Siemanko ludzie!
Przyznam szczerze, że oh jak trudno było mi napisać to BangLo. Wziął mnie len i tyle...wena też miała lenia, jebana. Więc tak. Banglo jest na zamówienie Neko, która była tak miła i podrzuciła mi kilka pomysłów z czego oczywiście ochoczo skorzystałam XD To BangLo...to nie jest Banglo...znaczy no jest ale nie jest! Ah...sama nie wiem jak wam to wytłumaczyć. Jako BangLo jestem z niego niezadowolona, niezbyt mi wyszło ale ogólnie nie patrząc na pairing to nawet mi się podoba. Bo to nie jest BangLo tylko YiLo! Sami zobaczycie to jest...dobra nieważne! Mam nadzieję, że dla was jednak będzie to BangLo i że się wam spodoba zwłaszcza Neko. To lecim!
Tytuł: "Don't Go"
Gatunek: angst, dramat, AU
Pairing: ekhm...BangLo (B.A.P)
Autor: Gomili.Giza
Korekta by Nejimakidori (Kocham cię mocno za to że tak szybko to poprawiasz <3)
Junhong zawsze zastanawiał się, dlaczego nie mógł mieć
normalnej rodziny. Rodziny, która miałaby normalne, zwyczajne problemy, a nie
takie...
- Ile chcą
tym razem?- Usłyszał głos swojego ojca, dochodzący z salonu. Sam stał za ścianą,
podsłuchując.
- 30 tysięcy-
dobiegł go drżący głos.
- Czego?
- Euro - po
tym słowie z ust ojca Junhonga nastąpiło kilka wiązanek przekleństw.
- Ci
porywacze robią się coraz bardziej bezczelni. Załatwię 30 tysięcy, a wy macie
odbić mojego syna- mruknął tylko. Junhong, słysząc jak jego ojciec wstaje,
biegiem ruszył w stronę swojego pokoju, potrącając po drodze pokojówkę. Mając
obecnie siedem lat, mały Junhong był świadkiem porwania swojego brata już trzy
razy. On sam był bardzo dobrze strzeżony. Nigdy nie wychodził z domu. Jego straszy
brat cały czas się buntował i jego ucieczki z domu zazwyczaj kończyły się na
porwaniach. Zamknął za sobą drzwi do pokoju. Za pierwszym razem, gdy porwano
jego brata, dookoła willi było pełno policji i mnóstwo hałasu. Chaos. Za drugim
razem było odrobinę spokojniej, ale Junhong nie rozstawał się z ochroniarzem.
Trzeci raz wyglądał podobnie do drugiego. Teraz, za czwartym razem, wezwano
tylko kilku policjantów i specjalną jednostkę, która prawdopodobnie była już na
miejscu gdzie przetrzymywali Junwoo. Chłopiec jednak wskoczył do łóżka,
przykrywając się po sam czubek głowy i krzycząc głośno, gdy jego osobisty
ochroniarz wszedł do środka.
- Junhongie,
kochanie!- jego matka szybko wkroczyła do pokoju, odkrywając twarz syna zza
połaci pościeli. Wytarła łzy z jego pyzatych policzków i uśmiechnęła się
delikatnie.
- Dlaczego
zawsze zabierają hyunga?- Mruknął cicho, pociągając nosem.
- Bo nam
zazdroszczą, synku- powiedziała kobieta, głaszcząc chłopca po włosach.- Woonie
niedługo wróci i pobawicie się razem, tak?- Zapytała. Junhong wytarł policzki i
pokiwał głową. Kobieta ostatni raz przytuliła chłopca i wyszła z pokoju,
zostawiając go samego w pomieszczeniu. Chłopiec westchnął. Słysząc pisk opon,
ruszył w stronę okna. Zobaczył, jak z czarnego vana wychodzą jacyś ludzie i
jego brat. Odwrócił się od szyby i ruszył w stronę pomieszczenia, gdzie znajdowały
się jego ulubione zabawki.
Junhong
mało pamiętał z dnia swoich czternastych urodzin. Pamiętał, że była wielka
impreza. Jego brat trzymał go na barana, a on ze śmiechem obserwował, jak jego
ochroniarz chodzi z króliczymi uszkami przyczepionymi do głowy. Po chwili wszyscy usłyszeli huk, a Junhong nie widział
nic prócz ciemności. Tamtego dnia przestał być Choi Junhongiem, synem
najbogatszego człowieka w Korei Południowej. Stał się Zelo, członkiem
najniebezpieczniejszej mafii w Korei Południowej. Zelo porwano w dniu urodzin i
uderzano w głowę tak mocno, że chłopak zapomniał ostatnie sześć lat swojego
życia. Ostatnie wspomnienie to jego ósme urodziny, które mieszało się ze
wspomnieniem czternastych urodzin. Członkowie gangu na początku chcieli go
zabić. Po co im dzieciak, który nawet nie wie, ile jest wart, i do tego cały
czas się wszystkiego wypiera? Zelo nie chciał wracać do domu, bo wywnioskował,
że wszyscy nie żyją i nie ma do kogo wracać. Postanowiono, że Zelo zostanie z
nimi. Wmówiono mu wszystko, co Zelo teraz wiedział i wpajano mu, że to wszystko
prawda. Zelo był chłopcem na posyłki, nic nie wartym w mafijnym świecie. Miał
robić to, co mu się każe, słuchać wszystkich rozkazów, być do ich dyspozycji,
kiedy będą tego potrzebować. I był. Był do dyspozycji każdego, Kiedy chciał,
jak chciał i co chciał. Kawa? Nie ma sprawy, Zelo wskakiwał na deskorolkę i
przywoził kawę z drugiego końca miasta. Sprzątanie? Zelo posprząta wszystko, od
strychu ogromnej, sześciopiętrowej willi, po podwójną piwnice. Gotowanie? Zelo
był młody, ale skoro ostatnia kucharka w mafii umarła po kilkukrotnym gwałcie,
on ją zastąpi. Sprzątanie ciał? Z tym Zelo także nie miał problemów. Zawsze był
w stanie spalić człowieka w wielkim piecu. Asystent? To było wyzwanie, ale Zelo
potrafił przytrzymać człowieka tak, by nie rzucał się podczas tortur. Był silny
i wysoki. Seks? Zelo służył pomocą. Co prawda szef nie pozwalał nikomu dotykać
Zelo, ale chłopak mógł obciągnąć z niezwykłą wprawą, kiedy tylko ktoś tego
potrzebował. Nie miał najlepszego życia, ale nie wiedział, że kiedyś miał
lepsze. Uważał, ze mogło mu się trafić gorsze życie. Mafia ukrywała się
niezwykle dobrze. Zelo zniknął z domu na całe dwa lata.
Kiedy miał
szesnaście lat, główny szef mafii został zamordowany. Na ludziach, którzy
dokonali tego czynu, oczywiście dokonała się krwawa zemsta. Zelo jak zwykle nie
brał w tym udziału, ale nie chciał być w skórze tamtych ludzi. Siedział w swoim
pokoju w piwnicy i czekał, aż ktoś do niego przyjdzie i powie kogo ma
posprzątać, czy co tam ma do zrobienia. Kiedy usłyszał zbliżające się kroki,
wstał z łóżka i spojrzał na twarz jednego z członków mafii.
- Dawaj
młody, zebranie jest- powiedział i wyszedł z jego pokoju. Zelo zamarł w
bezruchu. Nigdy nie chodził na zebrania. Szybko jednak zebrał się w sobie i
ruszył za mężczyzną. Nie często bywał na jakimkolwiek piętrze, a zwłaszcza w
którymś z salonów. Aktualnie znajdowali się na trzecim piętrze. Wszystkie
krzesła przy wielkim stole były pozajmowane. Mężczyzna, który przyprowadził Zelo
złapał za jedno krzesło, przystawiając je do stołu i wręcz usadził na nim
chłopaka, samemu ruszając gdzieś naprzód. Zelo czuł, że trzęsie się ze
zdenerwowania. Nikt nie zwracał na niego zbyt wielkiej uwagi i w duchu był za
to wdzięczny. Po chwili drzwi do salonu otworzyły się i wszyscy zerwali się ze
swoich krzeseł, więc to samo uczynił Zelo. Widząc wszystkich pochylonych w
pasie, sam szybko mocno się skłonił, nawet nie będąc w stanie dostrzec osoby,
która weszła do środka. Wyprostował się dopiero kiedy zauważył, że mężczyzna
obok niego podnosi głowę. Zrobił to tak gwałtownie że przez chwilę zakręciło mu
się w głowie, ale szybko się opanował, łapiąc mocno oparcie krzesła i po chwili
na nim siadając. Spojrzał przed siebie. Na sporym czarnym fotelu siedział
przystojny blondyn. Jego oczy były delikatnie zmrużone, uszy zdobiło kilka
kolczyków, a ubrany był w białą koszulę i czarną marynarkę. Nawet z dużej
odległości, jaką był dwunastometrowy stół, Zelo mógł dostrzec, że ów mężczyzna
nie jest Koreańczykiem. Nie wyglądał też na starszego od siedzących mężczyzn,
nie wliczając Zelo. Poprzedni przywódca gangu miał chyba z pięćdziesiąt lat i
Zelo bał się czasem, że potknie się o laskę, o którą zawsze się podpierał.
Blondyn nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat. Mężczyzna, który go tu
przyprowadził, wstał i rozejrzał się po wszystkich zebranych.
- Przed
śmiercią szef wyznaczył swojego chrześniaka na następcę. Wu Yifan jest nowym
przywódcą mafii- oznajmił. Wszyscy zaklaskali, a Zelo sam nie wiedział, co ma
zrobić. Wydawało mu się, że wszyscy na niego patrzą. Czuł się inny.
- Zelo! -
podskoczył w miejscu, słysząc głos mężczyzny. Poderwał się na równe nogi.-
Przynieś to, co leży w pokoju obok – powiedział, a chłopak pokiwał głową,
kłaniając się. Szybko ruszył do pomieszczenia. Na niskim stoliku leżało kilka
kartek i stare pióro, które zawsze nosił poprzedni przywódca. Zelo delikatnie ujął
wszystko w swoje ręce i ruszył z powrotem do salonu. Położył rzeczy na stole i
usiadł z powrotem na krześle. Wszystko przebiegło szybko. Yifan musiał podpisać
jakąś przysięgę, napisać swojego zastępce i zabrał ze sobą pióro, kiedy ogłosił,
że wszyscy mogą wrócić do swoich spraw. Zelo oczywiście miał za zadanie posprzątać
w - jak się okazało - pokoju narad. Mieszkał tu dwa lata, a nie wiedział o
takich rzeczach. Kiedy skończył
odstawiać krzesła pod ścianę, wyprostował się i zamarł, widząc Yifana, uważnie
obserwującego go w wejściu do pomieszczenia. Zelo rozejrzał się dookoła, po
czym skłonił się z zamiarem wrócenia do swojego pokoju i czekania na kolejne
polecenia.
- Zelo,
prawda?- Zatrzymał się w półmroku. Yifan miał głęboki głos, który odrobinę go
przerażał. Kiwnął głową.- Ile masz lat?
-
Szesnaście - mruknął Zelo. Yifan zmarszczył brwi.
- Jesteś
wysoki jak na szesnastolatka - powiedział. Zelo ze spokojem mógł patrzeć na
wysokiego Chińczyka. Sam miał z dobre metr osiemdziesiąt, a mężczyzna przed nim
był tylko nieznacznie wyższy.- Jak się tu znalazłeś, Zelo? Mam na myśli…w
gangu. Jak długo tu jesteś? - Zapytał. Zelo zaczął mu wszystko opowiadać. Yifan
słuchał go uważnie. Zmarszczył brwi na wspomnienie o zaginionych wspomnieniach z
sześciu lat, ale nie przerwał mu ani razu. Kiedy chłopak skończył, Yifan
pokiwał głową.
- Od dziś
będziesz miał inne zajęcia niż te… które miałeś. Chodź- powiedział i zaciskając
swoją dużą dłoń na ramieniu Zelo, zaprowadził go w głąb willi.
Tamtego
dnia nastąpiła kolejna duża zmiana w życiu Zelo. YiFan bardzo upodobał sobie
młodego chłopaka. Dzieliła ich różnica siedmiu lat, a nie siedemnastu, jak to
było z najmłodszym członkiem gangu. Zelo był jego…pupilem. Tak wszyscy mówili.
Yifan jednak zabraniał im tak nazywać Zelo. Chłopak zamieszkał w końcu w
normalnym pokoju, i to nie byle jakim; miał sypialnię zaraz obok Yifana. Byli
tam tylko oni dwaj, nie licząc ochrony, która spała w mniejszych
pomieszczeniach na tym samym piętrze. Zelo na początku nie mógł się
przyzwyczaić ani do siadania przy stole obok Chińczyka, ani do tego, że ktoś z
nim rozmawia; że Yifan każe mu się uczyć i sprowadza mu nauczycieli, pozwala
jeździć na deskorolce po willi. Nie mógł też się przyzwyczaić do tego, że
wszyscy zmuszeni byli go teraz szanować. Zelo wychodził do sklepu z Yifanem, który
kupował mu to, co tylko chciał. Kiedyś Zelo zapytał, czemu to robi. Przecież
wcale nie musiał. Chłopak dalej mieszkałby w piwnicy i nikt nie zwracałby na
niego uwagi.
- Kiedyś
też byłem taki jak ty, Zelo- mruknął Yifan, kiedy siedzieli w salonie. Oglądali
jakiś film wojenny, bo Zelo o taki poprosił. Chłopak spojrzał na niego z
ciekawością.- Byłem młody i wykorzystywany. Dopiero mój wuj wyciągnął mnie z tego
gówna. Widocznie tak samo pomyślał o tobie. Mogłeś już dawno nie żyć, Zelo.
Mimo że to, co robiłeś wcześniej nie było zbyt przyjemne, to uważam że lepiej
żyć byle jak, niż zostać zamordowany w okropnych męczarniach – powiedział,
marszcząc brwi i zerkając na zamyślonego Zelo. Uśmiechnął się półgębkiem i rozczochrał
jego czarne włosy.- Jak skończysz oglądać, wyłącz telewizor i wróć do pokoju.
Muszę coś załatwić- powiedział, wstając z kanapy. Zelo uczynił to samo i kiedy
wychodził, skłonił mu się lekko. Yifan zamknął za sobą drzwi do salonu, a chłopak
usiadł z powrotem na kanapie . Zostało niewiele do końca filmu, ale nie chciał
siedzieć tu sam. Wyłączył telewizor jeszcze w trakcie i ruszył do swojej
sypialni. Na biurku leżały książki; pewnie Yifan kupił je na wypadek, gdyby mu
się nudziło. Kilka było wojennych, inne o skateboardingu i jeszcze kilka innych
akcji. Obok leżały książki do historii i geografii. Wiedział, że powinien do nich
zajrzeć przed jutrzejsza wizytą nauczyciela, ale te pozostałe tak strasznie
kusiły, mimo iż Zelo nie przepadał za czytaniem. Zagryzł wargę i westchnął,
wkurzony odkładając jedne książki na bok i biorąc te do nauki. Nie chciał, by
Yifan był na niego zły. Nie chciał go zawieść.
- Zelo,
chodź tutaj.
Rozejrzał się, zdezorientowany. Zasnął przy stole nad
książką od historii. Przetarł twarz rękami.
- Już idę! – odkrzyknął, rozglądając się za
jakimiś nowymi i świeżymi ubraniami. Po chwili wszedł do sypialni Yifana. Mężczyzna
siedział w fotelu z laptopem na kolanach. Zerknął na chłopaka i zaśmiał się.
- Czytałeś
do późna?- zapytał. Zelo podrapał się w tył głowy.
- Tak…czytałem
- odpowiedział i ruszył w stronę blondyna, kiedy ten kiwnął na niego ręką.
- Co to
jest?- zapytał cicho, widząc jakiś wielki budynek.
- Tam
planuję przenieść nasz gang. Coraz więcej ludzi się nami interesuje, a to niezbyt
dobrze- powiedział, zjeżdżając kursorem w dół. Kiedy Zelo zauważył cenę budynku,
wybałuszył oczy, mimo iż dobrze wiedział, że to nic wielkiego dla Yifana.
- Ale
czemu…?- zaczął młodszy.
- To w
Chinach- powiedział Yifan. Zelo zmarszczył brwi. Yifan odłożył komputer na
stolik obok i przejechał dłonią po włosach.
- Czemu
akurat w Chinach?- zapytał młodszy, kucając przy fotelu, bo czuł się dziwnie,
patrząc na mężczyznę z góry.
- To nie
tylko moje widzimisię. Nasz gang musi załatwić coś ważnego w tym kraju. Nie
wiem, jak długo to zajmie, a takie chwilowe zniknięcie z Korei na kilka miesięcy
dobrze nam zrobi.- powiedział.
- Kilka
miesięcy?- powtórzył Zelo.
- Maksimum
rok.- sprostował blondyn i znów spojrzał na zastanawiającego się nad czymś
Zelo.- Zawołałem cię tu, bo masz wybór, Zelo- oznajmił,
zakładając nogę na nogę. Chłopak spojrzał na niego zaciekawiony.
- Jaki wybór?
- Możesz
pojechać tam i nadal być w naszym gangu…albo zostać i już nigdy tu nie wrócić-
powiedział Yifan. Zelo rozszerzył oczy, zszokowany. Zawsze marzył, żeby opuścić
mafię i mury tej willi. Chciał żyć normalnie, jednak od niedawna należenie do
mafii tak bardzo mu nie przeszkadzało. YiFan starał się, by Zelo nie brał
udziału w niczym, co było związane z mafią. Starał się na tyle, ile był w
stanie, by żył zwyczajnie. Zmarszczył brwi i przygryzł wargę, starając się
dobrze wybrać. Był wręcz pewny, że gdyby powiedział, że zostaje, Yifan
załatwiłby mu dom i przesyłał pieniądze. Wiedział, że on by to zrobił.
- Hyung?-
Yifan spojrzał na Zelo, który dalej wydawał się być zamyślony.- Chcę tam
pojechać z wami - powiedział i uśmiechnął się szeroko. Blondyn zdawał się
odetchnąć z ulgą. Potargał włosy młodszego i lekko odwzajemnił uśmiech.
- Dobrze,
będzie jak chcesz, a teraz idź do pokoju i ogarnij się trochę. Twój nauczyciel
zaraz będzie- odparł, wstając z fotela, by zabrać ze sobą laptopa do salonu.
- Tak jest!
Dziękuję, hyung- powiedział, szybko przytulając się do boku Yifana, następnie
szybko wybiegając. Starszy uśmiechnął się, kręcąc tylko głową z dezaprobatą i
poszedł przekazać wiadomości reszcie członków.
Zelo
naprawdę cieszył się na ten wyjazd. Pierwszy raz od dawna wyszedł sam na
zakupy, chcąc kupić coś Yifanowi z okazji jego zbliżających się urodzin. Kiedy
wracał z powrotem, musiał oczywiście zajrzeć do sklepu, gdzie na wystawie stała
piękna, fioletowo-czarna deskorolka.
- Pomóc w
czymś, młody?
Zelo podskoczył. Był zbyt skupiony na podziwianiu deskorolki,
żeby zauważyć pracownika. Obejrzał się do tyłu i zamarł. Mężczyzna przed nim
był niższy od niego i dobrze zbudowany, ubrany jedynie w zwykłą, czarną
bokserkę i luźne spodnie. Zelo miał wrażenie, że gdzieś już go widział.
Wspomnienie, kiedy
jeździł na rowerze do parku i zatrzymywał się, by oglądać starszych chłopaków
jeżdżących na deskorolkach, wykonujących skomplikowane tricki. Był tam też mężczyzna
ze sklepu. To przez niego Zelo zechciał jeździć na deskorolce.
Kiedy
wspomnienie uciekło sprzed jego oczu, dostrzegł, że leży na ziemi i chłopak
trzyma jego głowę, mając zakrwawiona rękę.
- Nic ci
nie jest?- zapytał przestraszony. Zelo delikatnie pokręcił głową.- Zadzwonić do
szpitala?- Zapytał, a Zelo złapał go za rękę zanim wyciągnął telefon.
- Nie, nie
trzeba. Wrócę do domu- powiedział, próbując wstać, ale głowa pulsowała boleśnie
sprawiając, że uginały się pod nim nogi.
- Ahh…pomogę
ci - zaproponował szybko. Krzyknął coś do jakiegoś mężczyzny, ale Zelo nie
słuchał. To wspomnienie było takie wyraziste. Pamiętał nawet uczucia, które go
nawiedzały. Ekscytacja, podziw, szczeniackie uwielbienie. Zauroczenie? Młody
Zelo był zauroczony w chłopaku z czarnozieloną deskorolką, który zawsze wydawał
się na niej latać, a nie jeździć.
- Dobra,
Bang, tylko pośpiesz się- powiedział mężczyzna zastępujący chłopaka za ladą. Na
dźwięk nazwiska chłopaka, w Zelo uderzyło kolejne wspomnienie.
Bang
Yongguk! Bang Yongguk! Bang Yongguk!
Dzieciaki nie
przestawały skandować jego imienia, kiedy bił się z jakimś chłopakiem. Zelo
przyglądał się temu z balkonu. Yongguk krwawił jedynie z wargi ale oczywiście wygrał.
Złapał za swoją deskę i odjechał w oddali nadal słysząc swoje imie wypowiadane
przez dzieci.
Zelo jęknął
cicho, łapiąc się mocniej ramienia chłopaka.
- Ah,
dobrze że nie zemdlałeś. Jesteś pewny, że nie chcesz iść do szpitala?- Zapytał
Yongguk.
- Nie, tak
będzie dobrze- powiedział Zelo, ciężko przełykając ślinę. - Ty…jesteś Bang
Yongguk?- Syptał. Miał wrażenie, że jego
powieki są niewyobrażalnie ciężkie.
- Tak… Skąd
znasz moje imię?- spytał, podciągając Zelo i obejmując w pasie jego bezwładne
ciało.
-
Widziałem…słyszałem…jak jeździsz na desce- wymruczał Zelo, dalej zamroczony.
- Ah, to
było troszkę dawno - zaśmiał się Bang. Zelo wskazał dłonią kierunek w którym
powinni iść. Oczywiście willa nie była tak widoczna, jakby każdy o tym sądził.
Normalnie był to zwykły, dwupiętrowy dom przy samej granicy z lasem. Właściwie
to jego tył znikał w lesie. Ten domek był łącznikiem, ogromnym korytarzem,
prowadzącym do niewidocznej w gęstych koronach drzew willi jednej z mafii.
- Taak…-
mruknął już bardziej przytomnie Zelo. Uniósł głowę, by spojrzeć na profil
Yongguka. Wyglądał identycznie jak z jego wspomnień. Chyba nawet nie zmienił fryzury,
wciąż miał ciemne włosy ostrzyżone na krótko.
- Teraz gdzie?- Zapytał po chwili.
- W prawo-
mruknął Zelo, podciągając się trochę na jego ramieniu. Przez moment panowała
cisza. Jednak zaraz Zero zszedł na temat deskorolek i rozmawiali przez całą
drogę pod domek. Zelo dowiedział się, że Yongguk także lubi filmy wojenne, a na
desce już nie jeździ, bo miał wypadek i jego kolano szwankuje.
- Trzymaj
się, młody- powiedział, zostawiając go pod drzwiami. Zelo poczekał, aż zniknie
i wpadł do środka, opierając się o stół obok.
- Zelo wróci...CO
TO KURWA MA BYĆ?! - Zelo przymknął oczy. Nigdy przedtem nie słyszał krzyku
Yifana. Niósł się po całym przedsionku, odbijał echem. Był mocny i drażliwy.
Przerażający. Po chwili poczuł ręce utrzymujące go w pionie i zapach drogich
perfum blondyna.
- Co ci się
stało, Zelo?- Zapytał już spokojnie. Kiwnął na kilku mężczyzn pilnujących
wejścia i sam zaczął prowadzić chłopaka w głąb willi.
- Upadłem i
uderzyłem się w głowę- jęknął chłopak, chcąc dotknąć rany. Silny uścisk dłoni Yifana
go powstrzymał.
- Nie
dotykaj- warknął tylko. Zelo był zły na siebie. Zdenerwował Yifana. Wiedział,
że nie krzyczał on pierwszy raz, ale robił to po raz pierwszy przy nim. Jeszcze
cały czas wyglądał na zestresowanego i maksymalnie wkurzonego.
- Kim był
ten chłopak?- zapytał. Zelo przecież wiedział o kamerach.
- Upadłem w
sklepie, w którym pracował. Nie chciałem iść do szpitala- powiedział, a Yifan
pokiwał głową.- A że nie mogłem iść sam, to mi pomógł- powiedział. a blondyn
tylko pokiwał głową Blondyn znów przytaknął i ścisnął jego ramię, widząc jak
chłopak się krzywi podczas opatrywania rany. Przez pozostały czas się nie
odzywał.
-Jak to się
stało?- zapytał, kiedy już opatrzony Zelo leżał w swoim pokoju, a Yifan zajął
miejsce na krześle.
-
Wspomnienie mnie tak otumaniło chyba…pamiętałem go z dzieciństwa. Oglądałem go,
kiedy jeździł na deskorolce - powiedział szybko Zelo. Sam nie wiedział, skąd
miał rower i z jakiego balkonu wyglądał. Był pewny, że nie z tego z willi. Yifan pokiwał głową.
- Więc coś
ci się przypomniało. Było tego więcej czy tylko związane z tym chłopakiem?-
Dopytywał.
- Tylko z
nim- jęknął Zelo, znów czując ból.
- Dobrze. W
takim razie odpoczywaj. Odwołam twoje lekcje do końca miesiąca. Nie ciesz się
tak- powiedział, widząc lekki uśmiech.- Wszystko nadrobisz- dodał a Zelo tylko
jęknął, nie przestając się uśmiechać.- Idź spać- rzucił jeszcze blondyn zanim
wyszedł. Zelo z chęcią go posłuchał. Śniły mu się jego dwa, niedawno odzyskane
wspomnienia i Bang Yongguk.
>*<
Zelo już
następnego dnia wyszedł na spacer, mimo niezadowolenia Yifana. Udało mu się go
przekonać twierdząc, że jak będzie przebywał na świeżym powietrzu, to poczuje
się lepiej. Oczywiście od razu ruszył do sklepu w którym pracował Yongguk, żeby
podziękować mu za pomoc. Chłopak uśmiechnął się tylko i zaproponował spacer do
parku. Tam oboje mogli oglądać chłopaków i czasem dziewczyny jeżdżących na
deskorolce.
Yifan był
zły, bo nie mogli się przenieść do Chin wtedy, kiedy chcieli. Musieli czekać
kolejne dwa miesiące. Nikt nie wchodził do jego biura, bojąc się o swoje życie.
Yifan nie był zazwyczaj wybuchowy, ale stres związany z wykryciem posiadłości
plus opóźnienie sprawiały, że wystarczyło jedno źle dobrane słowo, by leżeć nieprzytomnym
na ziemi.
Zelo patrzył,
jak czwórka mężczyzn wynosi gdzieś na dół innego, powalonego uderzeniem.
Ściągnął brwi, zastanawiając się czy powinien z nim porozmawiać. Ostatnio rzadko
z nim przebywał. Większość czasu spędzał z Yonggukiem, co sprawiło, że młodszy
chłopak coraz bardziej się do niego przywiązywał. Do jego historii o życiu w
sierocińcu, o tym, jak opowiadał o jakimś filmie, czy choćby o tym, jak bardzo
tęskni za jazdą na deskorolce. Chodzili razem do parku i starszy obserwował
Zelo, dając mu od czasu do czasu jakieś wskazówki, które pozwoliły młodszemu
doskonalić swoje umiejętności.
Teraz Zelo pomyślał, że może zaniedbywał swojego dotychczas
jedynego przyjaciela. Bo właśnie kimś takim był Yifan. Starszym bratem, najlepszym
przyjacielem. Zagryzł wargę i wstał z kanapy, wybudzając z głębokiego snu
Jongupa, który był najmłodszym członkiem gangu i dołączył całkiem niedawno.
- Dokąd
idziesz?- zapytał, zbity z tropu i dalej lekko śpiący.
- Do
Yifana- powiedział, ruszając w stronę gabinetu.
- Zelo,
zostań. Jeszcze coś ci zrobi - powiedział chłopak, wstając i podążając za
młodszym.
- Nic mi
nie zrobi- powiedział pewnie Zelo, po czym zapukał. Jongup wycofał się, już nie
będąc w stanie powstrzymać Zelo przed wejściem do środka. Odgarnął z czoła
przydługie, czarne włosy i zerknął na wysokiego blondyna stojącego przy oknie.
- Hm…nie
denerwuj się tak, hyung- powiedział, widząc mocno zaciśnięte dłonie na
parapecie. Yifan rozluźnił uścisk. Myślał, że to znowu któryś z tych pajaców,
którzy jedynie drażnią go coraz bardziej. Odwrócił się, by spojrzeć na Zelo,
który teraz przeglądał jakieś papiery leżące na biurku.
- Myślałem,
że znów wyszedłeś z tym..em..Yonggukiem? – zapytał, marszcząc brwi w zamyśleniu.
Zelo podniósł głowę, spoglądając na niego.
- Nie, dziś
postanowiłem posiedzieć z tobą, hyung. Więc co tam?- spytał, przeskakując z
nogi na nogę. Yifan nie wierzył w niewinność, ale patrząc na Zelo, zaczynał
wątpić w to, w co wierzył wcześniej. Chłopak zdawał się być niezrażony
wszystkim pojawiającymi się od rana ostrzeżeniami o paskudnym humorze Wu, i
teraz pląsał po jego gabinecie, przeglądając jakieś stare księgi, zaglądając do
laptopa i Bóg wie co jeszcze.
- Nic
ciekawego- mruknął tylko blondyn, dalej uważnie obserwując Zelo.
-
Zauważyłem. Jak mogłeś pobić już sześciu, hyung? Kto będzie dla ciebie
pracował?- Zapytał młodszy, zerkając do terrarium, w którym pełzał skorpion.
Zelo nigdy się nie przyzwyczaił do dziwnych upodobań swojego hyunga.
- Jest
jeszcze pozostała dwusetka - odpowiedział spokojnie, wzruszając ramionami.
- No tak. Bardziej
martwię się o twoją rękę, hyung. Później będzie obolała, zobaczysz- powiedział
Zelo, idąc tyłem, bo zdawało mu się, że ten cholerny skorpion nie jadł od kilku
tygodni i upodobał sobie właśnie jego. Kiedy poczuł rękę na plecach, odskoczył
zaskoczony. Yifan stał dalej z tym swoim uważnym spojrzeniem, wlepionym w
sylwetkę Zelo.
- No co?-
burknął młodszy.
- Jesteś
pewny że chcesz tam jechać, Zelo?- zapytał, przeszywając go swoim spojrzeniem.
- No pewnie,
że chcę. Mówiłem już- mruknął, nadymając policzki. Yifan przytknął do jednego z
nich palce tak, że młodszy wypuścił powietrze.
- Zastanów
się nad tym dobrze, Zelo- powiedział, po czym wyminął go, by zasiąść za
biurkiem.
- No i co miałbym
tu robić sam? – burknął, siadając po turecku na drugim końcu potężnego biurka.
- Nie
byłbyś już sam- odparł blondyn, zapisując coś na kartce.
- Hę?
- Miałbyś
Yongguka- mruknął tamten, w ostateczności zgniatając papier i wyrzucając go do
śmieci. Zelo zmarszczył brwi.
- Ale…
- Dlatego
mówię żebyś się zastanowił, Zelo - przerwał mu, zaczynając pisać od początku,
tym razem po chińsku.- Uwierz, Zelo. Mimo wszystko bardzo łatwo jest cię
rozgryźć – zaśmiał się lekko, jakby coś sobie przypominając, po czym podpisał
kartkę i złożył na pół.- Jeśli będziesz chciał zostać, będziesz zawsze mógł
pogadać z Yonggukiem a do mnie zadzwonić. Zastanów się dobrze. Muszę wyjść –
powiedział. Przechodząc obok chłopaka, potargał jego włosy i opuścił gabinet.
Zelo jakby trochę oklapł. Yifan zawsze wiedział więcej, niż powinien. Chłopak
zaklął, spuszczając nogi i szybko wyszedł z posiadłości, kierując się
oczywiście w stronę sklepu. Dzisiaj był wyjątkowo nieostrożny, ale był zbyt
rozdrażniony, by zwracać na to uwagę. Była już późna godzina, wszędzie paliły
się lampy, a gdy Zelo dotarł do sklepu, Yongguk właśnie go zamykał.
- Zelo? Co
ty tu robisz?- Zapytał zaskoczony Yongguk. Zelo zatrzymał swój wściekły chód
tuż przed starszym. Jeden krok więcej i powaliłby go na ziemię.
- Ja…Uh,
wkurzyłem się, bo…- nagle uciął, widząc kilka cieni. Yongguk patrzył na niego
nic nierozumiejącym wzrokiem. Zelo w przestrachu złapał go za dłoń i pociągnął za
sobą, puszczając się biegiem w stronę willi. Słyszał ciężki stukot butów tuż za
nimi.
- Zelo!-
krzyknął Yongguk, próbując wyszarpać rękę z jego uścisku, co tylko skutkowało
mocniejszym, prawie bolesnym zaciśnięciem dłoni młodszego.
-
Szybciej!- krzyknął do niego Zelo. Yongguk obejrzał się za siebie dopiero w
świetle ulicznej lapy, dostrzegając tuzin mężczyzn biegnących w ich kierunku.
Przyspieszył, zrównując się z Zelo. Młodszy rozejrzał się, z ulgą dostrzegając
Yifana, powoli kroczącego w stronę małego domku. Już całkiem niedaleko. Miał
ręce w kieszeniach spodni, a rękawy koszuli podwinięte do łokci. Marynarka
zwisała przytrzymywana w zgięciu łokcia. Zelo czuł, że z wysiłku do jego oczu
powoli napływają. Jak mógł pozwolić sobie wyjść o tak później porze bez żadnego
ochroniarza czającego się w krzakach? Bez uprzedzenia? To było pewne ze banda
facetów z konkurencyjnego gangu zaraz się tu pojawi. Nie miał siły biec. Teraz
to Yongguk go ciągnął. Zelo bał się bardziej o niego niż o siebie. Przecież on
nie miał z tym nic wspólnego, a mógł umrzeć w okropny sposób. Ścisnął mocniej
jego rękę, czując że Yifan miał racje. Chciał zostać w Korei i przesiadywać z
Yonggukiem całe popołudnia, a wieczorem dzwonić do Yifana, żeby pochwalić się
wynikami. Chciał oglądać filmy z Yonggukiem i prosić Yifana, żeby zabrał go
czasem do kina jak wróci. Nie sądził, że mógł przywiązać się do Banga w tak
krótkim czasie, że ta przyjaźń była czymś więcej, a przynajmniej dla Zelo. Wziął głęboki oddech.
- YIFAN!-
krzyknął. Yongguk splótł place z jego, słysząc, że stukot butów za nimi jest
coraz bardziej natarczywy. Yifan odwrócił się na dźwięk głosu Zelo, delikatnie
tym zaskoczony. Zmrużył oczy, widząc chłopaka biegnącego razem z drugim,
trzymających się za ręce. Miał ochotę zaśmiać się z tej sceny, niczym z
głupiego romansu. Po chwili zobaczył przerażenie na ich twarzach i mężczyzn za nimi. Zacisnął mocno szczękę. Zelo
czuł, że pot miesza się z jego łzami. Chciał przeprosić Yifana i mocno go przytulić,
zapytać, czy może przenocować dziś Yongguka i czy razem obejrzą jutro film. Tak
bardzo chciał, żeby Yifan i Yongguk też byli przyjaciółmi. Usłyszał huk
spowodowany strzałem i zatrzymał się, jednak Yongguk tego nie zrobił. Pociągnął
go za sobą, zmuszając do dalszego biegu. Zelo obserwował w przestrachu i ogromnym
zdenerwowaniu twarz Yifana, który, jakby w spowolnionym tempie, spojrzał na
swój bok. Koszula powoli zaczynała zabarwiać się na szkarłatny kolor. Skrzywił
się lekko, ale zdążył zawołać strażników, którzy zaraz zaczęli strzelać. Padł
na kolana, a Zelo czuł, jakby zamiast powietrza wdychał ogień. Do jego oczu
napłynęło jeszcze więcej łez. Yongguk ciągnął go za sobą niczym szmacianą
lalkę, a on nie mógł przestać płakać, patrząc jak zdenerwowany Yifan przykłada
rękę do krwawiącej rany; jak po jego długich, bladych palca spływa czerwona ciecz. Zelo
krzyknął rozwścieczony, że nikt mu nie pomaga. Dopiero Jongup podbiegł do
blondyna, przyciskając swoje dłonie i jakiś ręcznik do jego rany, opierając o
swoją pierś opadające z sił ciało Yifana. Krzyknął jeszcze raz, po czym
zobaczył, jak Yongguk odskakuje w bok, padając na ziemię. Zatrzymał się,
patrząc na chłopaka, który także trzymał się za krwawiący bok. Padł na kolana, zalewając
łzami swoją twarz. Poczuł ból w ramieniu, ale nie przejął się nim. Niecałe półtora
metra od niego umierał Yifan, a tuż obok Yongguk. Czuł się rozdarty, nie
wiedział, do którego z nim ma podejść. Poczuł kolejną falę bólu, tym razem w
drugim ramieniu. Złapał Yongguka za ramię, przerzucając jego rękę za karkiem i prawie
doczołgał się z nim do miejsca, w którym Jongup starał się utrzymać Yifana przy
życiu. Młodszy chłopak miał przerażony wyraz twarzy. Nic chciał, by jego szef odszedł.
Spojrzał roztrzęsiony na Zelo, który
położył na plecach ciało Yifana, tuż obok Yongguka, biorącego urwane oddechy.
- Hyung,
proszę, nie rób mi tego- jęknął Zelo, opierając dłonie na kolanach Yifana i brudząc
je własną krwią, spływającą z ramion.
- Zelo,
jesteś ranny, kurwa! - krzyknął Jongup. Zelo pokręcił głową i przeniósł jedną
dłoń, by złapać za rękę siedzącego teraz Yongguka. Ścisnął mocno jego dłoń,
zginając się w pół.
- Zelo…nie
płacz, słyszysz?- mruknął Yongguk, starając się uśmiechnąć. Yifan wziął ciężki
oddech, sprawiając, że więcej krwi wypłynęło z jego rany. Zelo nie mógł
przestać krzyczeć. Oni obaj wykrwawiali się na śmierć, a on nie mógł nic
zrobić.
- Zelo…bądź
grzeczny- powiedział Yifan, brudząc krwią włosy chłopaka, zanim jego głowa
bezwiednie opadła. Jongup odsunął się, a blondyn opadł na kolana Zelo, który,
głośno krzycząc, przyciągnął do siebie bezwładne ciało. Yongguk zakaszlał obok
i także opadł na bok, wydając z siebie ostatni, cichy jęk. Zelo zaskomlał niczym
szczeniak, nie będąc w stanie pojąć tego, jak w jednym momencie można było
odebrać mu dwie najważniejsze osoby. Jego krzyk nie ustawał; zagłuszał miliony strzałów,
które padały z obu stron. Ucichł, kiedy kula przebiła jego ciało na wskroś, przez
samo serce. Padł martwy na cało Yifana, trzymając rękę Yongguka w słabym
uścisku.
Mówiłam, że to YiLo! Mówiłam! ;___; Dobra no ale wracając. Dziękuje wszystkim, którzy zechcieli i zgłosili się na moja betę ale jak zdążyliście załuważyć znalazłam jedną i to naprawdę dobrą ^^ Przynajmniej ja tak uważam :D Co do dalszych ogłoszeń...zablokowałam kolejkę na składanie zamówień z pairingami EXO. Nie chodzi o to, że nie chce o nich pisać tylko, że jest ich tak wiele i cały czas wygrywają, że ten blog powoli zmienia się w oneshoty yaoi z EXO a nie oneshoty yaoi z Kpop...więc...to tylko na razie. Wiadomo, że w większości EXO wygra w ankietach a jak tylko uporama się z nimi i kolejka odorbinę się zmniejszy zaczne zbierać zgłoszenia jakie tylko chcecie(ale dlaj moze skłądac zmówienia byle nie z EXO XD) ^^ Zlikwidowałam także kolejkę na opowiadania specjalane bo zwyczajnie o nich zapominałam no i ...teraz będą brane normalnie pod uwagę więc raczej się pokażą ^^ Co jeszcze...wielkie PRZEPRASZAM bo ten shot nie jest BangLo nie przeżyje tego na parwdę wybaczcie *pada na ziemie i wali głową w podłogę*. Też to nie jest jakiś mega angst bo nawet mój pies nie zapłakł soł...eh. Tak czy inaczej...wygrany jest LuBaek na następny tydzień...wakacje się kończa życie się kończy,...do zobaczenia XD
G.G
I się poryczałam ;_; To było cudne. Szkoda tylko, że bez szczęśliwego zakończenia...
OdpowiedzUsuńUmarłam... Znowu... Co ty ze mną robisz, co, Unnie?! BangLo to mój ulubiony paring w B.A.P. Musze przyznać, że świetnie wyszło. Gra-tu-la-cje~ Tylko jedno muszę Ci wygarnąć. Weź ostrzegaj jak masz zamiar dodawać członków innych zespołów, dobrze? Ja tu sobie czytam o tym jak wchodzi ten nowy "Pan i Władca wszechmogący", myślę, że do Gukki, albo inny członek B.A.P, a tu nagle Wu Yifan... Zgon na miejscu. Prawie wypieprzyłam orła do tylu na krześle! Ogólnie, to jakoś specjalnie mi jego obecność tu nie przeszkadzała, ale tak ni z gruszki ni z pietruszki informować o nim, to też źle. Poza tym szczegółem, to świetna robota.
OdpowiedzUsuńChociaż ich nie shippuje to i tak czekam na LuBaek ^^
Do napisania, Unnie~
Nee-chan
No ja jebłam, YiLo o.O
OdpowiedzUsuńWoW! YiLo o.O
OdpowiedzUsuńNo nie powiem ciekawy i dość nie typowy paring, ale mimo o jakoś mi do gustu przypadł. ;3
I mimo, że uwielbiam BangLo to (w tym momencie wyjdę na dziwną) liczyłam, że na końcu będzie YiLo... Jakoś mi Zelo pasował do opiekuńczego Yifana niż do YongGuka (wyjątkowo w tym fiku).
Happy End'u nie było i to może lepiej. Jakoś nie wyobrażam sobie do tego Happy End'u.
Z niecierpliwością czekam na następnego fanfica!
Pozdrawiam i życzę weny! ^ ^
Q.Q
OdpowiedzUsuńPrzez takie shoty chcę się zagłębić w EXO (do tej pory zadowalało mnie bycie ELFem).
Dlaczego ich zabiłaś? Q.Q
Skoro to nie jest BangLo, tylko YiLo, to może... BangYiLo? XD
adgjfshdlkf <33 PIĘKNE! Zakończenie prawie takie jak chciałam, tlyko głupi Zelo, że nie może się zdecydować czy chce Yifana czy Banga...Ale pewnie by się zdecydował, gdyby nie umarł hehehe. Jak ja kocham jak Zelo ginie <3 Echm..nie ważne. W każdym razie świetne i fajnie, ze wykorzystałaś motyw z mafią. Co prawda myślałam, że to Bang w niej będzie, ale to nic :3 I tak jest super. Dziękuję Ci ślicznie i w ogóle jak fajnie, że wracam do domu po 3 dniach bez komputera i mam niespodziankę w postaci zamówionego ff <3 Weny Ci życze i w ogóle wszystkeigo i przepraszam, że mój komentarz jest taki bez ładu składu xD Jeszcze raz dziękuję! ^^
OdpowiedzUsuńNeko
Ajśś i się wzruszyłam TT_TT przez to, że się powstrzymywałam od placzu zapomnialam co miałam napisać -_-
OdpowiedzUsuńCały czas myślałam, że Zelo w końcu będzie z Yifanem jakoś mi tak do niego bardziej pasował. Przyznam. że pierwszy raz widzę taki paring ;> masz za to bardzo dużego plusa! :D ii zwykle nie przepadam za opowiadaniami o mafiach, ale tutaj im dłużej czytałam tym bardziej mi sie podobało :) caly czas byłam ciekawa kogo główny bohater wybierze. A tu proszę! suprise! strasznie, strasznie smutne! ale i tak mi się podobało :)
Dopiero kilka dni temu zaczęłam czytac Twojego bloga, jeszcze chyba dluga droga przede mną zanim wszystko przeczytam. Jak na razie stałam się Twoją fanką :D Masz świetne pomysły! Piszesz w ciekawy sposób, człowiek sie nie nudzi przy dłuuugich opisach jak na niektórych innych blogach, ciekawe paringi iii wgl nie pamiętam żeby coś mi się jakoś strasznie niepodobało :)
Czekam na kolejne opowiadanie :) Hwaiting <3 !
Cuuuuuuudowne *u* Nie jestem w stanie napisań niczego więcej...
OdpowiedzUsuńP.S. skąd pobrałaś szablon na bloga?? Bardzo mi się podoba, mogłabyś poddać..? :]
Szablon był robiony na zamówienie u Uszati. Możesz ja znaleźć na http://szablonownica.blogspot.com/ ^^
UsuńG.G
Dziękuję :******************
UsuńWOW! Nie spodziewałam się,że oni umrą :((
OdpowiedzUsuńAle tak to fajne.
Miło,że tu ''wpadłam'' albo ''wleciałam'' ; )
Oo... Fajne :)) Bardzo przypadło mi do gustu, oryginalne jak z resztą większość pojawiających się tutaj.
OdpowiedzUsuńSkąd ty bierzesz tyle pomysłów??? Ja również piszę, pomysły mi sie nie kończą, ale na dłuższe, a Ty już tyle napisałaś i to jednorozdzialowych (choć czasami chciałoby się przeczytać, co dalej)