sobota, 7 września 2013

"Addictive Tea"

Aloha!
U mnie gorąco niczym na Hawajach a u was? Normalnie...jestem zaskoczona że "Talk through Flowers" się wam tak podoba O.o Na serio...znaczy no fakt. Poświęciłam na to dość sporo czasu ale...sama nie wiem. Dobra to nie o tym ff mam pisać. A mam pisać o ff dla Natalie którym jest XiuHan. Cóż...napisany tak naprawdę w czwartek i też miałam z nim małe problemy ale tylko i wyłącznie iż nie interesują mnie takie fakty jakie zamieściłam w tym shocie. I mam nadzieje że wy także się tym nie interesujecie...a konkrety za chwilkę ^^ Tym razem ma zadowalającą długość wiec...zapraszam ^^

Tytuł: "Addictive Tea"
Gatunek: dramat, obyczaj, romans, AU
Pairing: XiuHan (EXO)
Autor: Gomili.Giza
Korekta by Nejmakidori
Uwaga! Wszystkie powtórzenia sa zamierzona a także pada tu dość sporo przekleństw




Rozejrzał się dookoła, napotykając swoje odbicie w jednej z szyb. Skrzywił się. Zaczerwienione oczy, blada, spocona twarz, rozbiegane spojrzenie. Tak bardzo tego potrzebował. Był tak bardzo głodny.
            Wpadł przez drzwi niczym burza, przepychając się między tańczącymi ludźmi, aż w końcu odnalazł osobę, której tak wytrwale szukał. Stał oparty o ścianę, jego długie nogi były odziane w jakieś szare legginsy czy inne chujostwo, o którym Minseok nie miał pojęcia.
            - Daj mi - wycharczał, stając przed chłopakiem.
            - Wow, stary… źle z tobą - powiedział Tao, ściągając okulary. Minseok zagryzł wargę aż do krwi. Tao zaśmiał się tylko. - Najpierw pieniądze - zażądał, wkładając rękę do kieszeni wewnątrz kurtki. Minseok drżącymi dłońmi wygrzebał pieniądze z kieszeni i położył je na wyciągniętej ręce Tao. Chłopak przytaknął i podał mu woreczek pełen białego proszku.
            - Zapraszam ponownie, Xiumin - zaśmiał się chłopak, ruszając w tłum. Minseok nie był w stanie już go usłyszeć. Pędził przez cały klub, by znaleźć się w jakimś dogodnym, zacisznym miejscu, by w końcu zneutralizować ten miażdżący i palący go głód. Xiumin od dawna był uzależniony od kokainy. Przy ludziach zwykł nazywać ją „białym niebem”. Kilka razy był już w szpitalu z problemami związanymi z nozdrzami, ale otrzymując za każdym razem ten sam karcący i zaniepokojony wzrok, rezygnował. Nie chciał siedzieć przez jakichś zmartwionych jego losem lekarzy. Tao poznał dzięki jego przyjacielowi – Jongdae. Młodszy chłopak uczył młodego dilera koreańskiego, gdyż ten miał z nim problemy. Nie wiedział oczywiście, czym Tao się zajmuje. Nikt nie wiedział. Minseok dobrze się z nim dogadywał, nawet biorąc pod uwagę słaby koreański chłopaka. Pewnie gdyby Jongdae nadal tu był, Xiumin nie siedziałby teraz w melinie, pełnej ludzi w podobnym stanie co on, głodnych swoich ulubionych używek. Gdyby Jongdae tu był, Xiumin byłby teraz z nim. Gdziekolwiek. Ale Jongdae tu nie było i już nie będzie. Minseok lubił podczas bycia na haju obwiniać swojego przyjaciela za to, w jakiej sytuacji właśnie się znajdował. Zawsze widział go z tym jego głupkowatym uśmiechem, kręcącego głową i uśmiechającego się czasem całkiem jak ten kot z „Alicji z Krainy Czarów” i Minseok chciał go uderzyć, bo to było chamskie z jego strony. On tu leżał prawie nieprzytomny, a jego najlepszy przyjaciel pod słońcem śmiał się. Śmiał się, ale zawsze przez łzy. Wtedy Minseok krzyczał. Krzyczał, by nie płakał, bo to przez niego; by się tak nie cieszył, bo to wszystko przez niego.
            - Gdybyś nie zniknął i nie zostawił mnie samego, teraz bym tak nie wyglądał! - krzyczał. Ludzie dookoła nie zwracali na niego uwagi. Każdy był w swoim małym świecie, rozmawiając lub oglądając wszystko, co po ulubionym narkotyku mógł dostarczyć im ich własny mózg. Oglądali swoją ulubioną stację telewizyjną, podczas gdy Minseok oglądał najgorszy horror życia. Jongdae pokręcił głową i odparł, że to nie przez niego. Xiumin sam się w to wpakował.
            - Nieprawda! Gdybyś tu był, uderzyłbyś mnie i zabrał do jakiegoś ośrodka czy innego chujostwa, które by mi pomogło! Wiesz, że ja nie dam rady sam! Nie śmiej się! - Minseok rzucił jakąś butelką w Jongdae. Oczywiście ta nie trafiła jego przyjaciela, ponieważ nie było go tu. Przez kolejne kilka minut trwania halucynacji, Minseok tylko patrzył na Jongdae. Na swojego przyjaciela, na cały świat, który miał i który zniknął, bo ktoś go zabił; bo Minseok nigdy nie uwierzył, że Jongdae popełnił samobójstwo. Chłopak był zbyt optymistyczny, zbyt pełen życia i głupich pomysłów, by pozbawić się ich przez głupie podcięcie żył. To standardowe samobójstwo, po co to rozgrzebywać. Xiumin wiedział, że gdyby jego przyjaciel miał myśli samobójcze, wiedziałby o tym. Gdyby miał się zabić, napisałby mu list, a nic nie zostawił. Nic, co Minseok mógłby oglądać, przez cały czas mieć ze sobą. Nic. Pozostawało mu tylko te kilka minut -może godzina- chorych halucynacji, by popatrzeć na przyjaciela.
            - Nienawidzę cię za to, że mnie zostawiłeś, chuju – warknął, czując, że powoli jego umysł wraca na ziemię. Jongdae westchnął lekko i posłał mu delikatny uśmiech, zanim Minseok rzucił kamieniem, niszcząc jego niewidzialną posturę. Schował głowę między nogi i zaczął płakać. Po chwili czuł tylko chłód, otoczony przez ciemność. Tak dobrze było w końcu zasnąć…
>*<

           Luhan był jednym z tych ludzi, którzy swoją postawą i wyglądem dawali wrażenie niezniszczalnych. Wszyscy uważali, że Luhana nie da się unicestwić, fizycznie czy psychicznie. Odbył tyle bójek, ile razy brał narkotyki. Wszystko spływało po nim jak ciepły deszcz w letnie dni - po chwili ogrzane słońcem krople wysychały. Tak samo szybko znikały rany Luhana, i tak samo szybko wszystkie objawy, które można napotkać po zażyciu narkotyków. Mimo, iż próbował wszystkiego, nigdy się nie uzależnił. Uważał to za dar. Mógł spróbować czego tylko chciał, nie bojąc się, że później nie wyjdzie z tego gówna.             Wypuszczając z ust szarawy obłoczek dymu, westchnął ciężko, patrząc w niebo. Zbierało się na deszcz, a jego kumple chyba nie mieli zamiaru szybko opuścić tego klubu, pełnego dilerów i narkomanów. Zaciekawiony jakimiś odgłosami i krzykami, odepchnął się do ściany, wrzucając papierosa w kałużę po ostatnim deszczu. Zajrzał w ciemną uliczkę między dwoma budynkami i uśmiechnął się ironicznie.
            - Brudni, zapluci, ciągle nienażarci – mruknął, widząc kilku ćpunów, którzy drżącymi rękami próbowali wbić się zardzewiałą igłą w żyłę. – Niedołężni, słabi, bez wartości- ciągnął dalej, przenosząc wzrok na każdego z osobna. – Zagubieni – dodał, przekrzywiając głowę i dostrzegając skuloną postać na mokrej ziemi. Może i Luhana nie obchodziło nic i nikt, ale na pewno nie pozwoliłby, by ktoś przed nim umarł. Z westchnieniem wszedł w wąską uliczkę, by złapać za ramię chłopaka i usadzić go. Rozdrażniony zmarszczył brwi, czując, jak jego ręka styka się z ubłoconą kurtką. Uniósł delikatnie głowę chłopaka i uśmiechnął się lekko po chwili oszołomienia.
            - Taki nieczysty... Taki idealny – powiedział cicho, zarzucając jego rękę za szyję, by wyprowadzić nieprzytomnego z zaułka.
>*<

            Minseok czuł ciepło, co było dziwne. Dobrze pamiętał, gdzie udał się po wyjściu z klubu. Powinno mu być zimno, mokro i kurewsko źle, jak zwykle… A było przyjemnie ciepło i miękko. Otworzył gwałtownie oczy, wstając z podobną siłą. Leżał na kanapie, przykryty kocem i w czyichś ubraniach, bo nie miał takich drogich spodni czy koszulek. Nie marnował na takie rzeczy pieniędzy..
            - Wstałeś – usłyszał, zanim zdołał się dobrze rozejrzeć. Chłopak przed nim miał wręcz białe włosy i kruchą posturę. Ogólnie był cholernie delikatny, co na wstępie rozdrażniło Xiumina. Jednak jego uśmiech taki nie był. Był pewny siebie, wyrażający wielką pogardę. Jego oczy były zimne i Xiumin widział w nich złośliwość. Zbyt dużo sprzeczności jak na jednego człowieka.
            - Co jest, kurwa? – zapytał, kładąc stopy na puszystym dywanie.
            - Powinieneś mi chociaż podziękować, że wyciągnąłem cię z tej meliny zanim rozpętała się burza, ćpunie - mruknął Luhan, przystawiając kubek do ust.
            - Nikt ci nie kazał tego robić - warknął rudowłosy, przeczesując włosy palcami. Były miękkie i czyste. Nie takie, jakie zapamiętał.
            - Więc wolałbyś leżeć tam, cały mokry i umierający z zimna, niż siedzieć tutaj? - spytał białowłosy, zdziwiony unosząc brew.
            - Tak - odparł szybko Minseok.
            - Dlaczego?
            - Bo nie warto żyć – odpowiedział, a Luhan zaśmiał się.
            - Tak, masz rację – przytaknął Luhan, odstawiając kubek na stół. - Twoje życie jest do dupy. Jesteś uzależniony od koki tak bardzo, że pewnie nie wytrzymasz bez niej całego dnia. Lepsza dla ciebie jest śmierć - kiwnął głową. Xiumin uniósł brew.
            - Więc chcesz mnie zabić?
Po pokoju znów rozniósł się melodyjny śmiech Luhana. Zaczynał denerwować Minseoka.
            - Nie. Stwierdzam jedynie fakt – wyjaśnił. -  Jak masz na imię?
            - Na chuj ci to?
            - Muszę wiedzieć, jak ma na imię ktoś, komu pomogłem. Powiem dilerom, by nie sprzedawali ci koki - powiedział Luhan, podnosząc telefon.
            - Że co?! - krzyknął Xiumin. To przestawało być zabawne… wcale nie było.
            - Taki mały żart. Ale na serio… Jak masz na imię?
            - Xiumin.
            - Nie wierzę, że jest to twoje prawdziwe imię, ale tak czy inaczej…myślę, że będziesz idealny – stwierdził Luhan, zbliżając się i łapiąc w mocny uścisk brodę Xiumina.
            - Do czego? - wycharczał rudowłosy. Luhan uśmiechnął się i to była ostatnia rzecz, jaką ujrzał Xiumin, zanim chłopak zasłonił mu oczy dłonią i mocno pocałował prosto w usta. Nieważne, jak mocno Xiumin na początku się szarpał; przestał natychmiast, kiedy tylko Luhan brutalnie rozwarł jego usta, wsuwając swój język między jego wargi. Minseok poczuł, jak zakręciło mu się w głowie. Wnętrze ust Luhana smakowało jak kokaina, jakby przed chwilą wcierał ją w dziąsła, w policzki czy w język. Po chwili to on przyciskał białowłosego, by nacieszyć się tym odurzającym smakiem. Naparł na drobniejsze ciało tak, że Luhan opadł na kanapę. Język Xiumina błądził po wnętrzu ust chłopaka, zupełnie jakby ten delikatny posmak kokainy był wszystkim, co teraz było ważne dla chłopaka. I chyba tak było naprawdę. Nie trwało to długo, zanim mocny uścisk na ramieniu sprawił, że Xiumin skrzywił się, a po chwili leżał na drugim końcu kanapy, mocno odepchnięty przez Luhana.
- Do tego - dokończył wreszcie Luhan, posyłając swojemu towarzyszowi sardoniczny uśmiech. Xiumin nie polubił go. Wcale.
 >*<

            Od tamtego dnia Minseok starał się unikać meliny i zaszywać się gdzieś  indziej. Gdzieś, gdzie równie spokojnie mógł krzyczeć, wyrzucając wszystkie swoje żale na stworzonego przez halucynacje Jongdae; by przez resztę czasu patrzeć się na niego. Nie pamiętał nawet, kiedy ostatni raz był na jego grobie. Chyba za bardzo zatracił się w możliwości widzenia chłopaka chociaż przez ten krótki czas, który jemu wydawał się kilkoma godzinami, jak i czasem wiecznością... Dopóki znów nie spadał na dół, na twardą i zimną ziemię. I znów czuł się pusty. Tao, zgodnie z umową, dostarczał mu coraz mocniejsze mieszanki. Nigdy nie pytał, skąd Xiumin ma na to pieniądze. W końcu to nie była tania rzecz, a Minseok nie pracował. Spadek po rodzicach był jednak wystarczająco wysoki, by chłopak mógł zaopatrzyć się w kokainę do końca swoich dni, które mogły skończyć się szybciej, niż się spodziewał.
            Miał to szczęście, że na razie nie spotkał Luhana ani razu. Do klubu wpadał tylko po działkę od Tao i znikał tak szybko, jak się pojawiał. Jednak pewnego dnia było całkiem inaczej. Tao nie stał oparty o ścianę, czekając na klientów. Tańczył, znacząco ocierając się o jakiegoś niższego chłopaka z lekko rozmarzonym spojrzeniem. Minseok z daleka usłyszał, że mówili do siebie coś po chińsku. Niższy chłopak miał lekko falowane, jasnobrązowe włosy, teraz rozwichrzone przez dłoń Tao, który złapał je, kiedy tamten przyssał się do jego szyi. Xiumin stanął, będąc odrobinę zaciekawiony tym widokiem. Pamiętał, jak kiedyś dla żartu zamiast puścić zwykłe porno, razem z Jongdae oglądali to gejowskie. Wytrzymali do końca, ale nie obeszło się bez tekstów „To tak się da?”, „Jak on to wsadził?”, „Czy oni tak na serio?” i dużej ilości śmiechu. Oglądanie porno chyba nigdy nie było tak zabawne, a teraz Minseok miał przed sobą w gruncie rzeczy to samo, choć odczuwał inne emocje niż podczas oglądania tamtego filmu. Między tamtymi mężczyznami nie było żadnych uczuć, a tutaj Xiumin czuł, nawet będąc w odległości pięciu metrów, jak bardzo ta dwójka teraz siebie pragnie. Tao co chwilę szeptał drugiemu coś na ucho, przez co tamten uśmiechał się lekko, śmiał albo przygryzał delikatnie wargę. Ręka drugiego chłopaka przesuwała się pod koszulką Tao, albo na plecach, albo na brzuchu. Wyższy natomiast od czasu do czasu zaciskał swoje dłonie na pośladkach brązowowłosego, wsuwając je w tylne kieszenie. Xiumin przełknął ślinę, kiedy między mężczyznami powstało krótkie napięcie podczas patrzenia sobie w oczy, gdy po chwili złączyli swoje usta w mocnym pocałunku. Minseok nie mógł przestać patrzeć na te gwałtowne, ale pełne czułości gesty Tao względem niższego chłopaka, który stawał na palcach, by móc dosięgnąć ust swojego kochanka. Poczuł się podobnie jak wtedy, kiedy widział Jongdae z jakąś dziewczyną, która pocałowała go w policzek. Co z tego, że później okazała się być jego kuzynką? Minseok czuł się zazdrosny. Nie o te dwie osoby, tylko o to, co robili. Albo raczej o to, co do siebie czuli.
            Tao chyba w końcu wyczuł, że ktoś się na niego patrzy. Wręcz niechętnie odsunął się od swojego kochanka, który zrobił niezadowoloną minę. Był uroczy. Złapał go za rękę i pociągnął za sobą w stronę Xiumina.
            - Nieładnie tak podglądać ludzi - zaśmiał się Tao. Minseok patrzył tylko, jak dłonie mniejszego chłopaka znów znikają pod koszulką Tao, gdy tamten przytulił się do jego pleców, opierając policzek o umięśnione ramiona wysokiego Chińczyka.
            - To nie jest podglądanie, każdy tu was widzi – mruknął nadzwyczaj spokojnie. A myślał, że zaraz wybuchnie, jeśli nie wciągnie chociaż jednej kreski. Tao uśmiechnął się głupkowato.
            - Lay lubi parkiet - powiedział Tao, a Lay uśmiechnął się delikatnie w stronę Minseoka. Miał urocze dołeczki w policzkach.
            - Ah, rozumiem. Dawaj - mruknął. Kiedy pomyślał o kokainie, kreskach i wdychaniu, przypomniało mu się jak bardzo teraz tego potrzebuje.
- Pieniądze - odpowiedział rutynowo Tao. Xiumin zaczął szarpać się z kieszeniami kurtki i kiedy miał położyć pieniądze na wyciągniętej dłoni Chińczyka, ktoś mu przeszkodził. Drobna, blada dłoń zacisnęła się na jego nadgarstku, ciągnąc w tył. Tao zaśmiał się ponownie.
            - On podziękuje - oznajmił Luhan, przytrzymując drugą ręką szarpiącego się Xiumina.- Cześć Lay – posłał uśmiech niższemu chłopakowi, który pomachał do niego.
            - Jak sobie życzysz, Han – uśmiechnął się Tao, obejmując Laya w pasie. Oboje skinęli głowami i ruszyli w stronę baru. Luhan spojrzał spod podniesionych brwi na Xiumina, teraz już słabego w jago ramionach.
            - Co ty kurwa ode mnie chcesz? - jęknął. Potrzebował kokainy. Pragnął jej.
            - Nie czego, tylko kogo. Chodź – odpowiedział, ruszając w stronę wyjścia. Xiumin, nawet gdyby chciał, to nie mógł się sprzeciwić. Po pierwsze, był tak słaby i tak bardzo potrzebujący chociaż małej dawki, że jego ciało paliło żywym ogniem i nie mógł chodzić. Po drugie, zaraz obok niego pokazali się jacyś faceci w skórzanych kurtkach, będący chyba jakimiś ochroniarzami Luhana. Wsiadł więc grzecznie na tylne siedzenie samochodu. Luhan dołączył do niego po chwili. Xiumin wyglądał, jakby miał zaraz otworzyć drzwi samochodu i swobodnie wypaść na ulicę, by inne samochody mogły go przejechać, dlatego Luhan zamknął drzwi, co Minseok skomentował warknięciem.
            - Na głodzie? – roześmiał się Luhan. Xiumin posłał mu mordercze spojrzenie, po chwili pełne niedowierzania. Luhan trzymał woreczek z białą substancją; z proszkiem, którego Xiumin tak beznadziejnie pragnął. Wyciągnął rękę, ale widząc spojrzenie Luhana, zatrzymał ją i spojrzał szczenięcym wzrokiem na białowłosego.
            - Nie dostaniesz tego za darmo - oznajmił. Minseok zaczął znów wygrzebywać pieniądze.- I nie takiej zapłaty oczekuję - dodał Luhan.
            - Czego chcesz? - spytał znów Minseok.
            - Widziałem, jak patrzyłeś na Laya i Tao w klubie. Też byś tak chciał, co nie? - Xiumin przełknął ślinę.
            - Nie - szepnął. Luhan roześmiał się sarkastycznie, otwierając woreczek. Zanurzył palec w proszku i wystawił przed siebie. Xiumin bez zastanowienia zlizał cały proszek tak starannie, że nic nie zostało. Luhan uśmiechnął się znów, powtarzając czynność. Minseok obserwował każdy jego ruch lśniącymi oczami. Jego palec powędrował do ust i Xiumin widział, jak napierał na wnętrze policzków, jak wmasowywał kokainę w dziąsła, a następnie zostawił grubą warstwę na swoich wargach. Kiedy spojrzał na Xiumina, uchylił usta i resztę proszku wsypał do wnętrza. Wtedy Minesok wręcz wskoczył na niego, mocno ssąc wargi Luhana, każdą z osobna, by móc poczuć gorzkawy proszek. Wręcz wepchnął mu język do środka, starając się zgarnąć cały proszek z ust Luhana do swoich. Przyssał swoje wargi do jego. Nie zwracał uwagi na brak tlenu. Czuł smak kokainy. Luhan był jakby z niej zrobiony. Mimo, iż był pewny, że cały proszek zniknął, on dalej czuł delikatny posmak proszku. Luhan wsunął rękę w jego włosy, siłując się z jego językiem. Droczył się z nim, nie pozwalając mu dostać się do wnętrza jego ust. Xiumin wykorzystał ostatnią myśl, jaka wpadła do jego głowy i zacisnął dłoń na kroczu chłopaka, wywołując zduszony jęk. Szybko zaczął badać językiem wnętrze jego ust. Luhan trzymał go za przedramię i Minesok nie był pewny, czy przytrzymuje jego rękę czy próbuje ją odciągnąć, ale widząc, że to sprawia, iż język Luhana nie blokuje go, nie przestawał zaciskać swojej dłoni w tym miejscu.
            - D-dość - warknął Luhan, odpychając go. Xiumin oblizał usta, a Luhan starał się uspokoić oddech. Zaśmiał się cicho, zerkając na chłopaka z ukosa. - Będziesz do tego idealny - mruknął. Xiumina już nie obchodziło, do czego będzie idealny. Wizja mnóstwa kokainy i tego dziwnego faktu, że usta białowłosego mają taki sam, uzależniający smak, rozwiała wszystkie wątpliwości rudowłosego. Podążał za chłopakiem jak ciągnięte za smycz szczenię.
 >*<

            Xiumin żył inaczej; nie opuszczał domu Luhana. Znajomi białowłosego zwykli mówić na niego „pupil” albo „zabawka”. Luhan wykorzystywał słabość Xiumina do kokainy na swoją korzyść. Kiedy chciał czegoś od niego, wystarczała mała dawka narkotyku, by Xiumin błagał o pozwolenie na zrobienie jakiejkolwiek rzeczy. Wcieranie proszku w usta przestało już być dla Minseoka takie ekscytujące jak wcześniej. Zlizywanie lub wciąganie proszku z brzucha, pleców czy szyi Luhana było dużo ciekawsze. Chłopak potrafił nawet wcierać go w różne miejsca, a Xiumin jakby wiedział, że on to zrobił. Czuł, w które miejsca. W szyję, na której później widniało mnóstwo malinek; brzuch gdzie pojawiały się zadrapania, czy też w członka, z którego z chęcią zlizywał ów proszek. Luhan był zadowolony ze swojego nabytku, a Xiumin nie narzekał na brak swojego narkotyku. Kiedy tylko kończył sesję z Luhanem, znikał w piwnicy, gdzie Jongdae rzucał mu zaniepokojone spojrzenia. Luhan przyzwyczaił się już do krzyków rudowłosego. Sam go czasem tam zaprowadzał, kiedy tamten nie był w stanie. Minseok zawsze starał się dowiedzieć, skąd Luhan ma prochy i dlaczego jego usta wiecznie smakują jak kokaina. Nie mógł tego znieść. Czasem, nawet gdy tamten miał gości, chociaż żeby zaspokoić dopiero rosnący głód, wdrapywał się na jego kolana, po czym całował głęboko i mocno, by poczuć ten gorzkawy smak. Luhan nic nie mówił; albo pozwalał mu zostać, albo prosił by wyszedł, czy zrobił cokolwiek innego. Jego goście również milczeli, a przynajmniej Xiumin nic nie słyszał.

>*<

            - Chodź, mam coś dla ciebie - powiedział Luhan. Xiumin był odrobinę zaspany. Ostatnia sesja, którą wymyślił Luhan lekko go zmęczyła Może nie lekko, a bardzo. Przetarł oczy i westchnął ciężko, kiedy drobne ciało oparło się o jego plecy, a palce splotły na brzuchu. Poczuł wargi na ramieniu, po chwili zastąpione przez zęby. Minseok przełknął głośno ślinę
            - To prezent od Tao – Luhan szepnął mu do ucha, po chwili przesuwając językiem po jego szyi. Ciepło jego ciała zniknęło.- Miłej zabawy - rzucił. Xiumin patrzył na dwa woreczki kokainy i kilka zdjęć Jongdae. Były pocięte; pewnie Tao usunął z nich samego siebie, albo kogoś innego. Były tam też zeszyty, w których Jongdae pisał z Xiuminem wiadomości na lekcjach. Minseok bez wahania wciągnął obie paczuszki, widząc Jongdae niemal natychmiast. Zaczął cytować urywki różnych wypowiedzi. Nastąpiły drgawki, po których Xiumin nie był w stanie utrzymać zeszytu czy zdjęcia. Krzycząc, tracił dech. Zaczął wrzeszczeć. Nie tak, jak zawsze, gdy krzyczy się przy kłótni. To był szał, rzucał wszystkim o ściany, krzyczał, piszczał wręcz. Jongdae zniknął ale drgawki, problemy z oddychaniem i ból serca nie zniknęły. Wykrzyczał imię Luhana. Sam nie wiedział, dlaczego. Tuż po tym upadł, a przed jego oczami pojawiły się mroczki i pomyślał, że znów sobie spokojnie zaśnie, jak zawsze. Teraz było odrobinę inaczej. Luhan wpadł do piwnicy, nieco zdenerwowany i zdezorientowany. Xiumin darł się tak, jakby ktoś go zabijał. Gdy zobaczył dwa puste opakowania, przerażony wytrzeszczył oczy.
            - Kurwa, Xiumin! – zaklął, podbiegając do chłopaka. Przewrócił go na plecy.- Tam było za dużo! Za dużo! Oszalałeś!? - krzyczał. Po chwili zorientował się, że pewnie chłopak nawet go nie słyszy. Wrzasnął do jednego z ochroniarzy by zadzwonił po karetkę.
            - Xiumin, kurwa! Ty jebany ćpunie, nie rób mi tego, słyszysz?! - Xiumin miał wrażenie, że twarz Luhana zlewa mu się z twarzą Jongdae. Kiedy poczuł łzę na policzku, ujrzał zdenerwowanego Luhana. Pomyślał wtedy, że może znów Luhan ukarze go krótkim odwykiem od kokainy. Później nie widział nawet jego zaczerwienionych oczu.
 >*<

            - Jak to kurwa się stało?! – krzyknął Tao. Luhan siedział z nim przy barze.
            - Kurwa, myślałem, że nie weźmie wszystkiego naraz – warknął, masując dłonią czoło. Tao wydał jakiś nieartykułowany dźwięk. Lay spojrzał na nich obu smutnym wzrokiem, delikatnie gładząc udo Tao w uspokajającym geście.
            - Ale nic mu nie będzie? - szepnął Lay tak cicho, że nawet Tao miał wątpliwości czy go dosłyszał. Jego chłopak rzadko odzywał się w towarzystwie.
            - Niby nie, ale… - Luhan warknął coś.
            - Przestraszyłeś się – skwitował Tao.
            - Jasne, że się kurwa przestraszyłem! Co by było, jakby zszedł mi w moim domu?! - krzyknął. Tao pokręcił głową.
            - Przestraszył się, że on zwyczajnie może zejść. O niego się przestraszyłeś - powiedział. Lay pokiwał głową.
            - Zamknijcie się. Nie wiecie, o co w tym chodzi - burknął. Tao westchnął.
            - Zawsze jest tak samo. Znajdujesz sobie jakiegoś ćpuna uzależnionego od koki i wciągasz go w swoją zabawę. Ty jesteś kokainowym królem, co nie uzależnia się w ogóle, a on twoją biedną zabawką, która zrobi wszystko dla jednej, małej kreski. Coś jak seks-zabawka, co nie? - skierował pytanie w stronę Laya, który przytaknął.
            - Nic wam do tego.
            - Ja przecież nic na ten temat nie mówię, ale wydaje mi się, że Xiumin był bardziej zachłanny niż pozostali - powiedział. Luhan czuł jego ciężkie spojrzenie na swojej twarzy, ale nie podniósł na niego wzroku.
            - Idę - mruknął.
            - Dokąd? – Lay i Tao zapytali równocześnie, co wywołało uśmiech u niższego z nich.
            - Do szpitala – teraz uśmiech Laya był jeszcze szerszy.- Pierdoleni zakochani, kurwa – warknął jeszcze, zanim opuścił bar.

            - Pański przyjaciel przedawkował. Najlepiej gdyby odezwał się do jakiegoś ośrodka i to jak najszybciej, bo objawy odstawiania występują już od kilku godzin, a dopiero co się obudził - powiedział lekarz. Luhan tylko przytaknął i stanął przed salą, obserwując miotającego się w łóżku Xiumina.
            - Nie chciałem go zabić… - powiedział cicho, patrząc na wszystkie rurki podłączone do chudego ciała Minseoka.- Cholerny, rudy ćpun – syknął, wzdychając ciężko i naciskając klamkę, wszedł  do środka. Xiumin zerknął na niego niepewnie.
            - Jak się czujesz?
            - Gdzie jestem? Czemu to jestem? Co się stało? - zapytał szybko.
           - Szpital. Przedawkowałeś. Straciłeś przytomność – odpowiedział Luhan. Minseok nadal miał w oczach niepewność.
            - Co teraz? – spytał głupio.
            - Co chcesz, mnie to już nie obchodzi. Fajnie było – powiedział, wstając. Zanim jednak odszedł, poczuł palce na swoim nadgarstku. - Co? – zobaczył błagalne spojrzenie Xiumina.
            - Chcę…- wycharczał, jakby miał suche gardło.
            - Czego? – zapytał cicho Luhan.
            - Pocałunek…- odparł krótko. Luhan westchnął i pochylił się, od razu otwierając usta, lecz Xiumin nie spenetrował ich wnętrza tak, jak zawsze. Delikatnie objął swoimi ustami dolną wargę Luhana, przesuwając po niej językiem. Luhan otworzył w szoku oczy. To był zbyt delikatny pocałunek jak na nich dwoje, ale on nie był w stanie go przerwać. Chyba nawet nie chciał.
            - Nie rycz - westchnął, czując słonawy smak łez. Nie przestał jednak delikatnie całować ust Xiumina.
            - Nie zostawiaj mnie też - zaszlochał Minseok, kiedy Luhan przekrzywił jego głowę, by mieć lepszy dostęp do chłopaka.
            - Też? – powtórzył cicho.
            - Jongdae…- mruknął. Luhan tylko przytaknął ze zrozumieniem.
            - Dobrze, nie zostawię – odsunął się. Na ustach Xiumina widniał uśmiech. Wtedy Luhan zdał sobie sprawę, że nigdy nie widział jego uśmiechu. Uśmiechnął się delikatnie, wycierając z łez zapadnięte policzki Minseoka.
            - Dlaczego… twoje usta smakują jak kokaina? – wyszeptał. Luhan zaśmiał się.
            - Piłeś kiedyś moją herbatę? – zapytał. Xiumin pokręcił głową.
            - To dobrze, bo od teraz już nigdy ani ty, ani ja jej nie wypijemy – powiedział, składając pocałunek na czole Xiumina.
>*<

            Kiedy obaj wrócili do apartamentu Luhana, Xiumin z niedowierzaniem obserwował, jak Luhan wyrzuca liście koki do toalety i spuszcza je. Minseok miał rację. Luhan był narkotykiem, teraz jednak mniej morderczym niż wcześniej.


Hmm...oto co wam sprezentowałam. Xiumina ćpuna, tao dilera (co do niego niezwykle pasuje sorry not sorry) i Luhana...skurwiela? XD Gdyby nie moja beta nie zwróciłabym uwagi, że jest tu samo EXO-M hyhy xD Nawet lubię tego fika mimo iż uśmierciłam Jongdae ;___; XD Poszłam za radą bety i nie zrobiłam z Luhana słodkiego chłopca a wręcz na odwrót xD Co mogę wam jeszcze powiedzieć...w końcu przyszła moja czapka i wyszywam na niej jak pojebana i bolą mnie palce ale...mama nadzieję, że wyjdzie xD Trzymajcie się mocno i nie dajcie się szkole, to tylko zimny budynek z wrednymi ludźmi ^^ Hwaiting i do zobaczenia >3<
G.G
PS Wygrany pairing to J-Kook (nie wiem czy oni maja już nazwę pairingu ale dla niedoinformowanych to J-Hope i JongKook z BTS ^^)
PSS Wiem że nominujecie mnie do jakichś tam nagród ale...narobiłam ich już tyle ze mi się nie chce a jak ktoś ciekawy moich odpowiedzi to w "Spisie Opowiadań" znajdują sie nominacje gdzie można sobie poczytać. Bo to już tyle.

10 komentarzy:

  1. Boze, kocham po prostu ^_^ Tao diler najlepszy, serio. Mi tak zawsze się wydawało,ze on tak pasuje ^^
    JONGDAE?! JAK MOGŁAŚ?!
    Czemu nie mógł to być Kris?!
    Luhannie skurwiel, jebłam XD Ale w sumie Luhan do bad boy'a pasuje nawet przecie. Niby taka delikatna uroda, ale jednak dusza diabła :DDD
    Nie mogę się doczekać J-Kook'a <3

    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie, nie do końca wpasowało się w moje gusta, ale i tak mnie wciągnęło. :) Po pierwsze, jak mogłaś zrobić z Laya geja?! xD Przepraszam, ale skręca mnie na samą myśl :P Za bardzo jestem w niego zapatrzona. Po drugie, przeraża mnie temat narkotyków, ćpunów, dilerów etc. To jest zbyt straszne, nie lubię, nie lubię, nie lubię takiej tematyki, co nie zważa na to, że w dobrym wykonaniu opowiadanie o tym i tak przeczytam. Delikatny masochizm. Po trzecie Luhan. Ehh... Luhan. Mimo iż nie jest moim biasem czy kimś takim, mam do niego słabość. Jego słodko-gorzka osobowość, nieważne mogłaby być i kwaśna. Luhan zawsze będzie mnie fascynował.
    Dużo weny, hwaiting! <3 Czekam na J-Kook! :)

    PS. Zapraszam na affection-shock.blogspot.com! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Annyeong ♥

    Nie czytam XiuHan'ów, ale ten przeczytałam i powiem, że bardzo mi się podobał. Na pewno jeszcze nie raz go przeczytam. Podoba mi się sytuacja, opiekuńczość Luhana, szkoda mi Minseoka. Mam motylki w brzuchu albo po prostu boli mnie brzuch od tych słodkości. Tao&Lay? Jakoś nie widzę tego pairingu :o
    Czemu uśmierciłaś Jongdae? ;_; To takie smutne, ale w jakiś sposób w odniesieniu do sytuacji piękne. Tylko Minseok przez to cierpiał :<

    Czekam na więcej, weny życzę i hwaiting ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuje po raz kolejny za swietny ff. Jest ZA-JE-BIS-TY ! Tao jako diler- idealny <3 No cos nasz Panda ma w sobie, ze pasuje do takich postaci xd Luhan....hmmmm. Na poczatku zastanawialam sie czy pod koniec bd nadal bad boy czy moze cute boy. I szczerze powiem ze bardziej podoba mi sie wersja bad boy xd W ogole jak zobaczylam ze dodalas to pierwsze co mi sie rzucilo w oczy to tytul. Przez dobre 5 min glowilam sie co bedzie w tym ff xd Minseok. Podoba mi sie jak go przedstawilas :) Naprawde. Ale czemu usmiercilas Jongdae? ;___; Boooozeee. Troll Chen martwy....jezu TuT Ale jakos Lay do Tao mi nie pasuje......Ale to tylko moje zdanie. A szkola to straszne miejsce. Zwlaszcza liceum ;--;

    Natalie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne, tylko takie urwane jak dla mnie ;_; I Lay z Tao? Taki...dziwny paring...według mnie nie pasują do siebie...xD Ciekawi mnie czemu Jongdae się zabił.

    W ogóle to jest mi smutno i chyba rozwaliłam sobie laptopa...więc cieszę się, że mam jeszcze czasami dostęp do innego komputera i mogę sobie poczytać Twoje twory na pocieszenie...

    Weny, czas i chęci do pisania Ci życzę ^^

    Neko

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju cudeńko *^* Aż mi pod koniec stanęły łezki w oczach... Na prawdę wzruszające opowiadanie. Szkoda mi Xiumina, że musiał tak cierpieć z powodu śmierci swojego przyjaciela i przedawkowania. Co jak co, ale Tao i Lay pasują do siebie a w tym wydaniu prezentowali się na prawdę słodko i miło było by kiedyś jeszcze ten pairing spotkać :) Przyznaję, że na prawdę Luhan jest jedynym członkiem EXO który po prostu mi nie leży, ale twoje opowiadania z jego udziałem są jednymi z lepszych które czytałam i gratuluję ci z tego powodu bo ta leciutka niechęć do niego zanika~ Życzę dużo weny i nowych pomysłów na opowiadania!
    N~

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak mogłaś uśmiercić Jongdae?! Mój (nasz) biedny Chen Chen! Czy ty serca nie masz? Chyba będę płakać T_T A tak ogólnie, to bardzo mi się podobało! Wyobrażenie sobie Min Mina w takiej sytuacji, robiło wrażenie. Jednak czy to nie płytkie? Zrobić sobie z narkomana niewolnika? Nie ładnie tak chodzić na łatwiznę Lulu~ Tao jako diler pasował mi tu najbardziej. Jego wygląd na prawdę świetnie współgra z takim zawodem. Ale tego, że zrobiłaś z mojego Xinga jakąś niewydarzoną ciotę Ci nie wybaczę. Może nie tyle ciotę co przyzwoitkę. Co z tego, że dał się macać po tyłku, całował szyję i usta Tao, a poza opowiadaniem całował coś więcej (>.<), to nie lubię tego paringu. No, bo jak on się w ogóle nazywa? To niszczy mojego TaoRisa ;___;. Poza tym, WSZYSTKO mi się podobało :D Wiesz, że ja się muszę do czegoś przyczepić, więc nie przejmuj sie tym zbytnio ^^

    A właśnie! Unnie, nominowałam Cie do The Versalite Blogger Award i Liebster Award na http://marzenia-nee-chan.blogspot.com

    Pozdrawiam :*

    Nee-chan

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny oneshot, którego miałam nie czytać, bo EXO, ale nie żałuję, że w końcu się za niego zabrałam ^^ To było takie... nie wiem, jak to opisać, ale Xiumin był tutaj taki prawdziwy. Świetnie opisałaś jego uzależnienie, tak realnie. Co do Luhana to na początku trochę mnie zdziwiła jego kreacja jako bad boya, w szczególności, że znam go tylko z tej słodkiej strony, ale podobał mi się taki ^^ No i na końcu okazał się nie być takim złym, fajnie, że wszystko dobrze się skończyło, bo myślałam, że Xiumin umrze;o
    O Tao i Lay'u się nie wypowiem, bo Tao zniechęca mnie do siebie już samą twarzą (jestem okropna...), a Lay'a jakoś nie umiem sobie wyobrazić w yaoi.
    Podsumowując, gratuluję Ci Gomili, bo jestem zachwycona kolejnym Twoim shotem, który jest o EXO, którego w fickach nie lubię ^^ Trochę szkoda, że pairingi na które głosuje w Twoich ankietach nigdy nie wygrywają, ehh -,- Czemu wszędzie jest teraz EXO? ;<
    Pozwolę tu sobie napisać propozycję na shota, może być hentai? Chciałabym coś przeczytać o Taeminie i Na Eun, a w szczególności o Key i Eunji^^ Tylko takie... z charakterkiem^^

    OdpowiedzUsuń
  9. *.* Nie no po prostu brak słów XiuHan (ja spotkałam się z tym pairingiem pod nazwą LuMin ; well, one of a kind paring ^^; jeden z moich ulubionych w EXO z TaoRis i ChanHan na pierwszym miejscu, więc:) /

    W każdym razie no... Omo <3 Nie no, akcja i w ogóle....
    To opowiadanie było naprawdę świetne :3

    P.S. Miła odmiana zobaczyć takiego małego bezbronnego Xiao Lu w roli bezdusznego badassa... Cocaine King, huh? Nieźle, nieźle:)
    -czytelniczka chuchu

    OdpowiedzUsuń
  10. Och... Wow
    Jesteś niesamowita, aż ci zazdroszczę tego talentu ;)
    Nieczęsto przy samobojstwach płaczę bo to jest ich wina że umarli i trzeba się postarać żeby mnie poruszyć a Ty jeśli o ten wątek to nic szczególnego nie zrobiłaś a mimo to miałam łzy w oczach o.O
    Całość mi się oczywiście bardzo podoba

    OdpowiedzUsuń