd znasz moje imię?- spytał, podciągając Zelo i obejmując w pasie jego bezwładne ciało.
            - Widziałem…słyszałem…jak jeździsz na desce- wymruczał Zelo, dalej zamroczony.
            - Ah, to było troszkę dawno - zaśmiał się Bang. Zelo wskazał dłonią kierunek w którym powinni iść. Oczywiście willa nie była tak widoczna, jakby każdy o tym sądził. Normalnie był to zwykły, dwupiętrowy dom przy samej granicy z lasem. Właściwie to jego tył znikał w lesie. Ten domek był łącznikiem, ogromnym korytarzem, prowadzącym do niewidocznej w gęstych koronach drzew willi jednej z mafii.
        - Taak…- mruknął już bardziej przytomnie Zelo. Uniósł głowę, by spojrzeć na profil Yongguka. Wyglądał identycznie jak z jego wspomnień. Chyba nawet nie zmienił fryzury, wciąż miał ciemne włosy ostrzyżone na krótko.
             - Teraz gdzie?- Zapytał po chwili.
            - W prawo- mruknął Zelo, podciągając się trochę na jego ramieniu. Przez moment panowała cisza. Jednak zaraz Zero zszedł na temat deskorolek i rozmawiali przez całą drogę pod domek. Zelo dowiedział się, że Yongguk także lubi filmy wojenne, a na desce już nie jeździ, bo miał wypadek i jego kolano szwankuje.
            - Trzymaj się, młody- powiedział, zostawiając go pod drzwiami. Zelo poczekał, aż zniknie i wpadł do środka, opierając się o stół obok.
            - Zelo wróci...CO TO KURWA MA BYĆ?! - Zelo przymknął oczy. Nigdy przedtem nie słyszał krzyku Yifana. Niósł się po całym przedsionku, odbijał echem. Był mocny i drażliwy. Przerażający. Po chwili poczuł ręce utrzymujące go w pionie i zapach drogich perfum blondyna.
            - Co ci się stało, Zelo?- Zapytał już spokojnie. Kiwnął na kilku mężczyzn pilnujących wejścia i sam zaczął prowadzić chłopaka w głąb willi.
            - Upadłem i uderzyłem się w głowę- jęknął chłopak, chcąc dotknąć rany. Silny uścisk dłoni Yifana go powstrzymał.
            - Nie dotykaj- warknął tylko. Zelo był zły na siebie. Zdenerwował Yifana. Wiedział, że nie krzyczał on pierwszy raz, ale robił to po raz pierwszy przy nim. Jeszcze cały czas wyglądał na zestresowanego i maksymalnie wkurzonego.
            - Kim był ten chłopak?- zapytał. Zelo przecież wiedział o kamerach.
            - Upadłem w sklepie, w którym pracował. Nie chciałem iść do szpitala- powiedział, a Yifan pokiwał głową.- A że nie mogłem iść sam, to mi pomógł- powiedział. a blondyn tylko pokiwał głową Blondyn znów przytaknął i ścisnął jego ramię, widząc jak chłopak się krzywi podczas opatrywania rany. Przez pozostały czas się nie odzywał.


            -Jak to się stało?- zapytał, kiedy już opatrzony Zelo leżał w swoim pokoju, a Yifan zajął miejsce na krześle.
            - Wspomnienie mnie tak otumaniło chyba…pamiętałem go z dzieciństwa. Oglądałem go, kiedy jeździł na deskorolce - powiedział szybko Zelo. Sam nie wiedział, skąd miał rower i z jakiego balkonu wyglądał. Był pewny,  że nie z tego z willi. Yifan pokiwał głową.
           - Więc coś ci się przypomniało. Było tego więcej czy tylko związane z tym chłopakiem?- Dopytywał.
            - Tylko z nim- jęknął Zelo, znów czując ból.
            - Dobrze. W takim razie odpoczywaj. Odwołam twoje lekcje do końca miesiąca. Nie ciesz się tak- powiedział, widząc lekki uśmiech.- Wszystko nadrobisz- dodał a Zelo tylko jęknął, nie przestając się uśmiechać.- Idź spać- rzucił jeszcze blondyn zanim wyszedł. Zelo z chęcią go posłuchał. Śniły mu się jego dwa, niedawno odzyskane wspomnienia i Bang Yongguk.

>*<

            Zelo już następnego dnia wyszedł na spacer, mimo niezadowolenia Yifana. Udało mu się go przekonać twierdząc, że jak będzie przebywał na świeżym powietrzu, to poczuje się lepiej. Oczywiście od razu ruszył do sklepu w którym pracował Yongguk, żeby podziękować mu za pomoc. Chłopak uśmiechnął się tylko i zaproponował spacer do parku. Tam oboje mogli oglądać chłopaków i czasem dziewczyny jeżdżących na deskorolce.
>*< 

            Yifan był zły, bo nie mogli się przenieść do Chin wtedy, kiedy chcieli. Musieli czekać kolejne dwa miesiące. Nikt nie wchodził do jego biura, bojąc się o swoje życie. Yifan nie był zazwyczaj wybuchowy, ale stres związany z wykryciem posiadłości plus opóźnienie sprawiały, że wystarczyło jedno źle dobrane słowo, by leżeć nieprzytomnym na ziemi.
            Zelo patrzył, jak czwórka mężczyzn wynosi gdzieś na dół innego, powalonego uderzeniem. Ściągnął brwi, zastanawiając się czy powinien z nim porozmawiać. Ostatnio rzadko z nim przebywał. Większość czasu spędzał z Yonggukiem, co sprawiło, że młodszy chłopak coraz bardziej się do niego przywiązywał. Do jego historii o życiu w sierocińcu, o tym, jak opowiadał o jakimś filmie, czy choćby o tym, jak bardzo tęskni za jazdą na deskorolce. Chodzili razem do parku i starszy obserwował Zelo, dając mu od czasu do czasu jakieś wskazówki, które pozwoliły młodszemu doskonalić swoje umiejętności.
Teraz Zelo pomyślał, że może zaniedbywał swojego dotychczas jedynego przyjaciela. Bo właśnie kimś takim był Yifan. Starszym bratem, najlepszym przyjacielem. Zagryzł wargę i wstał z kanapy, wybudzając z głębokiego snu Jongupa, który był najmłodszym członkiem gangu i dołączył całkiem niedawno.
            - Dokąd idziesz?- zapytał, zbity z tropu i dalej lekko śpiący.
            - Do Yifana- powiedział, ruszając w stronę gabinetu.
            - Zelo, zostań. Jeszcze coś ci zrobi - powiedział chłopak, wstając i podążając za młodszym.
          - Nic mi nie zrobi- powiedział pewnie Zelo, po czym zapukał. Jongup wycofał się, już nie będąc w stanie powstrzymać Zelo przed wejściem do środka. Odgarnął z czoła przydługie, czarne włosy i zerknął na wysokiego blondyna stojącego przy oknie.
            - Hm…nie denerwuj się tak, hyung- powiedział, widząc mocno zaciśnięte dłonie na parapecie. Yifan rozluźnił uścisk. Myślał, że to znowu któryś z tych pajaców, którzy jedynie drażnią go coraz bardziej. Odwrócił się, by spojrzeć na Zelo, który teraz przeglądał jakieś papiery leżące na biurku.
           - Myślałem, że znów wyszedłeś z tym..em..Yonggukiem? – zapytał, marszcząc brwi w zamyśleniu. Zelo podniósł głowę, spoglądając na niego.
           - Nie, dziś postanowiłem posiedzieć z tobą, hyung. Więc co tam?- spytał, przeskakując z nogi na nogę. Yifan nie wierzył w niewinność, ale patrząc na Zelo, zaczynał wątpić w to, w co wierzył wcześniej. Chłopak zdawał się być niezrażony wszystkim pojawiającymi się od rana ostrzeżeniami o paskudnym humorze Wu, i teraz pląsał po jego gabinecie, przeglądając jakieś stare księgi, zaglądając do laptopa i Bóg wie co jeszcze.
            - Nic ciekawego- mruknął tylko blondyn, dalej uważnie obserwując Zelo.
       - Zauważyłem. Jak mogłeś pobić już sześciu, hyung? Kto będzie dla ciebie pracował?- Zapytał młodszy, zerkając do terrarium, w którym pełzał skorpion. Zelo nigdy się nie przyzwyczaił do dziwnych upodobań swojego hyunga.
            - Jest jeszcze pozostała dwusetka - odpowiedział spokojnie, wzruszając ramionami.
          - No tak. Bardziej martwię się o twoją rękę, hyung. Później będzie obolała, zobaczysz- powiedział Zelo, idąc tyłem, bo zdawało mu się, że ten cholerny skorpion nie jadł od kilku tygodni i upodobał sobie właśnie jego. Kiedy poczuł rękę na plecach, odskoczył zaskoczony. Yifan stał dalej z tym swoim uważnym spojrzeniem, wlepionym w sylwetkę Zelo.
            - No co?- burknął młodszy.
            - Jesteś pewny że chcesz tam jechać, Zelo?- zapytał, przeszywając go swoim spojrzeniem.
           - No pewnie, że chcę. Mówiłem już- mruknął, nadymając policzki. Yifan przytknął do jednego z nich palce tak, że młodszy wypuścił powietrze.
            - Zastanów się nad tym dobrze, Zelo- powiedział, po czym wyminął go, by zasiąść za biurkiem.
            - No i co miałbym tu robić sam? – burknął, siadając po turecku na drugim końcu potężnego biurka.
            - Nie byłbyś już sam- odparł blondyn, zapisując coś na kartce.
            - Hę?
           - Miałbyś Yongguka- mruknął tamten, w ostateczności zgniatając papier i wyrzucając go do śmieci. Zelo zmarszczył brwi.
            - Ale…
            - Dlatego mówię żebyś się zastanowił, Zelo - przerwał mu, zaczynając pisać od początku, tym razem po chińsku.- Uwierz, Zelo. Mimo wszystko bardzo łatwo jest cię rozgryźć – zaśmiał się lekko, jakby coś sobie przypominając, po czym podpisał kartkę i złożył na pół.- Jeśli będziesz chciał zostać, będziesz zawsze mógł pogadać z Yonggukiem a do mnie zadzwonić. Zastanów się dobrze. Muszę wyjść – powiedział. Przechodząc obok chłopaka, potargał jego włosy i opuścił gabinet. Zelo jakby trochę oklapł. Yifan zawsze wiedział więcej, niż powinien. Chłopak zaklął, spuszczając nogi i szybko wyszedł z posiadłości, kierując się oczywiście w stronę sklepu. Dzisiaj był wyjątkowo nieostrożny, ale był zbyt rozdrażniony, by zwracać na to uwagę. Była już późna godzina, wszędzie paliły się lampy, a gdy Zelo dotarł do sklepu, Yongguk właśnie go zamykał.
            - Zelo? Co ty tu robisz?- Zapytał zaskoczony Yongguk. Zelo zatrzymał swój wściekły chód tuż przed starszym. Jeden krok więcej i powaliłby go na ziemię.
            - Ja…Uh, wkurzyłem się, bo…- nagle uciął, widząc kilka cieni. Yongguk patrzył na niego nic nierozumiejącym wzrokiem. Zelo w przestrachu złapał go za dłoń i pociągnął za sobą, puszczając się biegiem w stronę willi. Słyszał ciężki stukot butów tuż za nimi.
          - Zelo!- krzyknął Yongguk, próbując wyszarpać rękę z jego uścisku, co tylko skutkowało mocniejszym, prawie bolesnym zaciśnięciem dłoni młodszego.
               - Szybciej!- krzyknął do niego Zelo. Yongguk obejrzał się za siebie dopiero w świetle ulicznej lapy, dostrzegając tuzin mężczyzn biegnących w ich kierunku. Przyspieszył, zrównując się z Zelo. Młodszy rozejrzał się, z ulgą dostrzegając Yifana, powoli kroczącego w stronę małego domku. Już całkiem niedaleko. Miał ręce w kieszeniach spodni, a rękawy koszuli podwinięte do łokci. Marynarka zwisała przytrzymywana w zgięciu łokcia. Zelo czuł, że z wysiłku do jego oczu powoli napływają. Jak mógł pozwolić sobie wyjść o tak później porze bez żadnego ochroniarza czającego się w krzakach? Bez uprzedzenia? To było pewne ze banda facetów z konkurencyjnego gangu zaraz się tu pojawi. Nie miał siły biec. Teraz to Yongguk go ciągnął. Zelo bał się bardziej o niego niż o siebie. Przecież on nie miał z tym nic wspólnego, a mógł umrzeć w okropny sposób. Ścisnął mocniej jego rękę, czując że Yifan miał racje. Chciał zostać w Korei i przesiadywać z Yonggukiem całe popołudnia, a wieczorem dzwonić do Yifana, żeby pochwalić się wynikami. Chciał oglądać filmy z Yonggukiem i prosić Yifana, żeby zabrał go czasem do kina jak wróci. Nie sądził, że mógł przywiązać się do Banga w tak krótkim czasie, że ta przyjaźń była czymś więcej, a  przynajmniej dla Zelo. Wziął głęboki oddech.
            - YIFAN!- krzyknął. Yongguk splótł place z jego, słysząc, że stukot butów za nimi jest coraz bardziej natarczywy. Yifan odwrócił się na dźwięk głosu Zelo, delikatnie tym zaskoczony. Zmrużył oczy, widząc chłopaka biegnącego razem z drugim, trzymających się za ręce. Miał ochotę zaśmiać się z tej sceny, niczym z głupiego romansu. Po chwili zobaczył przerażenie na ich twarzach i  mężczyzn za nimi. Zacisnął mocno szczękę. Zelo czuł, że pot miesza się z jego łzami. Chciał przeprosić Yifana i mocno go przytulić, zapytać, czy może przenocować dziś Yongguka i czy razem obejrzą jutro film. Tak bardzo chciał, żeby Yifan i Yongguk też byli przyjaciółmi. Usłyszał huk spowodowany strzałem i zatrzymał się, jednak Yongguk tego nie zrobił. Pociągnął go za sobą, zmuszając do dalszego biegu. Zelo obserwował w przestrachu i ogromnym zdenerwowaniu twarz Yifana, który, jakby w spowolnionym tempie, spojrzał na swój bok. Koszula powoli zaczynała zabarwiać się na szkarłatny kolor. Skrzywił się lekko, ale zdążył zawołać strażników, którzy zaraz zaczęli strzelać. Padł na kolana, a Zelo czuł, jakby zamiast powietrza wdychał ogień. Do jego oczu napłynęło jeszcze więcej łez. Yongguk ciągnął go za sobą niczym szmacianą lalkę, a on nie mógł przestać płakać, patrząc jak zdenerwowany Yifan przykłada rękę do krwawiącej rany; jak po jego długich, bladych palca spływa czerwona ciecz. Zelo krzyknął rozwścieczony, że nikt mu nie pomaga. Dopiero Jongup podbiegł do blondyna, przyciskając swoje dłonie i jakiś ręcznik do jego rany, opierając o swoją pierś opadające z sił ciało Yifana. Krzyknął jeszcze raz, po czym zobaczył, jak Yongguk odskakuje w bok, padając na ziemię. Zatrzymał się, patrząc na chłopaka, który także trzymał się za krwawiący bok. Padł na kolana, zalewając łzami swoją twarz. Poczuł ból w ramieniu, ale nie przejął się nim. Niecałe półtora metra od niego umierał Yifan, a tuż obok Yongguk. Czuł się rozdarty, nie wiedział, do którego z nim ma podejść. Poczuł kolejną falę bólu, tym razem w drugim ramieniu. Złapał Yongguka za ramię, przerzucając jego rękę za karkiem i prawie doczołgał się z nim do miejsca, w którym Jongup starał się utrzymać Yifana przy życiu. Młodszy chłopak miał przerażony wyraz twarzy. Nic chciał, by jego szef odszedł. Spojrzał roztrzęsiony  na Zelo, który położył na plecach ciało Yifana, tuż obok Yongguka, biorącego urwane oddechy.
         - Hyung, proszę, nie rób mi tego- jęknął Zelo, opierając dłonie na kolanach Yifana i brudząc je własną krwią, spływającą z ramion.
        - Zelo, jesteś ranny, kurwa! - krzyknął Jongup. Zelo pokręcił głową i przeniósł jedną dłoń, by złapać za rękę siedzącego teraz Yongguka. Ścisnął mocno jego dłoń, zginając się w pół.
     - Zelo…nie płacz, słyszysz?- mruknął Yongguk, starając się uśmiechnąć. Yifan wziął ciężki oddech, sprawiając, że więcej krwi wypłynęło z jego rany. Zelo nie mógł przestać krzyczeć. Oni obaj wykrwawiali się na śmierć, a on nie mógł nic zrobić.

       - Zelo…bądź grzeczny- powiedział Yifan, brudząc krwią włosy chłopaka, zanim jego głowa bezwiednie opadła. Jongup odsunął się, a blondyn opadł na kolana Zelo, który, głośno krzycząc, przyciągnął do siebie bezwładne ciało. Yongguk zakaszlał obok i także opadł na bok, wydając z siebie ostatni, cichy jęk. Zelo zaskomlał niczym szczeniak, nie będąc w stanie pojąć tego, jak w jednym momencie można było odebrać mu dwie najważniejsze osoby. Jego krzyk nie ustawał; zagłuszał miliony strzałów, które padały z obu stron. Ucichł, kiedy kula przebiła jego ciało na wskroś, przez samo serce. Padł martwy na cało Yifana, trzymając rękę Yongguka w słabym uścisku.



Mówiłam, że to YiLo! Mówiłam! ;___; Dobra no ale wracając. Dziękuje wszystkim, którzy zechcieli i zgłosili się na moja betę ale jak zdążyliście załuważyć znalazłam jedną i to naprawdę dobrą ^^ Przynajmniej ja tak uważam :D Co do dalszych ogłoszeń...zablokowałam kolejkę na składanie zamówień z pairingami EXO. Nie chodzi o to, że nie chce o nich pisać tylko, że jest ich tak wiele i cały czas wygrywają, że ten blog powoli zmienia się w oneshoty yaoi z EXO a nie oneshoty yaoi z Kpop...więc...to tylko na razie. Wiadomo, że w większości EXO wygra w ankietach a jak tylko uporama się z nimi i kolejka odorbinę się zmniejszy zaczne zbierać zgłoszenia jakie tylko chcecie(ale dlaj moze skłądac zmówienia byle nie z EXO XD) ^^ Zlikwidowałam także kolejkę na opowiadania specjalane bo zwyczajnie o nich zapominałam no i ...teraz będą brane normalnie pod uwagę więc raczej się pokażą ^^ Co jeszcze...wielkie PRZEPRASZAM  bo ten shot nie jest BangLo nie przeżyje tego na parwdę wybaczcie *pada na ziemie i wali głową w podłogę*. Też to nie jest jakiś mega angst bo nawet mój pies nie zapłakł soł...eh. Tak czy inaczej...wygrany jest LuBaek na następny tydzień...wakacje się kończa życie się kończy,...do zobaczenia XD
G.G

12 komentarzy:

  1. I się poryczałam ;_; To było cudne. Szkoda tylko, że bez szczęśliwego zakończenia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Umarłam... Znowu... Co ty ze mną robisz, co, Unnie?! BangLo to mój ulubiony paring w B.A.P. Musze przyznać, że świetnie wyszło. Gra-tu-la-cje~ Tylko jedno muszę Ci wygarnąć. Weź ostrzegaj jak masz zamiar dodawać członków innych zespołów, dobrze? Ja tu sobie czytam o tym jak wchodzi ten nowy "Pan i Władca wszechmogący", myślę, że do Gukki, albo inny członek B.A.P, a tu nagle Wu Yifan... Zgon na miejscu. Prawie wypieprzyłam orła do tylu na krześle! Ogólnie, to jakoś specjalnie mi jego obecność tu nie przeszkadzała, ale tak ni z gruszki ni z pietruszki informować o nim, to też źle. Poza tym szczegółem, to świetna robota.

    Chociaż ich nie shippuje to i tak czekam na LuBaek ^^

    Do napisania, Unnie~

    Nee-chan

    OdpowiedzUsuń
  3. WoW! YiLo o.O
    No nie powiem ciekawy i dość nie typowy paring, ale mimo o jakoś mi do gustu przypadł. ;3
    I mimo, że uwielbiam BangLo to (w tym momencie wyjdę na dziwną) liczyłam, że na końcu będzie YiLo... Jakoś mi Zelo pasował do opiekuńczego Yifana niż do YongGuka (wyjątkowo w tym fiku).
    Happy End'u nie było i to może lepiej. Jakoś nie wyobrażam sobie do tego Happy End'u.
    Z niecierpliwością czekam na następnego fanfica!
    Pozdrawiam i życzę weny! ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  4. Q.Q
    Przez takie shoty chcę się zagłębić w EXO (do tej pory zadowalało mnie bycie ELFem).
    Dlaczego ich zabiłaś? Q.Q
    Skoro to nie jest BangLo, tylko YiLo, to może... BangYiLo? XD

    OdpowiedzUsuń
  5. adgjfshdlkf <33 PIĘKNE! Zakończenie prawie takie jak chciałam, tlyko głupi Zelo, że nie może się zdecydować czy chce Yifana czy Banga...Ale pewnie by się zdecydował, gdyby nie umarł hehehe. Jak ja kocham jak Zelo ginie <3 Echm..nie ważne. W każdym razie świetne i fajnie, ze wykorzystałaś motyw z mafią. Co prawda myślałam, że to Bang w niej będzie, ale to nic :3 I tak jest super. Dziękuję Ci ślicznie i w ogóle jak fajnie, że wracam do domu po 3 dniach bez komputera i mam niespodziankę w postaci zamówionego ff <3 Weny Ci życze i w ogóle wszystkeigo i przepraszam, że mój komentarz jest taki bez ładu składu xD Jeszcze raz dziękuję! ^^

    Neko

    OdpowiedzUsuń
  6. Ajśś i się wzruszyłam TT_TT przez to, że się powstrzymywałam od placzu zapomnialam co miałam napisać -_-
    Cały czas myślałam, że Zelo w końcu będzie z Yifanem jakoś mi tak do niego bardziej pasował. Przyznam. że pierwszy raz widzę taki paring ;> masz za to bardzo dużego plusa! :D ii zwykle nie przepadam za opowiadaniami o mafiach, ale tutaj im dłużej czytałam tym bardziej mi sie podobało :) caly czas byłam ciekawa kogo główny bohater wybierze. A tu proszę! suprise! strasznie, strasznie smutne! ale i tak mi się podobało :)

    Dopiero kilka dni temu zaczęłam czytac Twojego bloga, jeszcze chyba dluga droga przede mną zanim wszystko przeczytam. Jak na razie stałam się Twoją fanką :D Masz świetne pomysły! Piszesz w ciekawy sposób, człowiek sie nie nudzi przy dłuuugich opisach jak na niektórych innych blogach, ciekawe paringi iii wgl nie pamiętam żeby coś mi się jakoś strasznie niepodobało :)

    Czekam na kolejne opowiadanie :) Hwaiting <3 !

    OdpowiedzUsuń
  7. Cuuuuuuudowne *u* Nie jestem w stanie napisań niczego więcej...

    P.S. skąd pobrałaś szablon na bloga?? Bardzo mi się podoba, mogłabyś poddać..? :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szablon był robiony na zamówienie u Uszati. Możesz ja znaleźć na http://szablonownica.blogspot.com/ ^^
      G.G

      Usuń
    2. Dziękuję :******************

      Usuń
  8. WOW! Nie spodziewałam się,że oni umrą :((
    Ale tak to fajne.
    Miło,że tu ''wpadłam'' albo ''wleciałam'' ; )

    OdpowiedzUsuń
  9. Oo... Fajne :)) Bardzo przypadło mi do gustu, oryginalne jak z resztą większość pojawiających się tutaj.
    Skąd ty bierzesz tyle pomysłów??? Ja również piszę, pomysły mi sie nie kończą, ale na dłuższe, a Ty już tyle napisałaś i to jednorozdzialowych (choć czasami chciałoby się przeczytać, co dalej)

    OdpowiedzUsuń