sobota, 3 sierpnia 2013

"Your Touch" & " Fever"

Witajcie!
Czyż dziś nie jest...zbyt gorącoooo? ;____; Umieram ludzie nawet pożyczyłam laptopa od mamy bo mój stacjonarny komputer robił jakąś cholerną sałne mi w pokoju ToT Ale wracając do głównego tematu...chciałam powiedzieć, że jesteście chorzy. Bardzo poważnie to się leczy wiecie? Czemu ten 2Min tak wam się podoba ? O.o Naprawdę...brak słów. Niemniej jednak dziękuje i jednak ciesze się, że wam przypadł do gustu...>.< Dziś...EXO szał więc wybaczcie ludzie którzy nie przepadają ... Zaległy z poprzedniej soboty LuKai dla Nee-chan oraz wygrany dzisiejszy SuRis dla Miss.Alice...Chciałam tylko powiedzieć, tak dla jasności i ogólnie żeby nie było - To nie ja wybieram pairingi, które wygrywają, to nie ja je proponuje...ja tylko staram się dodawać je do ankiety tak by było sprawiedliwie. Wiec...głosujcie! Zmuszajcie rodzinę do głosowania, nie muszą widzieć co to! xD Eh....dobra XD Co do opowiadań...hm...są...e...nie wiem. Takie sobie. Zwyczajne dość...jakoś nie miałam weny wybaczcie ;__; Lecz i tak...endżoj !

Tytuł: "Your Touch"
Gatunek: lekki dramat, romans, obyczaj, AU
Pairing: LuKai (EXO)
Autor: Gomili.Giza
Uwaga! Tak bez bety, ale jeszcze powtórzenia są specjalnie.



Nie mogłem przestać patrzeć na jego drobne ciało ukryte pod białą grubą kołdrą. Spod niej wystawała jedynie jego pofarbowana na czerwono czupryna. Zacisnąłem ręce w pięści stojąc przy łóżku i zerknąłem w bok. Jego mama siedziała, blisko ale nawet nie dotknęła jego wyciągniętej dłoni. Bała się.
- Niech pani nie płacze- powiedziałem, ale sam nie mogłem pohamować łez. Zdenerwowany wytarłem je wierzchem dłoni. Kobieta pokiwała lekko głową także wycierając łzy.
- Cieszę się, że jesteś Jonginnie. Że też jego ojciec zawsze wyjeżdża, gdy dzieją się takie rzeczy- powiedziała znów patrząc na swojego syna. Pokiwałem lekko głową dalej stojąc niedaleko. Chciałem zostać dłużej, ale po chwili wszedł lekarz i kazał mi wyjść gdyż nie byłem rodziną. Pokiwałem głowa i pożegnałem się z kobietą wychodząc z nowoczesnego budynku. Szpitala. Zatrzymałem się na przystanku opierając bokiem o znak i przetarłem zmęczony oczy zaciśniętą w pięść dłonią. Chciałem żeby przestały w końcu piec. Ledwo zobaczyłem, że nadjechał mój autobus. Szurałem nogami nie będąc w stanie nawet normalnie chodzić. Byłem wykończony, zły i rozżalony. Jakaś starsza pani spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem, ale ja jedynie opadłem na fotel kawałek za nią wpatrując się uporczywie w okno. Było już naprawdę późno. Zerknąłem na zegarek utwierdzając się w moich myślach. Spędziłem tam dobre sześć godzin. Oparłem głowę o zimną szybę przymykając powieki. Nie żałowałem żadnej ze spędzonych w szpitalu minut. Musiałem tam być…
>*<

Kiedy następnego dnia znów miałem zamiar przyjechać do szpitala wyprzedził mnie telefon. Stałem na przedpokoju zakładając buty.
- Słucham?- Zapytałem próbując jedną ręką włożyć odzienie.
- Jonginnie…- podniosłem przestraszony głowę słysząc głos pani Lu.
- Coś się stało?- Zapytałem szybko. Ostatnim razem taki telefon od kobiety sprawił, że przesiadywałem codziennie od tygodnia w szpitalu.
- Nie…znaczy tak- zaśmiała się a ja zmarszczyłem brwi.- Hannie jest już w domu- powiedziała a ja usiadłem na ziemi czując, że moje nogi długo mnie nie utrzymają.
- To…to dobrze!- Zakrzyknąłem odgarniając włosy z czoła.
- Tak. Nawet bardzo. Przyjdziesz dzisiaj?- Zapytała a ja pokiwałem głowa po chwili zdając siebie sprawę, że kobieta mnie przecież nie widzi. Szybko potwierdziłem swoją obecność informując, że właściwie to już wychodzę. Powiedziała tylko, że już czeka a ja odkładając telefon do kieszeni cieszyłem się…ale też i bałem.

Stojąc przed drzwiami białego domu należącego do rodziny Lu zapukałem niepewnie w drzwi. Po kilku sekundach drzwi otworzyła mi mama Luhana, która z uśmiechem wręcz wciągnęła mnie do środka. Zanim jednak wskazała mi tak dobrze znaną drogę do pokoju przyjaciela zatrzymała mnie tuż przed schodami.
- Lulu nadal trochę …no nie wie, co ma robić. I boi się…dotyku wiec, uważaj dobrze?- Powiedziała a ja pokiwałem głową wspinając się po schodach. Stanąłem przed drzwiami do pokoju chłopaka i zapukałem lekko.
- Proszę.
Kiedy usłyszałem jego głos odetchnąłem z ulgą. Jakoś nadal trochę się bałem, że wcale jeszcze nie wrócił. Głupie. Uchyliłem delikatnie drzwi zastając Luhana siedzącego na swoim łóżku przeglądającego coś w laptopie. Uniósł rozkojarzony wzrok i uśmiechnął się do mnie.
- Cześć Jonggie!- Zawołał radośnie a moje oczy znów zapiekły. Wydawał się całkowicie o wszystkim zapomnieć, jakby to wszystko nie miało miejsce a on po prostu wrócił z krótkich wakacji. Ale tak nie było. Uśmiechnąłem się słabo przełykając łzy i zacząłem kierować się w stronę fotela, trochę oddalonego od łóżka. Luhan przez całą moją wędrówkę przez pokój nie spuszczał ze mnie spojrzenia. Nadal się uśmiechał, ale w jego spojrzeniu widziałem lekki strach i ulgę, kiedy usiadłem daleko. Zabolało.
- Jak się czujesz?- Zapytałem a ona zamknął laptopa odwracając się w moja stronę, powoli zbliżając się na krawędź łóżka by siedzieć odrobinę bliżej.
- Dobrze…już jest lepiej- powiedział, ale widziałem, że kłamie. Nie mogło być lepiej tak szybko. Pokiwałem tylko głową nie wiedząc, co powiedzieć. Pierwszy raz czułem się niezręcznie siedząc razem z nim w jego pokoju. No może prócz tego pierwszego razu, trzy lata temu. Luhan westchnął i uniósł się lekko jakby chciał do mnie podejść, ale szybko usiadł z powrotem na posłaniu.
- Naprawdę Jongin…ja wiem, że to, co się stało wszystko zmieni, ale nie zachowuj się tak, bo mi ciężko- powiedział zgryzając zdenerwowany wargę a ja kiwnąłem tylko głową. Chciałem go przytulić, ale wiedziałem, że lepiej tego nie robić, więc tylko uśmiechnąłem się. Nasza rozmowa potoczyła się jakoś szybko pomijając temat, przez który Luhan wylądował w szpitalu. Siedziałem u niego naprawdę długo nie ruszając się z fotela. Kiedy Luhan coś ode mnie chciał, sam do mnie podchodził, ale przez cały mój pobyt nawet nie dotknął mnie przez przypadek. Wydawał się być bardzo ostrożny w tym, co robi jak idzie i co lub kogo musi minąć. Martwiłem się jak poradzi sobie, kiedy będzie musiał przeciskać się przez tłumy ludzi na ulicach, ale miałem nadzieję, że dopóki wystarczająco mu się nie polepszy, Lulu nie będzie wychodził w tłumne miejsca.
- Jak tam w szkole? Mam nadzieję, że przeze mnie oceny ci się nie pogorszyły- powiedział, po czym wysunął niezadowolony dolną wargę a ja pokręciłem głową z uśmiechem.
- Wszystko w porządku. Wiesz, jest koniec roku raczej już nic nam nie zadają- powiedziałem a on pokiwał ucieszony głową.
- Ja myślę, bo inaczej załatwię ci takie uziemienie, że nawet nie będziesz chciał myśleć o wyjściu z pokoju i nieuczeniu się- powiedział z groźną miną a ja tylko pokręciłem głową przewracając oczami.- Myślisz, że bym tego nie zrobił?!- Krzyknął a ja uniosłem w obronnym geście dłonie.
- No nie wiem…- powiedziałem.
- Dla ciebie i twoich ocen wszystko – powiedział uśmiechając się szeroko a ja skrzywiłem się. Luhan zawsze chciał żebym uczył się tak dobrze na ile mnie było stać. Sam skończył już szkołę i na razie nie wybierał się na studia, ale bardzo uważnie pilnował mnie bym ja zrobił to na pewno. Nawet nie chciał słuchać o tym, że może też zrobię sobie przerwę. Był gorszy niż moja matka.
- Gadasz jak moja matka a nawet nie! Moja mama nie mówi takich rzeczy, mówi coś w stylu „Dobrze Jongie…zrobisz jak będziesz chciał, zawsze ci pomogę”…jesteś straszny- powiedziałem nadymając policzku a on tylko pokręcił głową, po czym zrobił przestraszoną minę.
- Jest już późno, nie wyganiam cię czy coś, ale nie chcę byś chodził nocą- powiedział krzywiąc się a ja pokiwałem głową wstając z fotela. Odprowadził mnie pod same drzwi, ale zamiast otrzymać uścisk taki jak zawsze on tylko do mnie zmachał czekając w drzwiach aż stanę koło przystanku. Słysząc, że zamknął drzwi, zacisnąłem oczy znów hamując łzy. Wszystko nie będzie tak jak dawniej.

 >*<

Kilka tygodni później byłem z Luhanem w mieście. Wybraliśmy się do jakiejś mało zatłoczonej okolicy by znaleźć jakąś ciekawą nową kawiarnię gdzie moglibyśmy chodzić odkąd nasza ulubioną zamknięto. Luhan omijał wszystkich ludzi łącznie ze mną, na co próbowałem nie zwracać uwagi jednak to bolało. Był moim najlepszym przyjacielem a nadal się mnie bał. Kiedy szarpnąłem go lekko za rękaw, chcąc wskazać jakąś ładnie wyglądającą kawiarnie, pisnął cicho wyszarpując rękę a ja spojrzałem na niego zaskoczony i przestraszony. On także wyglądał na zaskoczonego.
- Ja…em…przepraszam…chodźmy- powiedział i wyminął mnie ruszając do miejsca, które wskazałem a ja zagryzłem wargę ruszając tuż za nim. Wnętrze było przytulnie urządzone i zdawało się, że właśnie znaleźliśmy to, czego szukaliśmy. Zamówiliśmy po kawie i Luhan oczywiście zaczął wypytywać mnie o to gdzie pójdę na studia.
- Nie wiem Lulu, ja nie wiem czy tam pójdę jeszcze- powiedziałem upajając łyk ciepłego napoju rozkoszując się jego smakiem.
- Musisz!- Powiedział podskakując na siedzeniu.- Proszę cię, ja też chce iść, ale jeszcze nie teraz…może za rok?- Zapytał sam siebie a ja pokiwałem głową. Nagle naszła mnie pewna myśl.
- Może pójdziemy razem?- Zapytałem a on spojrzał na mnie zaskoczony.
- Gdzie?- Zapytał głupio a ja przewróciłem oczami.
- Na studia, głupku. Chodźmy na nie razem- powiedziałem zadowolony z własnego pomysłu. Luhan otworzył usta i zastygł w bezruchu i chyba się zastanawiał.
- To jest świetny pomysł- przyznał a ja usiadłem dumny.- No już, nie pusz się tak- powiedział zgryźliwie upijając wielki łyk swojej gorącej czekolady.
- Będę, bo jestem genialny- powiedziałem a on prychnął.
- Zobaczymy po egzaminach- powiedział z szerokim uśmiechem a ja uderzyłem głową w stół na samo wspomnienie tego koszmaru. Luhan zaśmiał się.- Będzie dobrze, w końcu jesteś genialny- przedrzeźniał mnie a ja uniosłem na niego zmrużone w geście irytacji, oczy.
- Wredny jesteś…- mruknąłem robiąc smutną minę. W tym momencie Luhan zanurzał rękę w moich włosach robiąc mi na głowie jeszcze większy bałagan niż zwykle. Teraz…tylko się uśmiechnął. Co zabolało. Tak jak zawsze.
- No wiem- powiedział a ja udając, że nic się nie stało, pokręciłem głową z dezaprobatą.

 >*<

Chodziliśmy do kawiarni praktycznie codziennie. Dopiero, kiedy nadszedł czas egzaminów, Luhan stanowczo odciął mnie od siebie blokując mój numer telefonu, blokując mnie na wszystkich portalach, przez które byłbym w stanie się z nim skontaktować i nawet zabraniając mojej mamie wypuszczać mnie z domu a swojej wpuszczania mnie do ich domu.
- Skubany- warknąłem rozbawiony odwracając się plecami do pani Lu, która z przepraszającym, ale rozbawionym uśmiechem stała w drzwiach. Chciałem oderwać się na chwile od tych wszystkich książek i chociaż chwile z nim porozmawiać. Moja mama oczywiście także była bardzo zabsorbowana moimi egzaminami i w całości zgadzała się z Luhanem, co przyjąłem ze smutkiem. Mój tata jak zwykle śmiał się ze mnie. Ten to zawsze miał ubaw. Kochałem ich wszystkich, całą czwórkę włączając panią Lu i Luhana ale teraz- cholera teraz to mnie wkurzali. Zdawałem sobie sprawę, że to dla mojego dobra no, ale chociaż Luhan- jako mój przyjaciel- mógłby mi trochę odpuścić. A on był z nich wszystkich najgorszy. Położyłem się na łóżku łapiąc w ręce pierwszą lepszą książkę, czytając po kolei wszystkie tematy.
- I tak nie zdam- powiedziałem do siebie i jakby Luhan to usłyszał, zadzwonił do mnie a w słuchawce usłyszałem…
- MASZ ZDAĆ, WIĘC NIE WYZYWAJ MNIE, TO DLA TWOJEGO DOBRA!- I rozłączył się, znów mnie blokując. Zaśmiałem się odkładając telefon. Niech mu będzie.
 >*<

- I jak..?- Szepnął kucając tuż przy moim łóżku, kiedy zaraz po ogłoszeniu wyników wróciłem do domu i właśnie na nim zaległem. Był tak blisko…dawno nie był tak blisko mnie.- Jonggie? Kai? No weź, nie mogło ci pójść tak źle…- jęknął i pewnie chciał mnie szturchnąć, ale ja jedynie poczułem delikatne szarpnięcie za koszulkę. Wyburczałam coś w poduszkę a on przybliżył się jeszcze bardziej, żeby mnie usłyszeć.
- Co?- Jęknął wdrapując się na łóżko.
- Zdałem- powiedziałem podnosząc głowę z szerokim uśmiechem. Wyglądał jakby ktoś mu wypompował całe powietrze z płuc, po czym zrobił wkurzoną minę i zepchnął mnie z łóżka kopnięciem i stanął nade mną.
- JEZUS MARIA WIEDZIAŁEM! CZEMU MNIE TAK STRASZYSZ NORMALNIE CHCĘ CIĘ ZABIĆ NO!- Krzyknął, po czym zaczął się sam ze sobą szarpać a ja wstałem z ziemi i chciałem na niego wskoczyć, mocno przytulić i tak chwile zostać, ale powstrzymałem się robiąc poważną minę. Luhan spojrzał na mnie zaskoczony.- Co?- Szepnął chyba speszony swoją reakcją.
- Mogę cię przytulić?- Zapytałem. Zrobił przestraszoną minę a ja przełknąłem ślinę.- Nie zrobię ci krzywdy…naprawdę tego potrzebuje Lulu- powiedziałem. I nie kłamałem. Nie dotykałem go od dwóch i pół miesiąca. Tęskniłem za nim, mimo iż stał tuż obok.
- Ja…wolałbym nie, Jongin…przepraszam- powiedział a ja przymknąłem oczy kiwając głową i odwróciłem się do niego plecami, siadając przy biurku. Coś ścisnęło mnie w gardle, nie chciałam żeby Luhan widział, że jestem zły, więc siliłem się na normalny ton.
- Wiesz może, na jakie studia powinniśmy pójść?- Zapytałem spokojnie włączając przeglądarkę.
- Jonggie…
- Ja myślałem o czymś związanym z tańcem, w końcu całkiem nieźle nam to idzie, prawda?- Zapytałem wystukując słowa w klawiaturę.
- Kai?
- Tylko nie wiem czy to pozwoli nam znaleźć później dobrą parce- zmartwiłem się.
- JONGIN!
Odwróciłem się w jego stronę patrząc na niego zaskoczony. Nie ruszał się z miejsca przez ten cały czas. Wyglądał na złego, zmieszanego i smutnego jednocześnie.
- Co?- Zapytałem cicho.
- Dla-dlaczego się tak zachowujesz?- Zapytał.
- Nie rozumiem- burknąłem cicho odwracając się z powrotem do komputera.
- Dlaczego tak bardzo chcesz żebym zrobił coś, czego się boję?- Warknął a ja przymknąłem oczy. Nie chciałem o tym rozmawiać. Zwłaszcza teraz. Robiłem to, co uważałem za słuszne. Nie odpowiedziałem.
- To wszystko jest dla mnie ciężkie i nawet, jeśli wydajesz się być tym niewzruszony nie pomagasz mi- jęknął a ja obróciłem się w jego stronę trochę rozeźlony jego słowami.
- Nie winie cię, wiem co się stało i rozumiem.
- NIC NIE ROZUMIESZ!- Krzyknął a po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Zaczął ciężko oddychać a ja przestraszyłem się nie na żarty.- Krzywdzisz mnie tym- powiedział a ja zacisnąłem szczękę.
- A wiesz jak ty mnie krzywdzisz? Za każdym razem, kiedy dotykam cię, nawet przypadkiem, odskakujesz do tyłu nie wspominając już o lekkim pchnięciu i szarpnięciu, na które piszczysz, prawie płaczesz. Wiesz jak to boli? Wiesz jak strasznie się czuje wiedząc, że nie czujesz się za mną bezpieczny?- Zapytałem i czułem jak znów zaczynają mnie piec oczy.
- To nie prawda, nie boje się ciebie. Boje się dotyku. Każdego nawet mojej matki. Dlaczego nie możesz tego zrozumieć?- Zapytał.
- Bo nie przyzwyczaiłeś mnie do tego! Pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy, zamiast uścisnąć mi rękę to mnie przytuliłeś! Cały czas na mnie wisiałeś, cały czas czułem gdzieś twoje ręce! Więc teraz dziwnie się czuje, kiedy nie chcesz mnie przytulić, kiedy od ciebie wychodzę i kiedy ty przychodzisz do mnie. Czuje się jakbym to ja ci to zrobił…- powiedziałem spuszczając głowę. Luhan zaczął szybko kręcić swoją.
- Ale to nie byłeś ty, proszę cię, Jongin daj mi jeszcze czas, staram się – powiedział.
- Wiem, że się starasz…przepraszam- powiedziałem i posłałem mu lekki uśmiech jednak nadal przepełniony bólem.
- Dlaczego to cię tak bardzo boli? Moja mama nawet nie przeżywa tego tak bardzo jak ty- powiedział jakby trochę oburzony a ja zacisnąłem wargi. Miałem nadzieję, że skończył.
- To boli, kiedy osoba, którą kochasz boi się twojego dotyku- mruknąłem cicho. Nie patrzyłem na Luhana. Bałem się na niego spojrzeć. Usłyszałem tylko jak kieruje swoje kroki w stronę drzwi i wychodzi. Uśmiechnąłem się gorzko, odwracając się z powrotem do komputera wymazując poprzednio wpisane słowa, mając w zamiarze pójść spać mimo tak wczesnej pory. Huk drzwi zatrzymał mnie w połowie drogi do łóżka, na którym i tak wylądowałem powalony przez płaczącego Luhana. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Chciałem go przytulić, ale wizja krzyczącego czerwonowłosego skutecznie mnie od tego dopychała. Więc tak tylko leżałem rozkoszując się jego dotykiem.
- To, że ktoś mnie zgwałcił pozwala mi na strach przed dotykiem, ale… nie pozwala bym bał się twojego dotyku. Przepraszam cię, tak bardzo cię kocham, tak bardzo się bałem, że mnie nie chcesz, przepraszam, proszę przytul mnie- wymruczał wszystko na jednym wdechu wtulając twarz w zagłębienie mojej szyi tylko wzmacniając uścisk swoich rąk. Objąłem go delikatnie, czując jak jego mięśnie reagują na mój dotyk mocnym spięciem. Po chwili Luhan rozluźnił się i zaczął mocno płakać a ja delikatnie głaskałem go po włosach starając się jakoś uspokoić.
- Przepraszam…nie musisz tego robić, jeśli się boisz- powiedziałem głaszcząc go po głowie hamując swoje łzy. Tym razem te ze szczęścia.
- Nie…jest dobrze…brakowało mi tego- powiedział a ja uśmiechnąłem się.
- Luhan?- Zapytałem, kiedy przez dłuższą chwile tak leżeliśmy w ciszy.
- Tak?
- Mówiłeś prawdę?- Zapytałem cicho.
- Hm?- Zdziwił się i aż wyobraziłem sobie jak marszczy brwi. – Ah…- mruknął cicho i poczułem jak jego uścisk się poluźnia.- Tak…tak myślę…- powiedział podnosząc się i patrząc prosto w moje oczy. Pokiwałem głową.- A ty?
- Ja przecież nigdy nie kłamię- odparłem zgodnie z prawdą a na jego policzki wkradły się rumieńce.
- No tak…uczciwy Jongin- zaśmiał się cicho, po czym wydawał się nad czymś zastanawiać. Po chwili przyłożył swoje wargi do mojego policzka.- Też cię kocham Jongginie…pomożesz mi, prawda?- Zapytał.
- Oczywiście- obiecałem i wiedziałem, że obietnicy dotrzymam.


Hmm...tak...zwyczajnie, czyż nie? Sama nie wiem...mam nadzieje, że Nee-chan się podoba >.< moim zdaniem Jongin trochę za bardzo się w tym wszystkim pogubił...mniejsza! Teraz zapraszam na SuRisa dla Miss.Alice xD

Tytuł: "Fever"
Gatunek: romans, fluff, obyczaj
Pairing: SuRis (EXO)
Autor: Gomili.Giza
Korekta: Nee-chan (za co bardzo dziękuję i liczę na współprace chociażby do końca wakacji ^^)





Oparł głowę o ramie chłopaka siedzącego obok niego. Delikatne kołysanie samochodu tylko przyspieszyło proces zasypiania i nim się spostrzegł spał smacznie na tylnym siedzeniu Vana opierając głowę o ramię Krisa.

>*<

- Chyba naprawdę potrzebujecie trochę przerwy - mruknął cicho menager widząc, że nawet Baekhyun i Chanyeol siedzą cicho. Właściwie, to ten młodszy starał się nie przysnąć. Najbardziej zmartwił go Suho, który nigdy nie spał w samochodzie. Twierdził, że to niewygodne, boli go kark i nie umie tak spać. Teraz mogłoby się zdawać, że nie żyje wylegując się na Krisie, który patrzył na niego zmartwiony obejmując ramieniem tak, by nie spadł czy nie obudził przez zbyt mocne kołysanie samochodu. Kai ziewnął przeciągle siedząc obok menagera co oczywiście w cale go nie zaskoczyło. D.O miał szeroko otwarte oczy i chyba tak powstrzymywał sen. Jedynie Luhan i Sehun nie byli tak bardzo zmęczeni jak reszta i cicho ze sobą rozmawiali.
- Bardzo - jęknął Xiumin chowając głowę miedzy nogi. Nikt nie wiedział czemu to maiło zaradzić. Chen wykorzystał tą sytuacje i oparł się o najstarszego.
- Hyung…trzy dni…cztery…tydzień - powiedział nie pozwalając wyprostować się Minseokowi. Ten w końcu się poddał i opierając swoja twarz na własnym kolanie zaczął intensywnie mrugać.
- Postaram się coś dla was załatwić. Na razie jedyna dobra wiadomość to taka, że dzisiaj macie wolne, a jutro zaczynacie od piętnastej wiec od razu idźcie spać…Niech połowa wykapie się dzisiaj, druga jutro rano – powiedział, a w tym momencie Van ostro zahamował. Kris przytrzymał Suho, który oszołomiony zerwał się na fotelu.
- Co jest?- wymruczał nieprzytomnie.
- Nic…mamy jeszcze trochę drogi, śpij dalej - powiedział Kris przyciągając Suho bardziej w swoją stronę. Junmyeon rozejrzał się zdezorientowany.
- Spałem? W Vanie?- zapytał, a Kris potwierdził unosząc wymownie brew. Suho tylko pokręcił głową kładąc ją z powrotem na ramieniu wyższego, obejmując jego ramie swoimi rekami.- Obudź mnie jak dojedziemy - powiedział splatając ze sobą ich palce.
- Dobrze - powiedział Kris całując delikatnie jego czoło i przymykając powieki. Po chwili nawet on zasnął.

Luhan potrząsnął lekko ramieniem Krisa informując, że już są na miejscu. Starszy spojrzał na Suho, który trochę ześlizgnął się z jego ramienia, ale nadal ściskał jego rękę. Kris wzmocnił uścisk, przez co Suho mruknął coś niezadowolony, ale podniósł nieprzytomny głowę.
- Chodźmy - powiedział Yifan wysiadając z Vana i obejmując drugiego lidera ramieniem ruszyli do ich dormu. Suho widocznie był osłabiony i menager kazał mu bezzwłocznie iść spać, a reszcie przypilnować czy rzeczywiście wykonał jego polecenie.
- Zostawiamy to tobie hyung!- orzekli całą dziesiątka patrząc na Krisa, który tylko westchnął. Przecież i tak by to zrobił, nie musieli mu tego mówić. Usiadł jednak przed jednym z biurek i przyglądając się każdemu z członków napisał, który powinien się kąpać, w jakiej kolejności.
- Inaczej zabije was wszystkich kijem wushu Tao - powiedział na koniec wręczając Xiumionwi kartkę.
- Czemu ci nie wierzę…?- zapytał Kai opierając się całym ciałem o biednego Kyungsoo, który sam ledwo trzymał się na nogach.
- Bo ty tego nie doświadczysz. Jesteś pierwszy, won - powiedział wskazując Kai łazienkę.
- Hehe…Zawsze jestem pierwszy - powiedział za wesoło jak na jego stan. Zmartwiło to lekko Krisa, to oznaczało zbyt wielkie zmęczenie.
- Spokojnie hyung, wszystko będzie dobrze. - zapewnił Kyungsoo, a Kris tylko pokiwał głową mając nadzieje, że gotująca umma dotrzyma słowa. Ruszył do pokoju, który od niedawna dzielił z Suho i mengerem. Tego jednak oczywiście nie było. Kris nie pamiętał, kiedy ich menager spał w ich dromie. Zazwyczaj sypiał w budynku SM. Kiedy wszedł do ich pokoju Suho wyglądał jak koniec świta. Miał rozpiętą koszulę, ale założoną na nią tą, w której spał, nie wspominając o odwrotnie założonych spodniach. Totalny chaos leżący na łóżku. Kris podszedł do niego powoli i podniósł do siadu co młodszy skwitował niezadowolonym jękiem i naburmuszoną miną.
- Ja naprawdę wiem, że jesteś zmęczony, ale chociaż idź spać tak, by było ci wygodnie - powiedział Kris pomagając Suho ściągnąć koszulkę.
- Chyba nigdy w życiu nie byłem tak wykończony - mruknął Suho zakładając koszulkę z powrotem. - Nawet „Wolf” nie był tak meczący - Jęknął poprawiając także spodnie. Zrezygnował z nich jednak i zostając w samych bokserkach westchnął ciężko.
- Bo ‘Wolf’ można było zmontować, a ‘Growl’ jest na jednym ujęciu. Dobrze, że nie kazali nam powtarzać całości po tej wpadce z czapką Kai. Ale dobrze sobie poradził - powiedział Kris delikatnie gładząc kark Suho, który pokiwał głową.
- Wszyscy dobrze sobie radzą - odpowiedział. Kris chyba nigdy się tak nie martwił. Suho zawsze wiedział co powinien robić, gdzie maja iść, co jeść i ile zjeść. Nigdy też nie był w takim stanie, więc to było naprawdę dziwne.
- Dobra, idziemy spać - powiedział, pchając lekko Junmyeona, który kiwnął głową opadając na łóżko.
- Yah! Gdzie idziesz? - zapytał widząc jak Yifan rusza do drzwi.
- Sprawdzić chłopaków - powiedział cicho mając nadzieje ze Suho zaraz zaśnie.
- Yhm… - I jak myślał tak się stało. Z zadowolonym uśmiechem wszedł do salonu gdzie przysypiał Xiumin, a Lay próbował nie zostać przez niego zgniecionym.
- Tylko wasza dwójka została?- zapytał.
- I ty Hung - powiedział Lay, w końcu odpychając Xiumina na drugi koniec kanapy. Żeby się upewnić, że pozostała szóstka jest w swoich łóżkach obszedł wszystkie pokoje. Kai spał już wykąpany, a niedaleko niego Kyungsoo prawie wypadł z łóżka. W innym pokoju też po niedawnej kąpieli spał Tao, a obok czekało na Laya posłanie. Następny pokój zajmował Chen także czekający na Xiumina. Chanyeol i Baekhyun także już spali co było bardzo zaskakujące, a Luhana i Sehuna zastał oczywiście razem w jednym łóżku. Sehuna oczywiście. Wrócił do salonu gdzie siedział  Lay czekając na swoją kolej. Kris już miał się odezwać, kiedy Xiumin wyszedł z łazienki i ruszył do pokoju mrucząc ciche dobranoc.
- Tylko szybko – powiedział jeszcze straszy siadając w fotelu i opierając o niego wygodnie plecy.
- Jasne Ge - powiedział Yixing idąc szybko do łazienki. Rzeczywiście nie zajęło mu to długo i już po kilkunastu minutach Kris zakopał się w swoim łóżku zerkając ostatni raz na Junmyeona. Sam szybko zasnał.

>*<

Kiedy się obudził w pokoju było pusto, a w kuchni Kyungsoo już robił śniadanie. Spojrzał na zegarek i z uglą zauważył godzinę dziesiątą.
- Hyung szybciej! - krzyknął Sehun stojąc w drzwiach razem z Luhanem.
- Gdzie idziecie? - zapytał Kris siadając na kanapie.
- Idziemy z Suho hyung na szybkie zakupy - powiedział Luhan. W tym momencie wyżej wymieniony wyłonił się z łazienki szybko wskakując w buty.
- Tylko szybko - mruknął, ale zatrzymał w ostatniej chwili Sehuna łapiąc go za ramie. - Załóż czapkę - powiedział wsadzając do kieszeni portfel.
- Ale hyuuuuung!
- Natychmiast albo zostajesz - powiedział twardo marszcząc brwi. Sehun odebrał od Luhana czapkę, którą ten miętosił w rekach. Kris nawet nie zdążył powiedzieć, że Junmyeon też powinien założyć czapkę, zwłaszcza, że ma mokre włosy. Pokręcił tylko głową mając nadzieję, iż wrócą naprawdę szybko.
- Hyung, chodź na śniadanie!- zawołał Kyungsoo z kuchni. Kris zmarszczył brwi. Śniadanie zrobione przez Kyungsoo szybko sprawiło, że jego negatywne myśli wyparowały gdzieś daleko.
    Kiedy spojrzał na zegarek dochodziła jedenasta i już miał dzwonić, kiedy drzwi huknęły mocno i do środka wparowali Luhan i Sehun, a za nimi powoli wszedł Suho. Nie wyglądał za dobrze.
- Gdzie byliście tak długo? - zapytał Chen leżąc na podłodze widocznie nie mając zamiaru się z niej ruszyć. W ręku trzymał butelkę wody, obok leżała miska z chrupkami, a pod głową miał poduszkę.
- Korki…Straszne korki są na mieście - powiedział Sehun, a Suho na potwierdzenie słów młodszego pokręcił twierdząco głową.
- Nie jechaliśmy samochodem przecież. Nigdy więcej nigdzie z wami nie pójdę - powiedział i zakończył efektownym kichnięciem, na które całe EXO podskoczyło i spojrzało na niego.
- Idź do łóżka hyung. I to szybko! - zawołał Kyungsoo. Suho machnął tylko na niego ręką i kiedy już ściągnął z siebie kurtkę i buty udał się do kuchni. Niezadowolony Kris opuścił wygodną kanape. Jego miejsce po chwili zajął Luhan.
- Suho…
- Nic mi nie jest! - zastrzegł szybko niższy chłopak próbując zrobić sobie coś do jedzenia z resztek tego co zostało po śniadaniu. Zanim zdążył odejść, Kris położył swoją dłoń na jego czole przyciskając go do siebie i obejmując ręka w pasie żeby mu nie uciekł.
- Ale masz gorączkę - powiedział starszy.
- W cale nie! Po prostu…goraco mi… - mruknął speszony. Z jednej strony mówił prawdę. Kris zaśmiał się cicho.
- Dobra…Inaczej. Boli cię głowa?- zapytał nie puszczając Suho.
- Ni…
- Kłamiesz.
- Wcale nie!
- Kłamiesz
- Skąd wiesz?!
- Ściskasz mi nogi ze stresu - powiedział Kris ze śmiechem. Suho wymierzył sobie mentalnego policzka. Zawsze jak kłamał zaciskał swoje dłonie na czymś. Teraz akurat na kolanach Krisa.
- Dobra…No i co? Zaraz mi przejdzie i…- Kiedy kichnął pchnął Krisa odrobinę do tyłu tak, że razem wylądowali na ścianie.
- I idziesz do łóżka. Menager hyung załatwił nam wolne do 15…Musisz odpocząć - powiedział odwracając do siebie drobnego chłopka, który miał niezbyt zadowoloną minę. Pokiwał jednak głową i odprowadzony przez czujny wzrok Krisa znalazł się w ich pokoju. Straszy zawołał Kyungsoo by zrobił jakąś przekąskę dla Junmyeona i herbatę. Sam poszedł się w końcu ubrać. Szybko ruszył do kuchni zabierając od D.O jedzenie i napój. Wszedł do pokoju, w którym Suho przykryty kołdrą pod samą szyję z nadal niezadowoloną miną leżał w łóżku. Kris posłał mu delikatny uśmiech, a Junmyeon westchnął tylko siadając i wyciągając ręce po jedzenie.
- Gdzie żeście tak długo byli? - zapytał siadając obok na łóżku.
- Nie mogli się zdecydować jaki smak tego cholernego napoju wybrać i zmówili po trzy…- mruknął młodszy, a Kris pokręcił tylko głową. Suho jeszcze trochę pojęczał, że nic mu nie jest, ale z morderczym spojrzeniem Krisa nie miał szans.
- MAMY WOLNE DWA DNI! ROZUMIECIE TO KURWA!? - Dotarł do nich krzyk Sehuna.
- NIE PRZEKLINAJ! - Wydarł się Kyungsoo co z ulgą zarejestrował Suho. Nie musiał sam krzyczeć na maknae, a zaczynało go boleć gardło.
- Masz szczęście. - powiedział Kris. Suho zaśmiał się cicho. Po chwili westchnął ciężko, przytulając się do swojego chłopaka.
- Jeśli nie wyzdrowieje do jutra…Zabijcie mnie - powiedział, a Kris tylko pstryknął go mocno w ucho na co Suho tylko się zaśmiał.- Żartowałem przecież - powiedział czując, że Kris kładzie się z nim do łóżka. Już dawno nie spali tak razem. Zazwyczaj byli tak wykończeni, że kiedy któryś się kąpał drugi już spał i nawet nie mieli ochoty ściskać się na jednym łóżku. Teraz, ze świadomością wolnego mogli spokojnie pozwolić sobie na zwykłe leżenie nie martwiąc się tym, że Kris rano obudzi się z bólem karku, a Suho będzie miał zgniecioną rękę.
- Właściwe, to skąd on wytrzasnął to wolne? - Zdziwił się Kris, a Suho zmarszczył brwi. Starszy wstał na chwile wołając maknae. Niestety, zamiast jednego pojawiała się tu trójka. No tak było ich aż trzech.
- Eee... Nie ważne - mruknął Kris na widok Kai, Sehuna i Tao. Ten ostatni wydawał się być uradowany tym, że ktoś go woła, Kai wyglądał jakby miał ich zabić, a Sehun…Sehun był sobą. - Skąd to wolne? Kto tak powiedział? - zapytał szybko. Ciszę przerwało kichnięcie Suho.
- NA ZDROWIE! - ryknęli całą trójką, co Junmyeon skwitował wdzięcznym uśmiechem..
- No, menager hyung wleciał i krzyknął: „ Dwa dni wolnego wam załatwiłem. Wielbcie mnie!” i wybiegł zabierając ciasto, które skończył robić Kyungsoo - powiedział Sehun.
- Aha… A tobie co?- zdziwił się Kris patrząc na Kai.   
- To było MOJE ciasto - mruknął smutno i wyszedł, a za nim podążył Tao pocieszając go, że D.O zrobi mu nowe.
- Przepraszamy hyung. Przez nas jesteś chory - powiedział smutno Sehun. Suho złapał się ramienia Krisa żeby podnieść się z łóżka.
- Nic się nie stało… Macie mi dać spróbować tego czegoś…Byle było ciepłe - powiedział z lekkim uśmiechem. Sehun pokiwał ucieszony głową i wyszedł z pokoju zamykając drzwi. Kris poczuł tylko drobne dłonie owijające go w pasie. Po chwili leżał z powrotem przytulony przez Suho. Jakby był wielgachną przytulanką.
- Masz dużo siły jak na chorego – powiedział rozbawiony obejmując drobnego chłopka swoimi ramionami.
- Użyłem całej swojej siły. Pierwszego razu nawet nie poczułeś - powiedział urażonym głosem na co Kris tylko się zaśmiał całując jego czoło i odnotowując, że chyba gorączka mu spadła. Nie chciał nic mówić, że w kanapce, którą jadł Suho były tabletki na grypę, bo młodszy chyba by go za to zabił. On ufał tylko swoim witaminom.
- Swoją drogą, wiem, że tam były jakieś tabletki nie mam tak słabego zmysłu smaku - mruknął Suho uderzając lekko blondyna w ramie.
- Oj tam …Ważne, że zjadłeś - powiedział z szerokim uśmiechem Kris, a Junmyeon tylko burknął coś całując go w policzek.
- Niech ci będzie…Nie mogę się doczekać jutra. Jak wstanę o dwunastej i nikt się na mnie nie wydrze - zaśmiał się wtulając w ciało Krisa jeszcze bardziej. Yifan kiwnął jedynie głową przymykając oczy. Też nie mógł się doczekać tych wszystkich wolnych chwil, zwłaszcza kiedy mógł je spędzać z Suho. Nawet, jeśli ten był chory. Zawsze mógł z nim leżeć i cicho rozmawiać czy chociażby jedynie przytulać go kiedy śpi. Z jego rozmyślań wyrwał go mocniejszy uścisk ramion Junmyeona. Spojrzał w bok widząc zdziwione spojrzenie chłopka.
- Co?- zapytał zaskoczony.
- Wyglądałeś jakbyś…Nie wiem. Myślał o najlepszej rzeczy na świecie - mruknął Suho drapiąc się w głowę. Kris skwitował to tylko krótkim śmiechem i lekkim muśnięciem ust młodszego chłopaka.
- Bo tak było – powiedział zgodnie z prawdą. Suho nie chciał wiedzieć o czym myślał Kris, bo na pewno by go to albo wkurzyło albo zawstydziło. Kiwnął tylko głową i mruknął zaskoczony czując znów usta Krisa na swoich. Odepchnął go lekko.
- Nie! Bo będziesz chory - powiedział młodszy zasłaniając się cały aż po czubek głowy. By uniknąć spojrzenia Krisa i schować swoje rumieńce.
- No to co. Chce cię całować, więc będę to robił nieważne, czy jesteś chory czy nie, bo cię kocham.
Suho zakrył się tylko jeszcze bardziej kołdrą mając nadzieję, że Kris się znudzi i pójdzie. Ale przecież znał go tak dobrze wiec nie zdziwiło go to, że po chwili nie trzymał już kołdry tylko włosy ukochanego starając się złapać jak najwięcej powietrza miedzy krótkimi przerwami w pocałunkach. Yifan skierował swoje usta na linie szczeki i szyje co Junmyeon skwitował lekkim westchnieniem i mocniejszym zaciśnięciem palców na jego włosach. Teraz, to na pewno nie było mu gorąco przez gorączkę. Kris jednak tylko pocałował lekko znów policzek młodszego i przytulił go do siebie.
- J-jesteś głupi - burknął Suho chowając się w objęciach Yifana. Starszy tylko uśmiechnął się szeroko. Mieli tyle wolnego czasu.




Eh...sama nie wiem....CO TO JEST? ;___; SuRis to trudny pairing powiadam wam x.x Miss.Alice...głupku...ma ci sie podobać! xD Nie no żart, na pewno się nie podoba jakoś na serio pewnie ten gorąc wyprał ze mnie wenę a jeszcze do tego...przeczytałam takie zajebiste ff...że zwątpiłam. Znów ;__; Standardzik. Więc...ludzie...błagam was nie głosujcie już na LuKai...DZIŚ  jest ;__; Zagłosujcie na ChenMin czy...Navi...G-TOP..? Ale nie LUKAI! ;___; Jakby ktoś chciał...można składać zamówienia na ask.fm link do mojego w zakładce "Kontakt" xD Jeszcze raz dziękuje wam za komentarze zostawione pod psychicznym 2Minem i życze miłego weekendu! Do zobaczenia w sobotę ^^
G.G
PS 60 tysięcy to nie prawda...licznik się zepsuł ;___; *próbuję wyrazić jak bardzo w to nie wierzy i jak bardzo was kocha*

10 komentarzy:

  1. Co ty pierdolisz? Jak się ma nie podobać, jak piękny shocik ci wyszedł? SuRis jest takim uroczym paringiem, że naprawdę muszę Cię pochwalić za słodkości, które w nim stworzyłać. Piękna para, według mnie, a ty pięknie o nich napisałaś ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Płakałam na LuKai, boże tak Cię za niego ubóstwiam, pokochałam ten pairing.
    Tylko... Lukai było bez bety i dostrzegłam jedynie brak przecinków, no i drobne błędy, zaś SuRis niby było sprawdzane i... Było o wiele więcej błędów, przeważnie literówek, a o powtórzeniach nie wspomnę, co mnie dziwi. Piszesz naprawdę dobre opowiadania, uwielbiam je, ale znajdź sobie porządną betę.
    Ach i uwielbiam Twoje 2min, każdemu go polecam ouo
    Życzę Ci weny i oby jednak pojawiło się następne Lukai :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, ludzie głosujcie na ChenMin!! A o shotach nic nie mówię, bo jak zwykle zajebiście xddd


    Natalie (@MithraPL)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu ma się nie podobać, Gomili? Naprawdę masz zaniżoną opinię o swoich dziełach. Nie wolno tak *grozi palcem*.
    Jak mam uwierzyć w siebie, jak Ty nie wierzysz we własne dzieła? :c
    Nigdy chyba nie czytałam LuKai'a.. ale spodobało mi się, nie powiem ;33 SuRis też nie czytałam, bo nie wyobrażałam sobie ich razem. xD Ale całkiem przyjemnie ;33
    Zagłosowałam na ChenMin'a, żeby Cię nie dołować LuKai'em kolejnym xD
    A Twój 2Min był świetny, wszyscy jesteśmy psycholami i skończymy w psychiatryku pod nazwą "Wesoły sorbet", gdzie Kris będzie przebrany za pucharek z sorbetem i będzie opiekował się podopiecznymi,a Taemin będzie nucił chorą melodyjkę. :))
    H.~

    ZABIERAJ SIĘ ZA TEN KOMENTARZ DLA MNIE, CHOĆBYŚ MIAŁA ZROBIĆ COPY + PASTE. xD

    OdpowiedzUsuń
  5. LuKai <3 Piękne :3 Nawet nie wiesz, jak długo móżdżyłam się na temat, co się stało z Luhanem i nie zgadłam ^^ Ale to nie zmienia faktu, że było tak uroczo :3
    SuRis też czadowe, bez dwóch zdań ^^ Jeśli masz jakieś problemy ze znalezieniem bety lub coś w ten deseń, to możesz uderzyć do mnie i tak mam za dużo wolnego czasu :D
    Życzę weny =)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wchodzem sobie ta bloga... i nowe opko !!! Genialne zresztą ^^ ale co ja widzę pod genialnym opkiem jest jeszcze jedno genialne, kochane opko ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero przeczytałam xD Takie przyjemne opowiadania <3 i Jakoś nie wiem, jak to skomentwowac, wybacz...więc po prostu powiem, że czekam na następne XD Weny!

    Neko

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam skomentować już dawno, a robię tu dopiero teraz, nie wspominając już nawet o moim Sekaiu, którego też KIEDYŚ, W KOŃCU skomentuję xD Dżast łejt. W każdym razie LuKai. Już pisałaś LuKaia, pamiętam dobrze, bo sama zamawiałam i był on jednym z moich faworytów, ale nie wiem, czy przez tego ficka tamten nie będzie miał ostrej konkurencji x.x Naprawdę ten tutaj rozłożył mnie na łopatki. Zresztą sama o tym wiesz, bo zdawałam Ci relację na żywo, czytając go. Już na samym początku wiedziałam, że będzie cholernie angstowo. Ten Luhan w szpitalu... Przyznam Ci się, że na początku chodziła mi po głowie jakaś amnezja, czy coś w tym stylu. Że nie będzie pamiętał Jongina, kiedy wyjdzie z tego szpitala. Ale potem, stopniowo zaczęłam rozumieć, o co chodzi. Gwałtowne reakcje, strach przed dotykiem... Dobra, nigdy nie byłam zgwałcona i mam nadzieję, że nigdy nie będę (ewentualnie Czoi Mino on mnie może gwałcić ile chce~ - sorry musiałam), ale zdaję sobie sprawę, jaka to poważna sprawa. I poważny temat, niełatwy do opisania. Ale Tobie się udało, zresztą nawet się nie dziwię. Tobie zawsze idealnie się udaje opisać konkretne sytuacje i czasami aż Ci zazdroszczę, że ja nie umiem tak konkretnie nic ubrać w słowa. Biedny Lulu. Miałam go przed oczami, takiego wystraszonego, skulonego, drżącego na widok samego zbliżającego się do niego Kaia. A z kolei Jongin... Jemu też współczuję. Musiał naprawdę cierpieć, może nie tak bardzo, jak Luhan, ale świadomość, że masz przy sobie kogoś, kogo kochasz, ale nie możesz go dotknąć... Okropne x.x Na szczęście skończyło się dobrze, ten fick pozostawił mnie z szerokim uśmiechem. Teraz Kai może powoli, krok po kroku, przyzwyczajać Lu do siebie i swojego dotyku, sprawić, że pokocha tą bliskość i zapomni o tym, co się wydarzyło.
    Co do SuRisa, mojego zamówionego zresztą *^* to też kocham, był taki uroczy i delikatny, taki jak chciałam. Kris opiekujący się przemęczonym Suho, nie-AU (dawno nie czytałam nie-AU o,o), taki fajny, zespołowy klimat <3 Lubię ten paring, choć nie wiem czemu. Jakoś tak wydaje mi się, że oni by się idealnie uzupełniali. Umma i daddy <3
    Także dziękuję :3 Nie zawiodłam się *^*
    A w ankiecie głosuję na ChenMina bez żalu *-*
    Weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  9. O Krisusie~~ oba opka przyjemne, ale to SuRis zdobył moje serducho (pewnie dlatego, że shippuje ich jak nikt inny haha) tak słodko, delikatnie... kochane opowiadanka, a ja się po prostu rozpływam i jestem teraz taką fajną różową uczuciową papką! Zdobyłaś moje serducho dodając Surisa, bo praktycznie na polskich blogach tego paringu nie ma :( soł uznania ode mnie i duuuuuuużo miłości za uszczęśliwienie mnie <3
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Sama nie wiem który mi się bardziej podoba :)
    Co jest ze mną nie tak? Normalnie nie przepadam za przesłodzonymi opowiadaniami a twoje mimo iż są urocze to mi to ani trochę nie przeszkadza a nawet bardzo się podoba

    OdpowiedzUsuń